Bardzo słabe serum ale wspaniała baza pod makijaż.
O wielofunkcyjnym serum od marki Farsali swego czasu było naprawdę głośno. Traktowane było ono bowiem jak produkt niesamowicie innowacyjny, o szerokim działaniu i pełniącym całkiem sporo funkcji - w końcu kosmetyk ten można traktować typowo pielęgnacyjnie, jako serum, całkowicie pod makijaż, czyli jako tradycyjną bazę bądź jako dodatek do prawie każdego pojedynczego elementu kosmetyków kolorowych, aby np. zwiększyć ich trwałość lub nieco zmienić ich właściwości. Ja kosmetyk ten zakupiłam w formie miniaturki, która była dostępna na wyprzedaży w perfumerii Sephora w okresie sporych przecen poświątecznych, w zestawie wraz z innymi kultowymi produktami od tej marki.
Trzeba przyznać, że produkt ma całkiem niezły skład. Oparty został oczywiście na bazie wody, ale zaś znajdziemy między innymi ekstrakt z jagód acai, który bombą pełną aminokwasów oraz witamin, np. witaminy C czy E, odpowiada za intensywne odżywienie czy regeneracje naszej skóry. Dalej umieszczono olejek bergamotowy, który łagodzi stany zapalne i wirusowe na ciele, a jednocześnie przyśpiesza proces gojenia się ran. Niżej olejek ze skórki grejpfruta, który pomaga w walce z zaskórnikami ale także z depigmentacją. Ogólnie mamy tutaj dość szerokie spektrum działania poszczególnych składników, tak naprawdę każdy odpowiada za coś innego, co tworzy ten kosmetyk całkiem uniwersalnym.
Serum dostajemy w szklanej buteleczce w odcieniu ciemnego fioletu. Widnieją na nim logo marki, nazwa produktu oraz jego właściwości w odcieniu mieniącego się niczym szkło złota, a w dodatku ta biała pipetka - całość prezentuje się niesamowicie elegancko, daje poczucie luksusu. Na rynku do wyboru mamy kilka rozmiarów buteleczek, między innymi 50 ml, 30 ml czy 10 ml - tyle, ile ja miałam okazje zastosować. Sam produkt ma wodnistą konsystencje, chodź czuć w niej obecność olei. Niesamowity jest tutaj kolor, różowy, monochromatyczny, mieniący się na fioletowo oraz na niebiesko, wygląda to naprawdę imponująco. Czuć tutaj dodatkowo nuty słodkie oraz kwiatowe, na tyle piękne i charakterystyczne, że dokładnie zostają w pamięci, mimo, że zużyłam ten produkt już jakiś czas temu.
Kosmetyk aplikowałam na różne sposoby, wszystkie zgodne z tym, co zaleca producent i co można znaleźć na stronie perfumerii Sephora. Przede wszystkim zaczęłam stosować ten kosmetyk jako typowe serum. Tutaj niestety odczułam ogromny zawód i wielkie zniechęcenie do produktu. Efekty były absolutnie zerowe, nic na mojej skórze się nie działało, równie dobrze mogłam zwyczajnie odpuścić sobie ten etap pielęgnacji. Później wpadłam na pomysł, aby mieszać Unicorn Essence z podkładem. Tutaj efekt był, ale niezbyt mi się podobał. Fluid dostawał większego efektu glow, dałam możliwość uzyskania delikatnie mokrej skóry, z takim niby lustrzanym efektem, jednak w tym samym czasie całkiem ,,zaróżawiał" podkład, tworząc mocniej chłodne tonacje, co niezbyt mi odpowiadało. Najlepiej sprawdziła się opcja stosowania kosmetyku jako bazy pod makijaż. Tutaj zaskoczenie było wręcz ogromne, moim zdaniem jest to prawdziwy klej do podkładów. Przedłuża trwałość całego makijażu o naprawdę długie godziny, a dodatkowo sprawia, że wygląda on bardziej gładko, świeżo i jedwabiście.
Moim zdaniem jest to naprawdę dziwny kosmetyk. Nie daje sobie rady w kwestii pielęgnacyjnej czy jako dodatek do kolorówki, ale jako samodzielna baza jest wręcz wspaniały i mogę śmiało nazwać go najlepszą bazą pod makijaż jaką kiedykolwiek miałam okazję stosować. Specyficzność tego produktu nie ma granic, a przez to nie wiem, czy chcę go jeszcze zakupić.
Zalety:
- Zapach
- Opakowanie
- Kolor serum
- Wspaniale sprawdza się jako baza pod makijaż
Wady:
- Nie posiada właściwości pielęgnacyjnych
- Nie nadaje się do mieszania z podkładami
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie