na moje usta nie ma mocnych, ale...
Na wstępie muszę zaznaczyć, że moje usta są niesamowicie i w kosmos wybredne jeśli chodzi o pielęgnację. Wszędzie chodzę z tubką maści z witaminą A – choć to najtańszy specyfik, to jednak najskuteczniejszy jak dotąd. Żadne inne preparaty i kosmetyki na dłuższą metę nie dają w moim przypadku rady, nie ważne z czego są zrobione, ile kosztują i co obiecuje producent. Z rezerwą więc odnoszę się do każdej pomadki, szminki, balsamu i co tam jeszcze wymyślą. Nie inaczej jest w tym przypadku.
Miałam kiedyś balsam Aqastop w słoiczku i nawet, nawet, nie powiem, tragedii nie było. Kiedy więc stojąc w aptece przy kasie zauważyłam formę tubki, w dodatku niedrogą, to kupiłam bez zastanowienia, z oczywistym powątpieniem, że to będzie coś rewelacyjnego. Mój mózg automatycznie tak reaguje: o, coś nowego! Eeee, na pewno nie zadziała! Ale spróbuję!
I powiem Wam, drogie Wizażanki, że maluch nawet daje radę. Używam jako przerywnik pomiędzy kolejnymi porcjami maści z witaminą A, żeby nałożyć po prostu coś innego na te moje umęczone usta i jako taki działa fajnie. Ale po kolei…
W niewielkiej białej tubce, na której widzimy niebiesko drukowane napisy, chowa się przeźroczysty kosmetyk. Od razu na myśl przychodzi wazelina, którą każdy zna, ja również kiedyś nakładałam ją na usta (bez skutku). Tubka zakończona jest ukośnym dzióbkiem z malutkim otworem, przez który wyciskam niewielką ilość produktu. Łatwo to kontrolować z uwagi na dosłownie milimetrowy otwór, to raz, po drugie balsam nie rozlewa się, jest „zwarty”, ale nie twardy – z łatwością się rozsmarowuje na ustach. Osobiście nabieram odrobinę balsamu na palec i dopiero później nakładam na skórę ust. Tubka jest na tyle miękka, że łatwo nią operować. Na zakończenie dodam, że dzióbek osłonięty jest białą zakrętką.
Po aplikacji na wargach pozostaje lekko błyszczący, ale nie ciężki i nie lepki ani tłusty film. Nie kleją się moje usta, nie mam uczucia obciążenia. Obecność olejów mineralnych pod różną postacią powoduje, że produkt nie wchłania się w całości, ale w moim przypadku nie dostarcza też odpowiedniej dawki nawilżenia. Nie chroni mimo wszystko również przed odparowaniem wody z naskórka. Działa raczej jako dawka innych składników, które aplikuję na skórę. Część produktu wchłania się w skórę zmiękczając ją i wygładzając. Reszta pozostaje na skórze, jako wspomniany film, który na szczęście też nie spływa nieestetycznie, ani też nie znika błyskawicznie, nie zjada się i nie schodzi wraz z jedzeniem i piciem, ani też nie wędruje do ust. Na zniknięcie potrzebuje więcej czasu, za co plus. Producent twierdzi, że warstwa ochronna utrzymuje się do 8 godzin – na moich ustach nie zauważyłam aż tak długotrwałego działania, ale godzinka to już jest coś.
Preparat jest bezbarwny i bezzapachowy, nie jest nadmiernie tłusty.
Nie będę oceniać wydajności, ponieważ nie jest to mój codzienny kosmetyk, sięgam po niego od czasu do czasu, więc moja tubka towarzyszy mi już kilka miesięcy.
Po dziesiątkach doświadczeń z innymi tego typu kosmetykami doceniam fakt, że balsam nie ściera się z ust w kilka chwil po aplikacji i nie powoduje uczucie ściągnięcia po sekundzie od nałożenia. Nie zastyga również na skórze powodując uczucie ciężkości. Wygładza skórę i zmiękcza ją, a to już i tak imponujący wynik w porównaniu z setkami innych balsamów, które miałam przyjemność, większą czy mniejszą, testować.
Nie chcę deklarować, czy kupie kolejną tubkę. Może znajdę coś innego (ha, marzenia!), może znów skuszę się, kiedy zauważę ją w aptece, czemu nie. Chętnie jednak polecę. Jeśli na moich ustach robi tak wiele, to gro osób powinno być zadowolonych rezultatów.
Zalety:
- wygładza
- zmiękcza
- wygodne opakowanie
- nie obciąża skóry
- nie lepi się
- nie migruje do ust
Wady:
- nie daje rady moim przeklęcie wymagającym ustom (nie dostarcza odpowiedniej dawki nawilżenia i nie chroni przed parowaniem wody z naskórka)
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie