Boucheron Jaipur Homme EDT 

To jedne z moich ulubionych perfum (używam edp), podoba mi się w nich dosłownie wszystko, od flakonu, poprzez trwałość i "ogon", skończywszy na genialnym zapachu. \\nIdealnie "skrojona" kompozycja, przy której tworzeniu inspiracją były kraje orientu, a dokładnie Indie, nie jest to jednak przytłaczający zapach indyjskich kadzidełek, mimo orientalnego charakteru i zdecydowanej intensywności tych perfum, zapach jest rześki; za sprawą cytrusów, szczególnie nuta głowy jest cytrynowo- bergamotkowa nie jest to jednak kolońskie otwarcie za którym osobiście nie przepadam w perfumach, tylko bardziej wytrawne i naturalne, środek jest upojny, dzięki cynamonowi który kocham, a który z tych perfumach jest zdecydowanym "Panem i Władcą" , osładza go tonka, nuty kardamonu i goździka dodają lekkiej pikantności, a benzoes, paczula i cedr dodają mistyczności całej kompozycji. Podsumowując zapach jest orientalny, słodkawy z jednocześnie rześkimi akcentami, orientalno ziołowy, jednak nie ciężki i duszny, bardzo przestrzenny i trwały, w wersji edp to arcydzieło. Nie zgadzam się z poprzednikami, że zapach jest w typie retro, chyba ktoś pomylił Jaipur\\\\\\\'a z klasycznym Boucheron Homme. Jest wg mnie ponadczasowy.

Klasyka w starym stylu. Nawet bardzo starym. Mocny, barokowy wręcz, zapach dla eleganckich, starszych i dość konserwatywnych w ubiorze panów, a w zasadzie dżentelmenów. Kupiłem go z ciekawości, bo firma Boucheron obok Cartier czy Chopard, to wszak elita światowego dizajnerstwa. Przynajmniej, jeśli chodzi o biżuterię. Ale z tym orientalnym kadzidłem troszkę przesadzili. Z pewnością wybija się oryginalnością na tle np. Santosa, ale dziwna to oryginalność. Kiedy pierwszy raz spryskałem się moim Jaipurem, czułem, że rosną mi ogromne bokobrody, i że za chwilę usłyszę głos służącej Klary, wołającej mnie na popołudniową herbatkę z baronem Alzheimerem... Używam tego produktu od: Od czasu do czasu, ale tylko z ciekawości... Ilość zużytych opakowań: 0,1

Ocenia na podstawie ogona, jaki pozostawia w domu Mąż używający tego zapachu (za moją przyczyną oczywiście). Wielka chwała za moc i trwałość, może trochę za dużo gestej słodyczy, ale jest też charakterystyczny wśród wodno, świeżo uniseksualnych nowości... Jest na pewno trochę reto, ale akurat takie wonie preferuje mój "garniturowy" TZ... Ja na pewno wolę ten perfum od Farenhaita czy Opium... które chyba są w tej samej kategorii. A i flaszeczka elegacko i orientalnie zdobi toaletkę... Używam tego produktu od: dobrych paru miesięcy Ilość zużytych opakowań: chyba połowa 100-tki...

Natrafiłam na nie właściwie przypadkiem i jakże jestem wdzięczna losowi za to! Ja, można by rzec "stara perfumiara" zostałam po prostu powalona na kolana zapachem. Perfumy mają niezwykle spójną, perfekcyjnie skomponowaną kompozycję. Przyklejają się do skóry, wtapiają w ciało, ubrania, włosy, spajają z nimi i dobiegają od nosiciela do otoczenia falami. Są tak nęcące, że aż trudno się powstrzymać od podążania w ciemno za tą mgłą zapachu, która śledzi każdy ruch noszącej je osoby. Są słodkie, ale nie mdlące, czy też cukrowe. Ta słodycz to esencja mieszanki ziół i przypraw a nie cukru. Są pikantne, ale to tego typu wyrazistość, która nadaje charakteru a nie piecze czy drażni. Należ do grupy raczej cięższych perfum, ale zarazem mają w sobie ogromną dozę świeżości. Sama nie wiem jak to jest możliwe. W tych perfumach można odnaleźć wszystko. Znajduję w nich podobieństwo do le male JPG, balenciagi cristobala, linstantu guerlaina (edp), mają w sobie nawet szczyptę GPH. Ta mieszanka wydaje się niemożliwa....ale same sprawdźcie :)to po prostu sztuka. Trwałośc wyśmienita, choć miałam przyjemność wwąchiwać się jedynie w mojego męża skropionego wersją edt. Teraz mam jeden cel...zdobyć, poznać i pokochać edp, która podobno jest jeszcze bardziej bardziej wyrazista od wersji toaletowejUżywam tego produktu od:kilku tygodni Ilość zużytych opakowań:pierwsze