Mój pierwszy zapach Versace, kupiony po dłuższych poszukiwaniach czegoś nowego na wiosnę. Trochę mi się przejadły słodkie zapachy, szukałam czegoś lekkiego, kwiatowego, dziewczęcego, nie przytłaczającego, o małej pojemności i nie rujnującego budżetu. Wszystkie avony, c-thru i inne b-esy, mexxy, pumy i adidasy u mnie odpoadają na starcie.
To był mój pierwszy zapach, który kupiłam w ciemno, przez internet, bez testów. MOje jedyne wyobrażenie o zapachu miałam wyłącznie z opisu producenta i recenzji w sieci. Oto moje wrażenia:
Zapach jest pudrowo - kwiatowy. Ja czuję fiołki i konwalie (których nie ma w sładzie....), nuty bananowej nie wyczuwam kompletnie, nuta pudru (lub kremu bambino) jest wyczuwalna przez cały czas, ale nie dominuje.
Otwarcie zapachu jest jego najgorszą częścią, całe szczęście ulatnia się szybko - jest to zapach ostry, słodki i mający w sobie coś z lakieru do włosów, nastpny etap to kwiaty, kwiaty, kwiaty.... pięknie. Końcówka to zapach czystości, naturalny, pudrowy, niewinny.
Baby rose jest raczej codzienny, nie utrzymuje się długo), nie ma ogona, i moim zdaniem nie jest wcale słodki i duszący. Nadaje się do pracy itd.
W recenzjach pojawiały się stwierdzenia "dziewczynkowaty"," niewinny", " pudrowy", "lolitkowaty".Obawiałam się, że może być po prostu infantylny, ale nic z tych rzeczy:) Jest kobiecy, lekki,na swój sposób świerzy, nie przytłacza.
No i najważniejsze - zapach jest jednak mocno w typie retro. Mi przywodzi na myśl zdjęcia bladolicych arystokratek z początku XX wieku.
Ma w sobie jakąś drażniącą nutę, krórej nie mogę na sobie znieśc - pachnie czymś nieświeżym, znoszonymi ciuchami, zaduchem, nie wiem czym.... z czasem zaczął mi przeszkadzać tak bardzo, że przestałam go używać.
Minusy: zapach jest nietrwały:(
po 4h nic z niego nie zostaje. Odejmuję 1*