Charlotte Tilbury Scent Of a Dream EDP 

Jakież było moja zaskoczenie, gdy do zamówienia z Feelunique z marki Charlotte Tilbury (za 60 €!) dostałam zupełnie gratis tę wodę w pojemności 30 ml (!). Zdziwiło mnie to troszkę, bo do niedawna była ona bardzo limitowana. Sama woda kosztuje niewiele mniej. Pomyślałam; OK, jeśli nie będzie mi się podobać, to sprzedam. Echeee... Jasne... Nie sprzedam! Zacznę od tego, że tan cały hype na tę markę do tej pory jakoś mnie omijał. Coś jak z zachwytami na temat kosmetyków Kylie. Postanowiłam sobie, że nie będę nabijać kieszeni babce, która po prostu ma gadane, że jest to na pewno przerost formy nad treścią. To samo myślałam o tych perfumach; określone warunki sprzedaży jeszcze bardziej człowieka rozjusza i chce to mieć. Wkurzają mnie takie zabiegi handlowe i stąd trwałam w moim postanowieniu. W końcu jednak zrobiłam zamówienie na kultową pomadkę i Hollywood Flawles Filter, a tę wodę otrzymałam w prezencie. Jakież było moje zdziwienie przy pierwszym spryskaniu nadgarstka... Pierwsze słowo jakie wypowiedziałam do siebie; MAGICZNE! Początkowo kręci się trochę w głowie od szypru i pieprzu, potem do głosu dochodzą białe kwiaty i to niezidentyfikowane coś... Może to ten obiecany nasz naturalny, podkręcony feromon?... Nie mam pojęcia, ale jest w tym coś niesamowitego. Perfumy trwają godzinami na skórze, a projekcja jest naprawdę zacna. Z czasem zaczyna przebijać brzoskwinia i jaśmin. Gdzieś pomiędzy wyczujemy drewno okraszone tuberozną i paczulą. Są świeże, a jednak czujemy gdzieś w niuansach ciepło. Kołacze mi w głowie, przy każdym użyciu, że są do czegoś podobne, ale to chyba tylko wrażenie. One są po prostu wyjątkowe, inne, niespotykane... Świdrując w nosie za każdym razem wywołują radość i dają poczucie, że niebanalnie pachnę, a to dla mnie bardzo ważne-nie lubie zapachów, którymi pachną wszyscy. Ten jest inny, wyjątkowy, radosny, kobiecy... Epitety można by mnożyć. Dla mnie to kwintesencja radości zamknięta we flakonie, który cieszy oko. Wszystko to łączy się w piękną całość. Serdecznie polecam!

Był kiedyś taki czas , że perfumy można było kupić tylko w przypadku większego zamówienia-teraz widzę je już normalnie na stronie Charlotte za co plus. Twarzą została Kate Moss- ostatecznie przekonało mnie to do zakupu ( Vintage był mega :) Buteleczka jest śliczna, na starą modłe kryształowych flakoników Kompozycja otwiera się solidnym kopem czarnego pieprzu , po chwili dochodzi do tego brzoskwinia z kroplą cytryny- nie takie świeże z krzaczka , mają dość mocną nutę herbacianą , co z pieprzem gra naprawde ciekawie. Serduszko to już kwiecista łąka. Aromatyczny bukiet ze świeżego jaśminu i fiołka przepasany tuberozą. Jest to moment w którym kompozycja robi się kwiatowo-pudrowa , ale mimo tego pieprz ciągle gdzieś w dolnych nutach gra. Baza położona na ambroksanie co zapewnia kremowość ale z lekką dawką dymionego drzewa. Ogona nie zostawiają , trzymają się bardzo blisko skóry. Projekcja 8 godzin , wygasa delikatnie do nuty herbaty brzoskwiniowej. Idealna do sukienek , wianków i nawet opasek w stylu Pin-Up Śliczne :)