Kosmetyki do pielęgnacji włosów od Garnier to chyba jedne z moich ulubionych. Stale goszczą w mojej łazience, pochodzą z różnych serii i znajdują się pod różnymi postaciami. Linię Botanic Therapy również całkiem polubiłam, chociaż uważam, że ma swoje lepsze oraz gorsze momenty i produkty. W każdym bądź razie nigdy żadna odżywką bądź maska nie zrobiła mi na włosach masakry czy innej tego typu historii, jedynie blado wypadł kiedyś szampon, dlatego do nich jestem zgorszona i póki co nie zamierzam próbować innych z tej serii, ale czysta pielęgnacja to stali goście w moim domu. Wersji z miodem oraz propolisem kiedyś stosowałam w postaci odżywki, więc korzystając z atrakcyjnej promocji tym razem zdecydowałam się na maskę.
Produkt znajduje się w plastikowym słoiczku, w kształcie standardowym dla masek z tej linii od Garnier. Wieczko jest w kolorze brązowym, zaś główna i przeważająca część opakowania - w miodowożółtym. Z przodu oraz u góry znajduje się nazwa firmy, produktu oraz jego właściwości. Sama maska jest dosyć zbita w swojej konsystencji, może nie na tyle, że gdyby trzymać ją do góry dnem to nic by nie spłynęło, ale konsystencja jest dużo bardziej konkretna niż odżywki z tej serii, dlatego też bardziej ją lubię. Kolor ma delikatnie żółty, taki waniliowy. Pachnie bardzo ładnie, przywołuje na myśl miodek, który ma tutaj pełnić główną rolę.
Gdyby maska opierała się faktycznie na miodzie wymieszanym z wodą oraz na ekstrakcie z propolisu, mogłoby być dużo lepiej. W końcu są to humektanty w czystej postaci, więc z łatwością mogłyby odpowiadać za odpowiednie nawilżenie naszych włosów oraz stanowić pierwsze O w metodzie mycia czupryny OMO (odżywka/maska - mycia - odżywka/maska). Tutaj jednak nie do końca tak jest, mamy w tyk kosmetyku do czynienia z dużą ilością barwników czy alkoholu, zaś znienawidzony przeze mnie phenoxyethanol znajduje się wyżej niż ekstrakt z miodu.
Maski używałam prawie podczas każdego mycia, które wykonuje co 2-3 dni. Kiedy stosowałam odżywkę z tej serii, to zrobiłam z niej pierwsze O w OMO, zaś przez tę zbitą, konkretną konsystencję maska sprawdzała się u mnie jaki drugie O, czyli domknięcie pielęgnacji. Włosy z nałożonym kosmetykiem, bo wcześniejszym jego wczesaniu ulubioną szczotką trzymałam pod czepkiem oraz czapką przez 15 -20 minut, jak robię zazwyczaj. Następnie spłukiwałam letnią wodą. Produkt świetnie dociążał czuprynkę. Oprócz tego czuć, że włosy są dobrze nawilżone i odżywione, trochę lepiej się rozczesują. Po zastosowaniu kosmetyku fryzura ładnie się układała, wyglądała na zdrowszą, bardziej zadbaną, po prostu zdrową. Zapach produktu nie przechodził na włosy.
Maskę, mimo kilku zawodów w składzie, całkiem polubiłam. Myślę, że jeszcze nie raz do niej wrócę i będę sięgać po inne z serii Botanic Therapy od firmy Garnier. Bardzo polecam, nie tylko tę z miodem, ale także inne z tej linii, na pewno każdy znajdzie coś dla siebie.
Zalety:
- Zapach
- Opakowanie
- Cena
- Konsystencja
- Dostępność
- Dociąża włosy
- Nawilża
- Odżywia
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie