Purite Krem do rąk i stóp miętowy 

Napis na opakowaniu sugeruje, że jest to krem stricte do rąk, ale na swojej stronie producent w opisie od razu zaznacza, że równie dobrze może być stosowany do stóp, stąd wszystko się zgadza w tytule. Dla mnie służył tylko do smarowania rąk i tylko w takiej roli go oceniam. Jak wypadł? Dobrze, ale lekko minęłam się z porą roku, bo według mnie zdecydowanie lepiej się sprawdzi w chłodniejsze dni, bo jest naprawdę bogaty i trochę ciężki na lato. Krem mieści się w aluminiowej tubce, smukłej i giętkiej. Nakrętkę trzeba całkiem odkręcić, ale w sumie używanie go nie przysporzyło mi jakichś większych problemów. Być może dlatego, że kremu używałam praktycznie tylko w domu. Tubkę łatwo się naciska, krem powoli się wydobywa ze środka, zużyłam go naprawdę do samego końca, bo tubkę można ścisnąć maksymalnie. Jak wspomniałam - krem chyba będzie lepszy na jesień i zimę. Ma bardzo gęstą konsystencję, jest wręcz jak zbita pasta w białym kolorze, czasem trzeba było dłużej nacisnąć tubkę, żeby krem wyszedł ze środka. Na początku wydaje się na dłoniach trochę tępy i ciężki do rozprowadzenia, ale wystarczy dać chwilę, żeby nabrał ciepła i powoli da się rozsmarować na skórze. Mimo to nie jest to krem do szybkiego posmarowania, że 5 sekund i gotowe. Trzeba poświęcić minutę lub dwie, aby krem równomiernie pokrył dłonie i żeby nie zostawił kremowych smug. Przyznam, że musiałam się chwilę przyzwyczaić do tego kremu. Po posmarowaniu bowiem skóra na dłoniach wydaje się być nieco ciężka, "nakremowana", a jednocześnie bez tłustej warstwy, jest matowa, choć mimo wszystko miękka, w dotyku. Naprawdę dziwne uczucie, ale nie można powiedzieć, że niekomfortowe. Jest to na pewno wynik bogatej konsystencji, ale uczucie ciężkości szybko znika, chociaż w lecie nie jest to mój ulubiony efekt jaki oczekuję od kremu do rąk. Wolę szybkie nawilżenie, zmiękczenie i gładkość, i jednocześnie bardzo szybkie wchłanianie. Mimo to zdecydowanie trzeba mu oddać to, że doskonale pielęgnuję i dba o skórę na dłoniach. Staje się ona miękka, uczucie suchości czy spierzchnięcia mija od razu. Gdy używałam go systematycznie, miałam dłonie w doskonałym stanie pomimo częstego mycia czy wystawiania na słońce. Nie czułam wtedy nawet potrzeby używania go codziennie, bo dłonie miałam po prostu w nienagannym stanie. To do czego na pewno trzeba się przyzwyczaić to fakt, że ten krem nie jest z gatunku tych, które wygładzają dłonie. Po posmarowaniu są one przez chwilę miękkie, potem stają się lekko matowe, jakby pudrowe. Po jakimś czasie i ten efekt mija, ale na żadnym etapie nie ma uczucia super gładkich, śliskich, jedwabistych dłoni. Jest to zapewne rezultat naturalnego składu bez silikonów czy innych składników "kondycjonujących". Krem dość intensywnie pachnie miętą. Nie jest to jednak taka świeża mięta, tylko nieco stłumiona, bardziej jak nadzienie z czekolady miętowej. Ja osobiście wolę świeży aromat mięty, a nie jej różne modyfikacje, no ale obiektywnie jest to zapach odświeżający i całkiem przyjemny. Dzięki mięcie krem delikatnie też chłodzi skórę i ją odświeża, ale ten efekt jest bardzo delikatny, nie czuć mocnego chłodu jak to czasem bywa w innych balsamach czy kremach. Jest to produkt o nienagannym składzie i bardzo odżywczym oraz regenerującym działaniu. Dobrze się sprawdzi na skórze potrzebującej mocnego działania. Trzeba jednak mieć na uwadze, że nie jest to krem typowo drogeryjny, więc jeśli oczekujemy super gładkości i miękkości oraz szybkiego wchłaniania, to możemy poczuć lekkie rozczarowanie. To jest krem, który raczej działa w głębi, a efekty możemy zobaczyć po krótkim czasie regularnego używania.