Bielenda Professional Face Algae Mask with Activated Carbon Maska algowa do twarzy z aktywnym węglem

Zachwycona maską algową z bielendy postanowiłam wypróbować ich więcej i trafiło na tą :) Kupiłam ją przez internet aptece. Mam skóre mieszaną, często zaczeriwniną, skłąnną do podrażnień i zanieczyszcozną - z częstymi nieprzyjaciółmi. Maskę bardzo łątwo się rozrabia, ma krótką treściwą instrukcję zrozumiałą dla każdego. Jest mega wydajna - 2 łyżeczki u mnie starczą na twarz i szyję. Jest raczej bezwonna Bardzo łatwo się ją nakłada, u mnie najlepiej sprawdziła się szpatułka- radzi sobie z nkładaniem świetnie. zdejmuję się ją super, jedno pociągnięcie i zchodzi - rewelacyjnie. Skóra nie jest podrażniona, twarz miękka w dotyku, bardzo gładka :) Twarz jest oczyszczona i nie jest czerwona

Maska bardzo dobrze oczyszcza skórę, pozostawiając ją świeżą. Nie wysusza twarzy, nawilżenie jest na poziomie średnim. Jest bardzo wydajna. Na pewno kupię ją ponownie.

Maskę kupiłam na próbę kilka tygodni temu i cały czas mam mieszane odczucia co do jej efektów. Mało je widzę a wydaje mi się, że powinna ponieważ jest to maska profesjonalna. Maska jest praktycznie, bardzo sensownie zapakowana. Ładnie się rozrabia, nakłada i zdejmuje. Ma ciemnoszary kolor, który trochę brudzi, ale jest do sprania/zmycia. Maska relaksuje skórę i odrobinę wycisza ją. Po nałożeniu skóra jest bardziej matowa. Czy ją oczyszcza? tego właśnie nie widzę, może odrobinę ale nie na tyle by to było wow. Maska w żaden sposób nie szkodzi skórze ani jej nie podrażnia. Daję jej naciągane 4.

Bielenda ma chyba najlepsze jakościowo maski algowe. Wydajne i co najważniejsze działają. Mam ich naprawdę dużo i używam raz w tygodniu, wybierając jedną w zależności od potrzeby mojej skóry. Tej z węglem używam, kiedy moja skóra potrzebuje detoksu. Mycie szczoteczką soniczną, tonizacja, peeling kwasowy lub enzymatyczny, serum dopasowane do aktualnej potrzeby i na to maska algowa. Chyba mój ulubiony zabieg. Maska z węglem mam wrażenie wycisza mój trądzik. Kiedy moja skóra się zacznie przetłuszczać lekko ją normalizuje. Swietnie wspomaga serum i do niej zalecam z IUNIK z wyciągiem z drzewa herbacianego. Moj trądzik i zaskórniki przestały istnieć (oczywiście nie tylko za sprawą maski i serum. Trzeba też uważać by się nie pobrudzić a o to łatwo przy niej. Plus jedna z dziewczyn stwierdziła, że ciężko zdjąć ją z krawędzi. Ano dlatego, że trzeba pilnować, by maska była wszędzie równej grubości a nie cieniutka na brzegach- wtedy niestety bedzie schodzic z oporem (ale wacik z hydrolatem da soibie z tym radę). No i też wystarcza na więcej użyć niż sugeruje producent

Bardzo lubię takie maski do samodzielnego rozrobienia, bo możemy sobie dozować ilość proszku adekwatnie do tego ile faktycznie potrzebujemy do jednego zabiegu. Opakowanie: Maska z bielendy jest w dużym opakowaniu, wodoodpornym, zamykanym strunowo - po pewnym czasie nie chciało mi się to zamknięcie docisnąć i trzeba było uważać żeby nie rozsypać wszędzie proszku. Wygląd: Sama maska jest w postaci szarego, drobno zmielonego proszku, który pyli się niemiłosiernie przy każdej próbie jego wyciągnięcia z opakowania. Rozrabia się z wodą bardzo dobrze, nie pozostawia w masie grudek, tworzy gęstą, czarną pastę. Wg mnie zalecenia producenta co do ilości miarek wody i proszku są nieprawidłowe, bo robiąc maskę wg opisu na opakowaniu wychodziła mi po prostu zabarwiona lejąca ciecz, która rozlewała się wszędzie, a tylko na twarzy nie chciała się trzymać. Trzeba sobie samemu na oko próbować dolewać troszeczkę wody, dobrze rozmieszać i kontrolować konsystencję. Poza tym 2,5 miarki proszku na jedną maskę, mierzone dołączoną do tego miarką to po prostu za duża ilość i maski wychodzi tyle, że kilka osób może wykonać zabieg. Aplikacja: Gdy już uzyskamy satysfakcjonującą nas postać maski aplikujemy ją na twarz i tu jest problem - aplikując cienką warstwę wg rad producenta, przez 20 min maska po prostu zasychała i wżerała się w skórę, a istną męczarnią były próby jej zmycia, bo trzeba było bardzo mocno trzeć twarz żeby maska chciała zejść. Po takiej maseczce cała twarz była podrażniona i czerwona i nie były zauważalne żadne pozytywne efekty. Żeby uzyskać efekt zastygnięcia i możliwość jej zdjęcia jak maski peel- of musiałam nakładać jej tak dużo, że jej aplikacja na stojąco była niemożliwa, bo po prostu spływała z twarzy i kapała na wszystko wokół, a niestety dość mocno brudzi. Dopiero taka duuuuuża ilość umożliwiała jej zdjęcie w całości i można było zaobserwować efekty : oczyszczenia, wygładzenia, ukojenia, lekkiego ujędrnienia skóry. Ogólnie maska ma dobre działanie, bo daje efekty przy jej regularnym stosowaniu, ale coś nie tak jest z jej formułą i konsystencją, co powoduje dla mnie za dużo "zabawy" przy jej robieniu i aplikacji i po prostu nie mam do tego cierpliwości... Zużyłam 1 opakowanie przez ok pół roku

Jakiś czas temu przestawiłam się na sypkie maski do samodzielnego rozrobienia i muszę przyznać, że była to rozsądna decyzja, gdyż różnica w działaniu jest naprawdę zauważalna. UŻYWANIE: ~ Maska znajduje się w wodoodpornej torebce strunowej, dzięki czemu łatwo możemy zabezpieczyć ją przed wilgocią i rozsypywaniem się. ~ Ciemnoszary proszek jest bardzo drobno zmielony - trzeba uważać przy zamykaniu i otwieraniu opakowania, gdyż bardzo lubi pylić i osiadać na wszystkim dookoła. ~ Trochę szkoda, że moja miarka była zakopana gdzieś na dnie opakowania. Zanim się w ogóle połapałam, że jest ona dołączona do maseczki, zdążyłam już dobrać odpowiednie proporcje przy pomocy łyżeczki do herbaty. ~ Maseczkę rozrabiamy przy użyciu wody (próbowałam też wariantu z mlekiem oraz z dodatkiem olejku kokosowego) na gęstą, smolistą maź, którą najłatwiej nakłada się na twarz pędzlem do podkładu. ~ Maseczka dość szybko zastyga, dzięki czemu nie trzeba leżeć plackiem podczas gdy ma się ją na twarzy. ~ Zdejmowanie jej potrafi nastręczyć sporo problemów: miejscami, gdzie jest jej więcej odchodzi łatwo, ale bardzo ciężko zdejmuje się z brzegów twarzy: ciężko ją zdjąć, zdrapać, zmyć, zetrzeć... Czasem miałam wrażenie, że zostanie na mojej twarzy na amen. ~ Uwaga na miejsca na skroniach! Jak w maseczkę wplączą się włosy można stracić dłuuuugie minuty, próbując usunąć jej resztki spomiędzy pojedynczych włosów. DZIAŁANIE: ~ Maseczka wyraźnie "wyciąga" na wierzch wszelkie paskudztwa. Zauważyłam to po drobnych wypryskach, które wcześniej zlokalizowane głęboko pod skórą, po zastosowaniu maseczki dały się wygnieść/zasuszyć przy pomocy preparatów punktowych. ~ Pory są wyraźnie oczyszczone (widać to szczególnie po nosie, brodzie). ~ Cera wygląda świeżo. ~ Skóra jest gładka, mam wrażenie, że maseczka wykazuje lekkie działanie rozjaśniające. Podsumowując, maseczka naprawdę działa detoksykująco i oczyszczająco. Przy regularnym stosowaniu zauważyłam widoczną poprawę stanu mojej cery. Irytuje mnie jedynie długi proces jej zdejmowania - nigdy nie udało mi się nałożyć jej w taki sposób, by nie mieć żadnych problemów z jej usuwaniem. Zawsze maseczki gdzieś jest za mało, przez co zasycha i przylega do skóry jak cement, wymaga więc sporej cierpliwości. Zmuszona jestem za to odjąć jej jedną gwiazdkę (choć gdyby była taka możliwość, odjęłabym jedynie połówkę). Cena moim zdaniem jest znośna, biorąc pod uwagę, jak duże opakowanie otrzymujemy i na ile ono starcza (etykieta informuje, że jest to 20 użyć, według mnie spokojnie starcza na około 30 zabiegów, czyli jedno zastosowanie to koszt około 2 zł = maseczki drogeryjnej z dolnej półki cenowej). Do tej maseczki jeszcze pewnie wrócę, ale wcześniej mam zamiar wypróbować również inne z tej serii od Bielendy Professional.