Lek antydepresyjny...
No i mam. Kupiłem w ciemno. Wprawdzie miałem i jeszcze mam kilka zapachów od Cartier, ale odstawiłem je do pudła, bo zajeżdżały mi już myszką i to mocno zmumifikowaną. No, może za wyjątkiem Must de Cartier Essence, w którym nadal trwa piękna i niezbyt jeszcze zestarzała magia.
O Declaration jedynie czytałem, ale kiedy kurier zapukał do moich drzwi, podekscytowany podpisałem co trzeba i po paru minutach zapach zagościł na mojej skórze. I co? I... Zaje... ;) Niebanalny? Jak najbardziej. Początkowo psiknąłem zbyt mocno i poczułem przepocony, męski podkoszulek leżący pośrodku lasu w letni, słoneczny dzień. Po następnych kilkunastu minutach poczułem znienawidzoną niegdyś wodę Guerlain Vetiver, ale jakby uszlachetnioną, a po pół godzinie i do końca dnia, trwałem w dziwnej euforii, w aurze trudnego do zdefiniowania zapachu.
Declaration daje mi świeżość i relaks. W dodatku, jego trwałość zdająca się w ogóle nie gasnąć, otula mnie niewidzialnym, ale wonnym płaszczem nawet po kąpieli. Przez cały okres "życia" nie zmienia się zbytnio. Jest bardziej liniowy, ale nie wiem, czy chciałbym, żeby się zbytnio zmieniał. Takie stany jak z Declaration przeżywam z innym z moich ulubionych zapachów, czyli Kenzo Pour Homme. Oba zapachy uważam za genialne i zdecydowanie niebanalne i powinny być podawane przez lekarzy wszystkim potencjalnym samobójcom i jako lek antydepresyjny.
Podsumowując, z czystym sumieniem mogę polecić ten zapach ludziom niebanalnym, odważnym i z fantazją. Wiem, ze Ameryki nie odkrywam, bo Declaration ma bardzo dobrą opinię wśród fanów perfumiarstwa. I choć nie zawsze ich opinie pokrywają się z moimi, tym razem muszę dołączyć do chóru tych zachwyconych.
I na koniec - dawkować z umiarem. To zapach nie tylko na lato, ale i na zimę. Najpiękniejszą aurę daje bardzo delikatny i ostrożny "psik". Większe dawki powodują, że Declaration staje się przepoconym podkoszulkiem od Cartier ;)
Choć zapach zasługuje na pięć gwiazdek, jak na razie musi ustąpić Kenzo PH, który uważam za wzorzec świeżego zapachu, bo o ile D, chwilami przypomina mi Guerlain Vetiver (to pamiętne geranium), to Kenzo nie potrafię do niczego porównać. Może kiedyś, sytuacja się zmieni.
Ps. Wiele osób uważa, że Declaration jest bardzo sexy i zawiera feromony. Niedawno dowiedziałem się, że w składzie tego zapachu jest tajemnicze ISO-E, czyli substancja występująca w stanie czystym w słynnym zapachu Escentric Molecule 01. Coś w tym jest, bo wielu zapachowych purystów nienawidzi ten składnik za jego syntetyczność i chemiczność, kochając jednocześnie zapachy np. Terre D\\\\\\\\\\\\\\\'Hermes, Dior Fahrenheit czy Encre Noir, gdzie ISO-E występuje w dość dużym stężeniu...
I to już koniec mojego bajdurzenia o przygodzie z Declaration... Dziękuję za uwagę ;)
Używam tego produktu od: 2 tygodnie
Ilość zużytych opakowań: 0,1