Gemi Farmasystem, Manus, Pielęgnująco-ochronny krem do rąk 

Jestem kremo-do-rąk-maniaczką i używam kilku naraz, jednak mało jest takich, o których powiem, że są świetne i goszczą u mnie stale. Krem Farmasystem jest dobry, ale nie wpisuje się w moją listę stałych kosmetyków do rąk. Stosuję ten krem w domu, po zakończeniu prac domowych. Stoi w kuchni, a raczej stał, bo kilka dni temu wyrzuciłam puste już opakowanie. Kosmetyk zamknięty jest w tradycyjnej tubce, stojącej na zakrętce. Ta natomiast dodatkowo posiada wygodną klapkę, co lubię, ponieważ to zawsze jest wygodne zamknięcie. W tym wypadku otwiera się bez problemu. Pod klapką znajduje się niewielki otwór, przez który wydobywa się odpowiednia ilość kremu. Sam produkt posiada dość lekką, aksamitną konsystencję, więc większy otwór sprawiałby, podejrzewam, problem z nadmiernym wylewaniem i marnowaniem kosmetyku. Krem jest biały i błyszczący, jak już pisałam, lekki i lejący się, ale nie przelewa się przez palce. Wchłania się szybko, pozostawiając delikatny film, który nie jest tłusty i niekomfortowy (chyba że jest mi gorąco, wtedy trochę się lepi). Krem przynosi ulgę ściągniętej skórze, odpowiednio nawilża, zmiękcza i wygładza naskórek, chociaż nie stanowi koła ratunkowego dla wysuszonych dłoni. To po prostu dobry krem do rąk. W przypadku większych problemów ze skórą, raczej sobie nie poradzi. Nie chroni też dłoni przed uszkodzeniami spowodowanymi zimnem. Producent poleca produkt osobom ze zniszczoną skórą, podatną na pęknięcia. Ja jednak podchodziłabym ostrożnie do tych obietnic. Dość miękka tubka pozwala wycisnąć ostatnie krople kremu, dzięki temu nie ma potrzeby rozcinania opakowania, i wykorzystałam produkt do końca. Zapach kremu jest dość charakterystyczny, pudrowy, co nie każdemu może odpowiadać. Zdarzało się, że czasem mnie drażnił, ale bez przesady.