Purederm Animal Masks, Maseczka uspokajająca do twarzy `Panda` 

Maseczkę otrzymałam w prezencie w zestawie. Opakowanie bardzo mi się spodobało - lubię zwierzęta i zwierzaczkowe motywy. Otwarcie maseczki jest bezproblemowe. Ciekawym pomysłem jest sudoku zamieszczone na tyle opakowania, czyli w domyśle - czas na maseczkę, czas na relaks. Maska jest dobrze nasączona esencją, jej zapach kojarzy mi się z cukierkami Panda (tymi mocno alkoholowymi). Niestety nie jest dobrze docięta. Nie da się jej wygładzić na twarzy tak, by ładnie przywierała, robi się dość sporo zmarszczeń. Jak zwykle przy większości takich maseczek - muszę rozrywać otwory na oczy, bo są za małe. Te przy ustach też są dziwnie docięte - trochę trwało nim jako tako ją umieściłam we właściwych miejscach. Uśmiechnęłam się zobaczywszy, że maseczka oprócz nadruków jak pandzie oczy czy uśmiech ma też różowe policzki. Gdybym tylko wiedziała, że to prorocze i po ściągnięciu maseczki takie policzki będę miała. Tyle że w czerwone plamy :( Maseczka z pandą ma być łagodząca i nawilżająca. Nic z tego! Już po nałożeniu maski odczuwamy mało przyjemne mrowienie i delikatne swędzenie. Ściągnęłam ją przed upływem maksymalnego czasu trzymania. Skóra na policzkach była mocno zaczerwieniona, lekko się lepiła. Może i była gładsza, ale po co mi gładka skóra, jeśli mam płonące policzki? Na ładnym opakowaniu się kończy.

Maseczkę za kupiłam w zestawie świątecznym 4 szt po świętach - cena wyprzedażowa 15 zł. Po otwarciu czuje zapach raczej nieprzyjemny - alkoholowy. Maseczka bardzo mocno nasączona a tkanina grubsza. Po nałożeniu na twarz widzę że jest źle bardzo wycięta. Po nałożeniu od razu czuje szczypanie i pieczenie - po 10 min nie wytrzymuje i ściągam, pozostałość która zostaje na twarzy zmywam bo w dalszym ciągu piekło. Na twarzy zostały mi 2 czerwone placki. Jedyna zaleta jaką zauważyłam to mocno wygładzona cera.

Maseczkę zakupiłam w pakiecie z innymi zwierzątkowymi maseczkami, nie ukrywam, że bardzo lubię tego typu produkty. Maseczka zamknięta jest w szczelnym opakowanie, nie ma najmniejszego problemu z jego otwarciem. Złożona, łatwo się rozkłada i nakłada na twarz. Dobrze nasączona, można resztę esencji wklepać w szyję i dekolt. Trzymałam maseczkę na twarzy tyle, ile wskazuje producent, i nie zauważyłam jakiś mocnych zmian. Owszem, nie została podrażniona moja cera, jednak kwestia łagodzenia i uspokojenia twarzy jest dla mnie sporna. W regularnej cenie raczej po nią nie sięgnę.

To było moje pierwsze spotkanie z maseczkami w płachcie - niezbyt udane, ale nie będę się zniechęcać ;). Opakowanie jest bardzo estetyczne i na tym właściwie zalety tego kosmetyku się kończą. Kształt maski jest źle docięty - zdecydowanie za dużo materiału na czole, więc musiałam go zakładać, otwory na oczy niewielkie, a miejsca między nosem a ustami tak mało, że cały czas miałam dolną część płachty w ustach. Zapach średnio przyjemny, kojarzył mi się z tym unoszącym się w gabinecie dentystycznym. Mało uspokajające. Sama maska nie podrażniła mi cery (na szczęście, widząc komentarze wielu innych osób), ale też nie przyniosła żadnych pozytywnych rezultatów. Skóra była przez chwilę wilgotna po zdjęciu płachty, a potem musiałam i tak nałożyć krem nawilżający.

Robiąc zakupy w Hebe uwagę przykuły urzekające opakowania maseczek, niestety jeszcze większe było rozczarowanie po zastosowaniu produktu. Maseczka w płachcie jest mocno nasączona esencją. Łatwa do nakładania. Szybko oraz bezproblemo się ją usuwa. Esencja wchłania się w skórę, ale nie pozostawia żadnego efektu. Obietnice producenta nie są spełnione. Produkt nie jest warty swojej ceny. Ponownie nie zdecydowałabym się na zakup tej maseczki.

Bardzo podobają mi się maseczki w płacie, ta dodatkowo ma fajny motyw pandy. Oczyściłam, wysuszyłam twarz, przeczytałam wszystko co było na niej napisane. Ciężko było mi ją dobrze rozłożyć na twarzy, bo otwory są w dość dziwnych miejscach, ale jakoś sobie poradziłam. Miałam zamiar trzymać ją ok. 15 min, ale już po 3 minutach poczułam nieprzyjemne pieczenie. Fakt, że była to maseczka łagodząca trochę mnie zdziwił. I wtedy uświadomiłam sobie, że nie przeczytałam składu... Okazało się, że na początku praktycznie jest Alkohol Denaturowy, czyli wysuszający alkohol. Jego obecność w maseczce, tym bardziej łagodzącej to dla mnie jakaś pomyłka. Nie wytrzymałam, po 10 min musiałam maseczkę zdjąć, bo pieczenie czułam naprawdę mocno. Po zdjęciu resztkę zmyłam wacikiem i nałożyłam aloes. Skóra nie była czerwona, ale mało przyjemna w dotyku. Na pewno nie była uspokojona. Poza tym ogólnie opakowanie jest okej, maska była dobrze nasączona płynem, miała nieprzyjemny zapach. Cóż, nauczka na przyszłość, aby czytać składy każdego produktu, nawet tego łagodzącego.

Maseczka jest u mnie z jakiegoś beatboxa bo sama nie lubię tego typu maseczek. Mając trochę czasu postanowiłam ją użyć. Jest mocno nasączona, ale bardzo źle wycięta. Czoło zbyt duże i otwory nie do końca pasują. W opisie jest informacja że gdyby podrażniła to należy zdjąć i spłukać. Poczytałam więc skład no i wiadomo co może zaszkodzić alkohol wysoko w składzie. Ale też propolis który bardzo często uczula. Twarz pod maską była nieprzyjemnie lekko piekąca. Nie wytrzymałam 10 minut. Po zdjęciu nic nie wmasowałam w twarz tylko starłam resztki i nałożyłam krem. Podsumowując maska w najlepszym wypadku nie zrobi nic. W gorszym podrażni.

Maska w płacie jest nasączona dużą ilością płynu. Jest duża, trochę ciężko ułożyć ją na twarzy. Delikatnie nawilża i wygładza skórę. Wzór produktu jest bardzo wyraźny i fajnie wykonany.

Maska wypaliła mi twarz, totalne nieporozumienie. Jeśli macie wrażliwą i problematyczną cerę to szczerze odradzam, jak normalną to może coś tam zdziała, ja musiałam zdjąć po 2 minutach. Na czwartm miejscu w składzie jest alcohol ktorego w masce za 13 zl moim zdaniem nie powinno być w ogóle. Dałam szansę i pomagam innym nie wydawać pieniążków;)

Maska uspokajająca a szczypie/pieczę (a u mnie to rzadkie zjawisko) i na trzecim miejscu w składzie alkohol (że też ja nie doczytałam tego wcześniej...) Maska ma wycięte otwory nie pasujące do twarzy, trzeba ja układać i nie wygląda to dobrze. Jest mocno nasączone aż spływa. Podrażniła mi powieki. A na koniec zostawiła klejacą warstwę z dodatkowych efektów- nic. NIE nigdy nie zamierzam jej ponownie kupić.

Bardzo słaba maska. Zupełnie nic nie zrobiła na mojej twarzy. Działanie uspokajające nie wiem na czym polegało. Nie nawilżyła. Nie oczyściła i nie rozświetliła. Kupiłam ją w promocji. Pozostawiła na twarzy lepki film, czego nie cierpię.

Niestety maska nie spełniła moich oczekiwań. Sama maska jest za duża przez co zsuwała się z twarzy. Gdy przypadkowo dotknęła wargi to bardzo piekła usta. Efektów po jej zastosowaniu nie zauważyłam żadnych. Na szczęście pozostałości po jej usunięciu szybko się wchlonęły, ale twarz pozostała taka "tępa".

Do zakupu tej maski usilnie namawiała mnie konsultantka w jednej z różowych drogerii, żałuję zakupu aż dwóch sztuk masek z tej linii. Mam w posiadaniu również tę z lisem. Zacznę od tego co najbardziej mnie zszokowało w „lepszej koreańskiej masce”: alkohol bardzo wysoko w składzie, który był wyczuwalny od razu po otworzeniu opakowania i przez cały czas trzymania płachty na twarzy. Esencja była bardzo wodnista, przez co płat całkowicie ją wchłonął. Po drugie: płachta! Co to za wycięcia?! Kto ma tak blisko rozstawione oczy i nos, a tak nisko usta? Nie wiem dla kogo powstała ta płachta, ale na mojej twarzy musiała być bardzo pozwijana, żeby wszystkie otwory pasowały. Miała być słodka panda, a wyglądała jak po dwóch zawałach i wylewie. Noszenie tej maski było bardzo niekomfortowe. Zaraz po aplikacji wyczuwalne było mocne pieczenie skóry, skład esencji wcale nie był taki dobry. Plus za bardzo szybkie wchłonięcie się esencji. Po zdjęciu płachty twarz była zaczerwieniona na policzkach, ale szybko to minęło. Skóra była bardzo chłodna, produkt zdecydowanie obniżył jej temperaturę. Dopiero po kilku minutach skóra rzeczywiście była ukojona, wszelkie zaczerwienienia uspokojone. Niestety nie można powiedzieć, że produkt wpłynął na nawilżenie mojej cery, którą konieczne było posmarowanie grubą warstwą kremu. Raczej nie dam się już skusić na inne maski z tej firmy.

Promocja i panda na opakowaniu sprawiły że maseczka trafiła w moje ręce. Używałam trochę maseczek tego typu dlatego nie zwróciłam uwagi ani na skład ani na właściwości - spodziewałam się raczej efektu nawilżenia i relaxu. I na wstępie zdziwienie bo zapach trochę mnie zdziwił, do tego po kilku minutach twarz zaczęła mnie swędzieć. W efekcie po 10 minutach ściągnęłam maskę - ani się nie odprężyłam, skóra wcale się nie nawilżyła - wręcz aż prosiła się o dodatkowy bodziec nawilżający. Podsumowując plus za nadruk, fajną tkaninę, dużą ilość preparatu i tyle...

Maskę dostałam od koleżanki na urodziny. Ładnie wygląda i budzi pozytywne skojarzenia (bo kto nie lubi pand). Płat maseczki jest dobrze nasączony (nawet aż za dobrze) i duży dzięki czemu obejmuje również szyję. Skóra jednak nie była jakoś specjalnie uspokojona lub choćby nawilżona, a alkoholowy zapach nie przypadł mi do gustu więc całkowicie ją zmyłam i nałożyłam krem. Maskę oceniam jako kosmetyk dobry dla cery mało wymagającej - coś raczej dla nastolatek do zabawy niż dla 30 latki z suchą cerą.

Kupiłam maskę bo spodobała mi się szara oprawa z biało czarną pandą i deklaracją o właściwościach uspakajających. W zasadzie zaraz po otwarciu poczułam mydlano- alkoholowy zapach, który niezbyt przypadł mi do gustu i sprawdziłam skład..alkohol na jednym z czołowych miejsc, chociaż na przodzie w dolnej części wytłuszczonym drukiem napisane, że produkt zawiera ekstrakt z miodu, kamelii japońskiej, wody lawendowej, nasion lnu i ziaren kukurydzy- same dobrodziejstwa bym rzekła! I tym się chyba zasugerowałem przy zakupie a tu taki zonk! W środku zwinięta maseczka, mocno nasączona płynem, która pierwszy raz odkąd używam maseczek była o kilka rozmiarów za duża ( chyba Koreańczycy pomyśleli, że mamy duże twarze) bo w zasadzie po nałożeniu na twarz końce zachodziły mi na włosy, otwory na oczy, nos i usta zupełnie nietrafione- pomarsczyłam i wklepałam płachtę, aby otwory były na miejscu. W zasadzie wzór pandy był bardzo ładny i miło było popatrzeć na siebie w lusterku ( taka polska panda z rumieńcami), ale wracając do sedna to po odczekaniu 15 minut ściągnęłam maseczkę i wklepałam jej nadmiar w twarz, dekold i ręce. W zasadzie właściwości maski oceniam na drugi dzień, ale tutaj od razu zauważyłam działanie bardzo słabe a w zasadzie po wchłonięciu moja twarz ani nie była nawilżona, ani nie nabrała blasku i świeżości a w zasadzie nawet mnie nie uspokoiła wręcz zdenerwowała bo lubię produkty PureDerm a tu taka maska, którą jak to producent deklaruje trzeba niechlubnie potraktować z przymrużeniem oka.

Maseczkę pandę dostałam na urodziny i długo czekała na swoją kolej, ale w końcu się doczekała. Płat jest duży i mocno nasączony płynem. Trzeba go trochę pozawijać, jeśli chcemy pandę na twarzy, a nie na szyi. Właściwości specjalnie żadne. Twarz po zdjęciu mokra od esencji, która musi się wchłonąć lub możemy ją wklepać. Polecam, ale jako zakup do zabawy z przyjaciółką, siostrą czy chłopakiem. Gwarantuje dużo śmiechu.