Serum trzech sióstr czyli trzech naturalnych olejów bogatych w składniki odżywcze dla piękniejszej skóry: z pestek malin, moreli oraz z marakui. Przyznam, że opis zarówno samego serum, jak i działania poszczególnych składników był na tyle intrygujący i przekonujący, że dałam mu szansę i kupiłam buteleczkę tego płynnego złota. I szkoda, że dla mnie złotem się nie okazało... Jest to ciekawy produkt, doceniam skład i widzę, że coś tam działa, ale jednak dla mojej skóry okazał się niewystarczający. Sądząc po opisie mogłam liczyć na znacznie większe efekty, więc tego mi tutaj zabrakło: większej skuteczności i bardziej widocznych rezultatów.
Opakowanie to szklana buteleczka z pipetą - dość pękata, dno wygląda jakby było z podwójnego szkła, bo wydaje się grube na pierwszy rzut oka. Do pipety mam tylko jedno zastrzeżenie, że szybko z niej wypływa olejek i trzeba sprawnie nakładać na twarz albo odpowiednią ilość nalać w zagłębienie dłoni. Nabiera dobrze, ale potem jakoś szybko ucieka z tej pipety. Poza tym nie mam innych uwag co do opakowania: całkiem wygodne, pipetą da się wyciągnąć serum aż do dna i można kontrolować poziom wydobycia, bo łatwo zaciąga to co się znajduje w butelce. Muszę jeszcze zaznaczyć, że pipeta ma super rozwiązanie czyli guziczek na górze, który na jeden klik nabiera (a potem dozuje) odpowiednią ilość - świetny pomysł!
Zapach jest ok, ale lepiej nie mieć zbyt wysokich wymagań ;) Nastawiałam się trochę na owocową słodycz marakui czy moreli, ale serum w ogóle nie pachnie owocami. Zapach jest raczej naturalnie wytrąconym aromatem olejów, czuć w nim trochę jakby zielone listki. Nie jest to zapach intensywny, na twarzy już przestaję go czuć, no ale nie jest to bomba soczystych owoców, a szkoda!
Producent zapewnia, że serum szybko się wchłania - o nie, nic z tych rzeczy! Jest to klasyczne serum olejowe, więc tak, zostawia nieco lepką powłokę na twarzy. Nie czepiam się tego, bo wiedziałam jakiego typu jest to serum, ale trzeba mieć na uwadze, że nie jest to bardzo lekki kosmetyk. Jest raczej bogate, trochę tłuste, i dokładnie tak samo zachowuje się na twarzy. Ja nakładałam jeszcze na niego krem i fajnie się to razem łączyło, ale całość zdecydowanie trzeba było zmatowić, bo skóra się świeciła.
Serum ma złocisty kolor, z pomarańczowymi przebłyskami. Widać je odrobinę na skórze, tzn. nadaje takiego złocistego odcienia, jakby lekkiej promienności. U mnie całkiem fajnie to wyglądało, bo mam jasny odcień cery, ale z żółtymi podtonami, więc serum nieco podbijało ten koloryt. Natomiast nie jestem pewna czy dobrze by to wyglądało na bardzo bladej skórze. Jedynie gdyby nakładać cieniutką warstwą, bo inaczej mogłoby być widoczne.
No i najważniejsze: działanie. Tu liczyłam na znacznie więcej. Przekonał mnie opis o bardziej elastycznej skórze, mniej widocznych zmarszczkach, odmłodzeniu i regeneracji skóry dojrzałej. I czar niestety prysł. Używałam serum przez wiele tygodni rano pod krem z filtrem i to co zauważyłam to znaczne zmiękczenie skóry, wygładzenie, rozświetlenie i poprawa kolorytu. Nie zauważyłam działania na zmarszczki ani na głębszą poprawę kondycji skóry. Liczyłam też na większe nawilżenie i odżywienie, być może także działanie w kierunku ujędrnienia. Przyznam, że opis mocno zaostrzył apetyt na rezultaty, a niestety nie zauważyłam nic rewolucyjnego.
Fajnie się sprawdziło na co dzień, ale trzeba pamiętać, że jest nieco tłuste i wymaga odpowiedniego wykończenia czy to dobrym kremem czy makijażem (u mnie kombinacja obydwu), żeby nieco tę tłustość zniwelować. Sympatyczne serum, które jednak jest dość przeciętne jeśli chodzi o działanie, za tę cenę niestety nic odkrywczego. Ja raczej poprzestanę na jednym opakowaniu.
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie