To mit, że przyroda najcudniej rozkwita niczym na dziecięcych obrazkach – kwiatkami z kilku kółek (z żółtym w środku), pod ogromnym, radosnym słońcem o patykopodobnych promykach. W pełnym słońcu kwiaty przekwitają za szybko, tymczasem w któryś z deszczowych dni poprzedniej wiosny – bardzo długiej i zimnej, wyszłam po coś na chwilę do ogrodu spokrewnionej Kobietki, i aż przystanęłam, szeroko otwierając oczy i głęboko wciągając powietrze. Wczesnowiosenne kwiaty wciąż jeszcze nie przekwitły, a późne – już zaczęły rozkwitać, więc ogród aż kipiał od od barw różu, błękitu, żółci i bieli, w oprawie nisko wiszących, ciemnoszarych, deszczowych chmurzysk – niczym z ekranizacji prozy Tolkiena, lub kryminałów Becketta, i pachniał upojnie – zadowolonymi z wilgoci hiacyntami, narcyzami, irysami, magnolią, trawą, a nawet ziemią – puszystą pod stopami od wysiłków dzielnych tłuściutkich dżdżowniczek.
I nagle ten ponury, zimny i mokry dzień, który zaczęłam chłonąć wszystkimi zmysłami wydał mi się – zachwycający, idealny. Znacznie piękniejszy od letniego skwaru prażącego bezlitośnie wszystko, co żywe, a aromat tego cudu Matki Natury natychmiast przywołał mi skojarzenie z wodą toaletową – Chanel No 19.
Uwielbiam i stosuję Chanel No 19 Poudre (o którym już pisałam na Portalu Wizaż), jako miłośniczka waniliowo słodkawych nut (w bazie tej kompozycji reprezentowanych przez fasolkę tonkę, towarzyszącą mocnemu irysowi), natomiast z kolei No 19 EDP - w wersji wody perfumowanej ma mniej jakby... wodnych, deszczowo, ozonowo ożywczych akordów, więc to właśnie wyniosła, ultraelegancka, a jednocześnie aż organicznie sensualna woda toaletowa No 19 EDT najbardziej mi przypomina malarskość i piękno ukwieconego, wiosennego ogrodu w chłodny, deszczowy dzień.
Ta przecudna, ożywcza, niesamowicie wyrafinowana kompozycja o akordach zielonych, drzewnych, ziemistych, pudrowych, aromatycznych, kwiatowych, mszanych i świeżych, tak jak i wizja tamtego dnia nie spodoba się Wszystkim, ale jeśli już się spodoba – uzależni. Pachnąca tak niebanalnie Kobieta z pewnością intryguje i zwraca uwagę – świeżością, wdzięczną zmysłowością i elegancją.
To niezwykle szykowne, a jednocześnie bardzo odmładzające, i niestety kosztowne perfumy, ale warte każdej złotówki, a tak czy inaczej gorąco rekomenduję testy, i to każdej z trzech kompozycji niezwykłej serii Chanel No 19. Uchodzi już za kultową, i składające się na nią perfumy nie są w Polsce zbyt popularne, co akurat uważam za ich wielki atut.
Zalety:
- kompozycja – przepiękna, ultraelegancka, pudrowo-zielono-świeża – w późniejszych latach życia ulubione perfumy Coco Chanel - o akordach zielonych, drzewnych, ziemistych, pudrowych, aromatycznych, kwiatowych, mszanych i świeżych;
- trwałość – wyjątkowa – na ciele i na ubraniach;
- projekcja – obłędna – intrygujący aromat bujnego, majowego ogrodu w chłodnym, deszczowym powietrzu z do końca przeplatającymi się i doskonale wyczuwalnymi, harmonijnymi kolejnymi nutami;
- oryginalność zapachu – nie tylko z uwagi na cenę to niepopularne w Polsce, bardzo klasyczne, ale unikatowe perfumy – mnie to cieszy, bezczelnie uważam, że banalnie jest pachnieć, jak "wszyscy na dzielni";
- flakonik – wyjątkowo elegancki szklany prostopadłościan o bladozielonej zawartości – prostota tylko potwierdzająca luksus tej wody
Wady:
- cena – bardzo wysoka – ale to klasa sama w sobie, o wybitnych trwałości i projekcji – i coraz częściej widuję te perfumy w eleganckiej sieciowej drogerii w promocyjnej cenie