Miałam już do czynienia z maską HH z miodlą indyjską, która stała się jednym z moich faworytów wśród maseczek do twarzy. Zachęcona tamtym produktem, postanowiłam sięgnąć po kolejną, w nadziei, że okaże się równie dobra. Maska błotna zdecydowanie nie jest produktem dla każdego.
Kupiłam ją w aptece za ok. 12 zł, ale kosmetyki Himalaya Herbals można też kupić na stronie producenta. Maska zamknięta jest w poręcznej tubce na zatrzask. Ma gęstą, gładką konsystencję, która nie spływa podczas aplikacji. Producent poleca rozrzedzić maskę wodą, ale ja tego nie robię, właśnie z tego względu, że byłaby za rzadka. Maska ma żółtawy kolor i intensywny orientalny zapach. Mnie on nie przeszkadza, przypomina mi woń kadzideł.
Po nałożeniu maski na twarz spodziewałam się lekkiego mrowienia jak przy wersji z miodlą. Nie przygotowałam się jednak na to, że będzie tak bardzo paliła w twarz. Najgorsze jest to, że to uczucie mija dopiero po ok. 5-7 minutach, a trzymanie mocno szczypiącej maski na twarzy nie jest miłe. Staram się aplikować ją dosyć cienką warstwą, co kilka minut spryskuję buzię wodą, aby nie zaschła, a po 10 minutach zmywam. Kosmetyk ciężko usunąć samymi dłońmi, bo po zetknięciu z wodą staje się lekko tłustawa, więc zawsze używam do tego celu wacików kosmetycznych lub gąbki do twarzy. Trzeba ją zmywać bardzo uważnie, bo źle zmyta pozostawia na ręczniku brzydkie żółte ślady.
Efekty są widoczne od razu: pory są zwężone, twarz gładka, a przede wszystkim oczyszczona, choć przez to nieprzyjemnne podszczypywanie, nadal wrażliwa na dotyk. Mam cerę mieszaną ze świecącą strefą T - maseczka wchłania sebum, dzięki czemu mogę się cieszyć matową cerą na jakiś czas. Podejrzewam, że przy regularnym stosowaniu efekty długo się utrzymują.
Maskę stosowałam raz na jakiś czas, tylko wtedy, gdy czułam, że moja skóra potrzebowała dobrego oczyszczenia. Używałabym jej regularnie, ale palące uczucie jest tak nie miłe, że nie potrafię zmusić się do częstszego stosowania kosmetyku. Na pewno nie nada się do cer bardzo wrażliwych i suchych. U mnie nie spowodowała przesuszenia, bo nie stosowałam jej regularnie. Podejrzewam, że często używana mogłaby podrażnić i wysuszyć buzię. Maska mnie nie uczuliła i nie spowodowała swędzenia czy wysypki.
Co do efektów po tej masce, to są one bardzo dobre, ale komfort używania jej zdecydowanie nie umila czasu zabiegu przez to okropne pieczenie. Po raz kolejny jej nie kupię, a maseczkę polecam odważnym.
Dla ciekawskich podaję skład: Aqua, Clay Minerals, Fuller’s Earth, Glycerin, Bentonite, Kaolin, Vetiveria Zizanoides roqt Extract, Juglans Regia Shell Extract, Xanthan Gum, Methylparaben, Propylparaben, Disodium EDTA, Sodium Lauryl Sulfate, Fragnance, CI 14700.
Używam tego produktu od: pół roku
Ilość zużytych opakowań: tubka