Biochemia Urody Enzymatyczny proszek myjący 

Wybierając kosmetyki do pielęgnacji cery tłustej zwracam uwagę na skład. Kupują produkty z biochemia urody mam pewność że produkt jest naturalny. Jeśli chodzi o peeling składa się on z dwóch składnikow które trzeba ze sobą pomieszać. Jest to łatwe do zrobienia. Wszystko zapakowane w woreczki i plastikowe pudełka (niestety). Po peelingu skóra jest bardzo miękka, po pierwszym użyciu byłam zachwycona ponieważ nigdy nie stosowalam peelingu enzymatycznego. Nie podraznia skóry, nie powoduje zaczerwienienia A wręcz przeciwnie skóra jest jaśniejsza i wydaje się bardziej elastyczna. Produkt wystarcza na długo.

Zacznę od tego, że moja cera jest baaardzo wymagająca - niby nie tłusta ani nie sucha ale często odwodniona no i z rozszerzonymi porami. Czasami pojawiają się niedoskonałości. Dlatego kosmetyki, których używam są skrupulatnie przeze mnie selekcjonowane, czytam składy i wybieram te jak najbardziej naturalne. Peelingi używam regularnie, na zmianę enzymatyczne i ziarniste. Ten z BU bardzo lubię za skromny i przemyślany skład oraz za działanie oczywiście. Ja nakładam na mokrą twarz suchy proszek i przez chwilę masuję skórę. Zostawiam na kilka minut jako maseczkę. Peeling rozjaśnia i pięknie wygładza, nie podrażnia mojej skóry. Kremy po takim zabiegu lepiej się wchlaniają.

Ostatnio zmieniłam sposób peelingu skóry. Cerę mam mieszaną, skłonną do odwodnień i niedoskonałości. Po złym doświadczeniu z ziaja manuka pasta oczyszczająca i serum z marion, nawet moje sposoby bardziej naturalne zdawały się drażnić skórę (korund, zmielona kawa, silikonowa myjka itp.). Kilka dni kuracji z maścią z witaminą A, brak peelingu i żel z aloesu pomogły wyjść z tematu. Zwyczajowo mocniejszy peeling robiłam 2 razy w tygodniu, do tego maski z glinek a na co dzień zmywałam twarz albo mydłem z węglem, aleppo, albo tylko hydrolatem. Rano twarz przemywam tylko wodą. Obecnie duży udział w zmianie pielęgnacji ma ten proszek. Używam go co drugi, trzeci dzień na wieczór, kiedy zmyje już pierwszy makijaż - np olejami, płynem micelarnym bądź mydłem. Raz w tygodniu zmywam twarz olejami z silikonowa myjką,plus parówka, później zmycie z twarzy np. mydłem z aleppo, opcjonalnie maseczka z glinki. Tylko raz w tygodniu mocny peeling z olejem np. z korundu i maska z glinki z kapką oleju. Oczywiście ten tryb nie jest ściśle przeze mnie przestrzegany, bywam leniwa ;) w kwestii zabiegów tego rodzaju, ale jest to taki tygodniowy max dla mojej skóry aby nie przesadzić. Skóra mi się zapycha i tłuści,pory rozszerzają w szczególności w upały więc no niestety...więcej trzeba się namęczyć. Zimą pewno będzie to rzadsze. Co do działania samego proszku i jego stosowania: Stosuje go jak zaleca producent, rozpuszczam delikatnie na dłoni, robi się taka jakby pianka, masuje twarz, chwilę zostawiam i spłukuje. Efekt - wygładzona twarz, rozjaśniona, lekko złuszczona i oczyszczona.Zdaje się bardziej promienna, ostatnimi czasy wygląda dość dobrze, ma mniej niedoskonałości, jest lepiej odżywiona i nawilżona (jak wiadomo po lekkim peelingu składniki z kosmetyków pielęgnacyjnych wchłaniają się lepiej). Oczywiście jak zawsze, to kwestie indywidualne, nie każdemu to posłuży, nie każdemu się spodoba. Peeling przyszedł do mnie w formie buteleczki z dozownikiem, niestety zdolna ja, rozwaliłam ją, więc przełożyłam do innego pojemniczka. Jedno opakowanie starczyło mi na miesiąc (nie stosuje go dużo jednorazowo).