Oj, długo zbierałam się do tej recenzji- bo jak tu opisać i nazwać to, co nienazwane?... :) Zazwyczaj podchodzę trochę emocjonalnie do perfum, ale te naprawdę przebijają wszystko, co wcześniej wąchałam- uwaga, narażam się na zarzut bluźnierstwa!- nawet słynne Parisienne YSLa.
Zapach to niezwykły, jestem chyba jeszcze za młoda żeby nazwać go swoim signature scent, ale to Twilight jest jego jak dotąd najbliżej.
Zniewalający. Pełen zwodniczego blasku, wykwintnego wdzięku, uwodzicielski. Kupiłam go w ciemno w promocji przez internet (teraz, kiedy już go znam zapłaciłabym za niego każdą cenę), zasugerowałam się opisem piramidy zapachu, myślę sobie- bergamota? jaśmin? kadzidło? coś dla mnie, biorę. Flakon prosty, mocno przypomina mi biały flakon Donny od Trussardiego. Pierwsze psiknięcie- zaskoczenie, taki dumny i spokojnie rozpościerający się. Ale nie zwalił mnie z nóg ani nie skosił wszystkich wokół, tylko rozwinął się pięknie w coś niebanalnego. Był jak eliksir miłości. To chyba zasługa mocnego kadzidła, które działa tak hipnotycznie...- i na mężczyzn, i przede wszystkim na mnie samą, kiedy nim pachnę chodzę jak w transie. Tak pachnie ponadczasowa elegancja retro, spacer ośnieżonymi Plantami z Ukochanym, moja indyjska chusta i futrzany kołnierz. To perfumy jakby nie z tych czasów, tajemnicze, upajające, wydarte wspomnieniom sprzed kilku dekad, zamknięte w klasycznym flakonie jakby czas się w nich właśnie zatrzymał. Chwilo, jesteś piękna, trwaj!...
Nie pozwala o sobie zapomnieć- łagodnie miękki a przy tym niezwykle wyrazisty i trwały (ogon jak stąd na Kamczatkę!), na sobie czuję go dwie doby a trzeciego nutę bazy, wyczuwam wtedy akordy bursztynu i jakiegoś egzotycznego drewna. Na ubraniach trzyma się do samego prania.
Taki ciepły, orientalnie ciężki, leśny, drzewno- ziołowy i pudrowy zarazem, wibrujący, skrzy się i tańczy wokół. Cały dzień czuję słodką piwonię i ostry jaśmin, końcowe nuty piżma i sandałowca w finale otulają jak miękki koc przy kominku. Oryginalny, tak inny od wszechobecnych dusicieli Halle Berry (Reveal w Rossmanie) czy innych tam pospolitych CThru.
Wyjątkowy jest też z prywatnych względów- pierwszy raz nim pachniałam w moją i mojego Ukochanego drugą rocznicę- cały dzień z Nim spędzony i to pod znakiem TAKIEGO zapachu, więc odtąd już zawsze będzie mi się miło kojarzył :D dla mnie już jest obrosły legendą. Silnie uzależniający.
Oczywiście, to ocena baardzo subiektywna, każdy musi je powąchać sam. Perfumy bardziej jesienno- zimowe niż wiosenno- letnie, ale raczej ciężko będzie mi się z nimi na te kilka cieplejszych miesięcy rozstać.
To narkotyk, nie perfumy.
Używam tego produktu od: miesiąca
Ilość zużytych opakowań: pierwsze z wielu :)