Byłam ciekawa, bo nowość, zamówiłam odlewkę. Przetestowałam i uznałam, że tak, ładne, ładne, ale właściwie bez przesady, nic aż "takiego". Odfajkowałam zapach na długiej liście "do testów" i postanowiłam zapomnieć. ALE. Coś, nie wiem dzisiaj, co to było, sprawiło, że wróciłam do tego zapachu. I to była bardzo dobra decyzja, bardzo. Tak dobra, że jest to dziś jeden z moich ukochanych zapachów.
Ale po kolei. Wiedziona jakimś dziwnym przeczuciem, naprawdę, bo nie wiedziałam tak naprawdę, dlaczego postanowiłam dać im kolejną szansę, "zapodałam" je po całości, globalnie, intensywnie, raz, drugi, trzeci... I może sama bym nie zwróciła uwagi, aż nagle usłyszałam komentarz. Okoliczności były nieciekawe, bo ktoś mi bliski w szpitalu, operacja, wiele znaków zapytania, złe rokowania, długie korytarze... A jednak zapach przebił się przez to wszystko. Pewnego dnia szłam tym smutnym korytarzem, noga za nogą. I nagle usłyszałam, mimochodem, jak pewien pacjent (nawiasem mówiąc, całkiem przystojny pan)spacerując korytarzem, skomentował do towarzyszącego mu rehabilitanta, gdy mijałam ich, przechodząc obok, że ach, już zapomniał, jak to jest czuć perfumy, a te są tak piękne. Tylko ja tam byłam, więc zarozumiale zakładam, że chodziło właśnie o mnie. I uwierzcie mi, te okoliczności, ten okres były dla mnie tak trudne, ale tę chwilę pamiętam do dziś. Taki mały promyk słońca. A zapach jest moim cudem, jak ten czas wtedy. Jest cudownie piękny, a jego projekcja zaskakuje.