Yves Saint Laurent Black Opium Intense EDP 

Bez szalu. Mniej intensywny od klasyka, z mniejsza iloscia kawy, przypraw i owocow. Brak mu rowniez tej niesamowitej glebi klasyka. A co mamy w Black Opium Intense EDP? Dosc sympatyczna, chociaz niemrawa slodycz. Utopiony w tej slodyczy jasmin. Krotka chwile z absyntem na samym poczatku. Na mnie tez nie jest zbyt trwaly, za co odejmuje mu jeszcze jedna gwiazdke - lubie ten oblok slodkich perfum, ktory unosi sie wokol mnie, a Black Opium Intense EDP szybko robi sie bliskoskorny i snuje sie na mojej skorze bez wiekszego zapalu. Nie polecam jakos szczegolnie - chyba, ze fankom klasyka, to wtedy warto wyprobowac i porownac :-).

Otwarcie Black Opium jest słodko – kwaśne. Czuję świeżo zaparzoną kawę w tle, a na przedzie jeżyny zatopione w absyncie. Intense jest rzeczywiście bardzo mocna. Nie pachnie alkoholem, nie włożyłabym go do kategorii “booze”. Nie da się ukryć, że jest używany prze zemnie na wyjścia, na imprezy. Dla mnie jest to przyjemniaczek.Po około godzinie wygładza się i uspakaja. W dalszym ciągu pachnie intensywniej od klasyka, ale nie ma już tutaj żadnych akordów wyskokowych. Kwiat pomarańczy w postaci cukierków zdecydowanie poprawia mi nastrój. Otula mnie słodka woń waniliowego latte z dodatkiem lukrecji, która dodaje pikanterii. Na mojej skórze jest bardzo trwałym zapachem – utrzymuje się około 7 godzin, cieszy się dobrą projekcją.Choć nie jest to zapach odkrywczy, to noszenie go sprawia mi wielką przyjemność. Jakoś tak dobrze potrafi się zgrać z moją skórą. Nie zamierzam narzekać!

Niewielka ilość recenzji po roku od wprowadzenia na rynek... Odrobinę mnie ucieszyła i postanowiłam dać szansę flankerowi Black Opium. Opisywany przymiotnikiem liquorish zaintrygował mnie na tyle, że mając okazję nabycia go trochę taniej niż w cenie regularnej skorzystałam. Na plus lub minus tych perfum (zależy czego szukamy) jest to, że są chyba najbardziej inne od oryginału. Owszem baza kawowo-waniliowa jest ta sama ale nie ma cudownego pieprzu, mojej kochanej słodkiej gruszki, drzewa kaszmirowego ... przez co moim zdaniem te perfumy już nie są tak orientalne jak pierwowzór. Z drugiej strony mamy tu malinojeżynę, lukrecję i akordy absyntowe które bardzo wyraźnie wybijają się na początku. Absynt czyli piołun, anyż i koper tutaj wydane w niebieskim odcieniu do koktajli. Coś musiało zniknąć, żeby mogło powstać coś nowego. To już nie podróż do krajów orientu ale do XIX/XX wiecznej Francji, klimatów bohemy... albo angielskich klubów nocnych. Jest mniej słodko i mniej kawowo (niestety)- chociaż to nadal słodziak. Jest bardziej z pazurem, trochę surowiej, trochę ciężej i charakterniej ale krótkotrwale. Obstawiam, że 8/10 przypadkach fankom BO będzie podobał się mniej... Sama zastanawiałam się, jaką mieć na ich temat opinię. Zirytowałam się tym, że na nadgarstku bardzo szybko ulatują, zapach na sobie czuję ok 2 godzin potem przez kolejne 2-4 są już bardzo bliskoskórne. Podczas testów non stop nakładałam je ponownie. Z kolei mój mąż stwierdził, że wyszedł z domu i pachniał moimi perfumami bo się do niego przyczepiły... więc być może mój nos bardzo szybko się do nich przyzwyczaja. Niemniej na nadgarstku naprawdę ulatują w 15 min. Nazwa Intense więc zupełnie nie trafiona. Black Opium Darker, Black Opium Clubbing Night? Z mojej ogromnej sympatii do tej linii wystawię 4/5 chociaż zasługują chyba na 3. W przeciwieństwie do podstawowych nie są na tyle popularne, że pachnie nimi co 2 kobieta. Czyli istnieje prawdopodobieństwo, że czasem je założę. Trochę traktuje je jako moje "gulity pleasure" kupione po roku od skończenia butelki Black Opium. Myślę, że mogą spodobać się fankom cięższych perfum. Jednak nie jest to nic co wyróżni nas zapachowo na tyle, że zapadnie nowo poznanemu mężczyźnie w pamięci jeśli na taki efekt liczymy. Plus za próbę zrobienia czegoś innego na uwielbianej przez wiele dziewczyn bazie. Minus za to, że w sumie mogłoby być bardziej kawowo, mroczniej, dymniej (?)- wtedy może wyszedłby hit.

Perfumy są bardzo trwałe, zapach utrzymuje się na ubraniach nawet przez kilka dni. Perfumy moim zdaniem pasują raczej na jesienny, zimowy wieczór. Kojarzą mi się z elegancją, klasą. Powiedziałbym, że jest to raczej nieco "cięższy" zapach, ale nie jest przytłaczający. Wyczuwalna jest słodkawa nutka wanilii, ale również świeży zapach jaśminu, kwiatu pomarańczy. Zapach zdecydowanie wyróżnia się spośród innych perfum w pozytywnym znaczeniu. Moim zdaniem zapach jest ładniejszy od czarnego Opium.