Uwielbiam wszelkie peelingi, powtarzam to przy każdej recenzji jakiegokolwiek peelingu. Oczywiście zdarza się się wpadnie w moje ręce kosmetyk, który słabo działa i nie jestem zadowolona, każdemu przecież nie dogodzisz. Jestem fanką mocnych zdzieraków, które dają widoczny efekt, a przy tym nie wywołują podrażnień. W wypadku Peelderm L dostaje wszystko i to w stu procentach. Na początku jednak swojego wywodu zaznaczę, że choć producent przeznaczył kosmetyk do twarzy i ciała, ja ograniczyłam jego stosowanie tylko do buźki, bo tak sobie po prostu założyłam na początku i tak mi zostało. Jednak co jakiś czas przychodzi mi myśl, by zastosować go również na ciało. Jeśli kiedyś to zrobię, wrócę do recenzji i podzielę się opinią i w tej sferze, teraz skupie się na twarzy.
Peeling zapakowany jest w odpowiednio miękką tubkę o estetycznej szacie graficznej z czytelnymi napisami. Dodatkowo zapakowany jest w tekturowe pudełko, którego design jest taki sam, jak tubki. Szczegóły widoczne są na zdjęciu dołączonym do opisu kosmetyku, więc co się będę rozpisywać. Widać jak jest. Tubka zamykana jest za pomocą klapki, co jest dla mnie najwygodniejszym rozwiązaniem. Otwór jest standardowej wielkości, mógłby być nawet kilka milimetrów szerszy ponieważ sam kosmetyk jest gęsty. Miękkość tubki ułatwia jego wyciskanie na zewnątrz, a wielkość otworu nie stanowi przeszkody, ale też nieco większy byłby w sam raz. Tubka za każdym razem wraca do swojej pierwotnej formy i zasysa nieco powietrza, które później ułatwia wypychanie kosmetyku na zewnątrz. Nie ukrywam, że trzeba przyłożyć do tego nieco siły.
Peeling posiada gęstą, kremową, w mojej ocenie konsystencję wręcz pasty. Spowodowane jest to tym, że w kremie zatopionych jest mnóstwo drobinek, które zagęszczają tę konsystencję. Produkt jest bardzo wydajny ponieważ dzięki konsystencji i ilości drobinek wystarczy niewiele by wykonać masaż twarzy. Oczywiście, używając go do całego ciała szybciej się skończy, to oczywiste. Jest też kosmetyk nieco suchy w odczuciu, więc nakładam go na zwilżoną skórę, albo (i robię tak częściej) wyciskam odrobinę na dłoń, następnie dodaję do tego żel do mycia twarzy, rozsmarowuję mieszankę w dłoniach i przystępuję do działania. Produkt jest bardzo wydajny ponieważ dzięki konsystencji i ilości drobinek wystarczy niewiele by wykonać masaż twarzy. Oczywiście, używając go do całego ciała szybciej się skończy, to oczywiste.
Niezależnie od sposobu podania, peeling działa rewelacyjnie na skórę. Drobinki są średniej wielkości, nie są ostre, krawędzie są odpowiednie. Tutaj znajduję ten jedyny minus kosmetyku, ponieważ rzeczone drobinki są wykonane z plastiku! Łyżka dziegciu w beczce miodu. Gdyby tak dało się je wymienić na coś bardziej przyjaznego dla naszej planety. Działanie mają rewelacyjne. Po zakończonym zabiegu skóra jest niesamowicie wygładzona, miękka, elastyczna i jędrna w dotyku wręcz nie mogę powstrzymać się o głaskania się po tak odświeżonej cerze. Wszelkie szorstkości, zrogowaciały naskórek i co tam jeszcze zamieszkuje niepotrzebnie skórę znika. Mało tego, choć krem jest mocny, nie podrażnia mojej skłonnej do uszkodzeń odwodnionej skóry. Do tego pozostawia ją leciutko nawilżoną (to chyba faktycznie wpływ zawartego w składzie kwasu mlekowego). Lubię peelingi do twarzy z korundem, ale uważam, że ten jest jeszcze lepszy. Żałuję tylko, że te drobinki są plastikowe. Kładzie się to nieco cieniem na tym kosmetyku. Nie jestem jeszcze dobrze zorientowana w tych kwestiach i mogę się mylić, ale wydaje mi się Polyethylene to sztuczne tworzywo. Jednak pozostawię tę kwestię mądrzejszym ode mnie. Ja dopiero raczkuje w temacie ekologicznych aspektów wokół siebie, więc nie chcę wprowadzać w błąd.
Znalazłam w składzie również Cocamidopropyl Betaine, który to składnik wywołuje u mnie alergiczne efekty na skórze głowy. Jednak w tym wypadku nie zauważyłam jakiegoś negatywnego wpływu. Z tego co wyczytałam, to ten składnik jest alergenem dla owłosionej skóry głowy. Miałam kiedyś żel do mycia twarzy z nim i też wywołał swędzenie, ale może to też kwestia stężenia. Tutaj jednak wszystko jest w porządku.
Podsumowując: peeling jest jednym z lepszych, jaki dotąd używałam, ale dla coraz bardziej świadomych ekologicznie plastikowe drobinki peelingujące stają się problemem (może głośne apele do producentów, którzy stosują niechciane składniki i wciąż testują na zwierzętach przyniosą pozytywny skutek).
Zalety:
- konsystencja
- opakowanie
- idealnie złuszcza naskórek
- pozostawia skórę miękką, niesamowicie gładką, elastyczną i jędrną
- nie podrażnia
- nie wysusza
- kwas mlekowy lekko nawilża
- bardzo wydajny
- zawiera mnóstwo drobinek
- bezzapachowy
Wady:
- niestety drobinki wykonane z tworzywa sztucznego (dlatego mimo zachwytu nad efektami, zabieram jedną gwiazdkę)
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie