Gdy już pozna się kosmetyki z naturalnymi składami, to potem trudno nie zauważyć chemii w innych produktach i jej nie poczuć na własnej skórze. Dlatego ucieszyło mnie, że Bielenda ma serię Eco Nature. Gdy mój naturalny peeling zaczął pokazywać dno, a ja zapomniałam zakupić nowy w Internecie, musiałam na szybko poszukać godnego następcy. Postawiłam na detoksykujący peeling do twarzy, który miał dobre opinie wśród klientek.
Opakowanie
Na moją decyzję zakupową największy wpływ miała zawartość opakowania, ale najpierw to jemu poświęcę kilka zdań, bo bardzo mi się spodobało. Jest to stabilna, niezbyt twarda tuba na „klik”, wykonana z nieco chropowatego materiału. Dzięki czemu dobrze leży w dłoni i się z niej nie wyślizguje.
Tubka ma biały kolor. Na jej przodzie widnieje grafika trawy cytrynowej, kokosa i zielonej herbaty – składników peelingu. Jest soczyście zielona z kwiatkiem w kolorze fuksji. Co świetnie się komponuje w przyjemną dla oka całość. Logo firmy w srebrnym kolorze jest dopełnieniem tej udanej kompozycji. Napisy są czytelne i nie ma ich zbyt dużo. Ścisk i tłok zaczyna się na odwrocie tuby. Bez lupy nie podchodź:) No, ale gdzieś producent musiał je umieścić, więc nie ma co marudzić. Tym bardziej, że szata graficzna peelingu zachęca do jego kupna swoją świeżością i naturalnością. Nie bez znaczenia jest dla mnie także to, że produkt Bielendy opakowany jest w tubkę wykonaną z materiału pochodzącego z recyklingu. Można tylko bić brawo!
Konsystencja, kolor produktu
Peeling ma zaskakująco luźną konsystencję, chyba z taką jeszcze nie miałam do czynienia, w produktach z tej kategorii. Ma ona kolor jasno zielony, tak jak kiwi i zawiera peelingujące, delikatne w dotyku drobinki, koloru czarnego, co jeszcze potęguje wrażenie, że jest to owocowy przecier z kiwi. W trakcie użytkowania kolor produktu z zielonego, zmienia się na przezroczysty z poświatą zieleni.
Zapach
Oczekiwałam aromatu kokosu, trawy cytrynowej albo zielonej herbaty, bo jakżeby inaczej. Tymczasem nie wyczuwam tego rodzaju orzeźwiających składników w tym produkcie, choćbym nie wiem jak długo go wąchała. Zapach nie jest mroczny ani nachalny, ale dla mnie nie jest on świeży. Pod tym względem przeżyłam drobne rozczarowanie. Nie potrafię nawet nazwać tego, co czuję w tym peelingu, a to oznacza, że kompozycja jest małowyrazista i niejednoznaczna. Wiem natomiast, że nie polubiłam tego zapachu.
Skład produktu
Na opakowaniu widnieje informacja, że peeling zawiera aż 99% składników pochodzenia naturalnego. I to jest bardzo dobra wiadomość! Ten 1% to konserwanty, które, jak pisze producent, zapewniają trwałość kosmetyku i komfort aplikacji. Mowa tu zapewne o Benzyl Alcoholu oraz o Sodium Benzoate. Ten drugi składnik jest bezpieczny dla kobiet w ciąży, a reakcje alergiczne wywołuje niezwykle rzadko. Czasami może tylko podrażniać oczy i jeszcze rzadziej skórę.
Produkt ma wegańską recepturę i jest certyfikowany przez PETA, jako wolny od okrucieństwa #crueltyfree. Barwniki i kompozycje zapachowe w nim zawarte nie są syntetyczne tylko naturalne. W moim odczuciu peeling ma bardzo dobry skład, bezpieczny dla skóry.
Wrażenia z użytkowania i efekty
Jak już wspominałam peeling ma rzadką konsystencję. Co nie jest bez wpływu na komfort jego użytkowania. Produkt jest bowiem dość niestabilny i może spływać ze skóry, co przytrafiło mi się, gdy po raz pierwszy peeligowałam nim czoło. Wówczas część peelingu zsunęła mi się niemal na oko, na szczęście zatrzymałam ją w ostatniej chwili:)
Potem już, znając jego właściwości, uważałam, aby sytuacja się nie powtórzyła. Z miłych wiadomości – produkt bardzo delikatnie, ale skutecznie złuszcza naskórek. Stosuję go najczęściej trzy razy w tygodniu i nie zauważyłam, by kiedykolwiek podrażnił mi cerę. Nie była nawet zaczerwieniona.
Podczas zabiegu nakładam niewielką ilość peelingu na buzię i masuję twarz około trzy minuty. Już zmywając go z buzi czuję, że jest ona bardzo gładka i przyjemna w dotyku. A do tego odświeżona, zadbana i dobrze oczyszczona. Cieszę się, że peeling nie działa agresywnie, bo mogę go dzięki temu stosować częściej, bez szkody dla skóry, przygotowując ją każdorazowo na dalszą część pielęgnacji czyli na aplikację serum oraz kremu.
Podsumowanie
Peeling Bielendy ma bardzo dobry, naturalny i bezpieczny dla skóry skład. Jest też przyjazny środowisku z uwagi na fakt, że jego opakowanie wykonano z materiału pochodzącego z recyklingu. Nie jest testowany na zwierzętach, to jego dodatkowy atut. A do tego jest wolny od okrucieństwa.
Produkt ma ciekawe, przyciągające wzrok opakowanie. Jest wydajny, łagodny dla skóry. Ale swoje zadanie spełnia bardzo dobrze. Nie uczula i nie powoduje podrażnień. Nie zawiera sztucznych barwników ani syntetycznych substancji zapachowych. Jego słabą stroną jest natomiast zbyt lejąca konsystencja, która może nastręczyć kłopotów przy użytkowaniu.
Nie przypadł mi do gustu też jego zapach, ale to kwestia bardzo indywidualna i nie wpływa na funkcję, jaką ma do wypełnienia peeling.
Czy kupię go ponownie? Nie mówię „Nie”. Chyba że znajdę produkt z równie dobrym składem i o odpowiedniej dla mnie konsystencji. Czy go polecam? Tak! Bo warto go wypróbować, choć nie jest idealny.
Zalety:
- Opakowanie na „klik”, wykonane z materiału pochodzącego z recyklingu
- Trafiona w punkt, zachęcająca do kupna, szata graficzna tuby
- Bardzo dobry, naturalny skład produktu (aż 99% składników pochodzenia naturalnego). Bezpieczny dla skóry
- Łagodne konserwanty
- Produkt bez sztucznych barwników i syntetycznych substancji zapachowych
- Ładny kolor produktu – jak kiwi
- Łagodne, choć stanowcze działanie – dobrze złuszcza martwy naskórek
- Cera po użyciu produktu jest bardzo gładka, oczyszczona i odświeżona, jak należy
- Peeling nie testowany na zwierzętach, wolny od okrucieństwa
- Nie podrażnia, nie uczula
Wady:
- Konsystencja peelingu jest zbyt rzadka, spływa z twarzy, może trafić do oczu, co odbiera komfort jego używania
- Zapach nie przypadł mi do gustu, choć jest naturalny
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie