Johnson's No More Tears, Bedtime Shampoo Szampon na dobranoc (nowa wersja)

Potrzebowałam jakiegoś delikatnego szamponu ponieważ mimo, że mam dużo włosów to są one bardzo cienkie i szybko się przetłuszczają. Nie zawiodłam się tym produktem. Szampon znajduje się w estetycznym opakowaniu, które pozwala w pełni wykorzystać produkt. Po otwarciu od razu czuć delikatny, otulający zapach, który faktycznie nastraja do snu. Sam produkt po nałożeniu bardzo ładnie się pieni, a zapach przez jakiś czas utrzymuje się na włosach. Szampon pięknie odświeża włosy i pozostawia je sypkie. Nie zauważyłam różnicy jeśli chodzi o przetłuszczanie się włosów. Jestem pewna, że jeszcze wrócę do tego produktu.

Przezroczysta butelka w kolorze fioletu z etykietą, na której został umieszczony rysunkowy uśmiechnięty bobas, gwiazdki, księżyce oraz serduszka z systemem otwierania poprzez naciśnięcie wgłębienia w przeciwległym punkcie do otworu wylotowego zachęciła do zakupu w Rossmannie poprzez dużą pojemność, bo aż 500ml i wskazaniem, że jest to kosmetyk ułatwiający zasypianie. Zapach lawendy kosmetycznej, wcale nie przypominającej kulek na mole z szafy babci (cała seria Bedtime ma to do siebie), pomaga wyciszyć aktywną na codzień latorośl (a nawet rodzica), szczególnie jeśli korzysta się ze wszystkich kosmetyków z serii (my akurat użytkowałyśmy jeszcze płyn do kąpieli i mleczko). Konsystencja lejąca, kolor brak, bo jest idealnie przezroczysty; dobrze pieni się w kontakcie z wodą, jedną kroplą można spokojnie umyć główkę malucha. Nie podrażnia skóry ani oczu, trzeba jednak ostrożnie go dozować, ponoewaz jest tak płynny, że często przeciekał mi przez palce. W ciągu dwóch lat zużyłyśmy dwie butelki, bo stosowałyśmy zamiennie żel z Emolium. Z tym sposobem zamknięcia mam jednak taką samą zagwozdkę jak w przypadku płynu do kąpieli z tej serii, mianowicie zawsze po zamknięciu wydobywała się jeszcze kropla, która jeśli jej się w porę nie starło pozostawiała ślad, do którego wszystko się lepiło, więc po dwóch dniach często osiadał na butelce kurz.

Właśnie znalazłam w wyjazdowej kosmetyczce odlewkę starej wersji. Jest bardzo różnica w konsystencji i zapachu. Od początku - poprzednia wersja swietnie działała na mój skalp - zero przesuszenia i podrażnień, wyraźnie odstawała pod tym względem od innych szamponów. Obecna jest przeciętna - nie ma dramatu, ale czasem zdąży mi się podraznienie (akurat owiane złą sławą sulfaty, które były w poprzedniej wersji, nie robią mi żadnej krzywdy, za to należę do szerokiej grupy która źle reaguje na dodana tu, teoretycznie łagodniejszą kokocostam betainę). Konsystencja jest bardziej gęsta i lepka - to kolejny minus, bo mam gęste włosy i wolę bardziej lejące szampony, które łatwiej jest spełnić i wypłukać. No i najgorsze rozczarowanie - zapach. Stara wersja faktycznie pachniała taką klasyczną, ziołową lawendą. Obecna jest mocno rozcieńczoną i z dodatkiem czegoś słodkiego. Taki raczej lawendopodobny zapaszek niż zapach. Gdybym oceniała szampon "od zera" pewnie uznałabym, że to nieszkodliwy przeciętniak. Ale jako następca lawendowego j&j to przede wszystkim olbrzymie rozczarowanie.

No i tak było z tym szamponem. Dobrze pieni się, ładnie pachnie, pozostawia na włosach film, przez co z jednej strony po umyciu łatwo je rozczesać. Ale z drugiej szybko mi się po nim przetłuszczały włosy. Z czasem po myciu tym szamponem zaczęła swędzieć mnie głowa i pojawił się łupież. Zmęczyłam go, ale więcej nie kupie, gdyż nie jest to produkt dla mnie.

Szampon ma cudowny relaksujący i odprężający zapach. Bardzo się pieni wystarczy nałożyć małą krople aby otrzymać efekt intensywnej piany. Nie szczypie w oczy jeśli przypadkowo się dostanie. Szampon jest bardzo wydajny dzięki czemu wystarcza na długi czas.