Jak dotąd najlepszy kosmetyk EOS, z jakim miałam do czynienia, a i tak – jedynie na bardzo naciągnięte cztery gwiazdki
Przede wszystkim to drobiazg drogi. 15 zł za popularną drogeryjną pomadkę do ust, to w mojej ocenie co do zasady niemało, więc nabyłam go dopiero podczas wyprzedaży w sieciowej drogerii, kiedy cena osiągnęła zwyczajowy dla takich produktów innych Firm – bardzo dobrej jakości – poziom ok. 8 zł. I maksymalnie tyle jest wart.
Oprawka zasługuje na pochwałę. Ma gładką, ale zmatowioną, nie śliską fakturę, więc wygodnie, stabilnie leży w palcach, i to – jak sama nazwa wskazuje – sztyft. Nie słynne eosowe "kulko-jajko" – w formie z pewnością ciekawe, natomiast kompletnie niepraktyczne. Nie pozwalające się dyskretnie umieścić w kieszeni ubrania, bo po prostu będzie sterczeć przez materiał. A podłużny sztyft, z dobrym zamknięciem, jest zgrabny i poręczny, a do tego też ma ładny kolor, więc Kolekcjonerzy kosmetycznych gadżetów powinni być usatysfakcjonowani.
Zapach i smak – bardzo przyjemne. Wreszcie nie aż tak intensywne, jak w większości produktów Marki, z którymi miałam do czynienia. To apetyczna woń zapieczonej waniliowej pianki. Nigdy takiego deseru nie jadłam (ponoć Amerykanie mają na tym punkcie szmergla – ja jako Polka nie muszę mieć), ale mi się pomadka kojarzy z aromatem dużych i soczystych kokosanek – szczodrze doprawionych wanilią, które kupowałam – na sztuki – czasem, kiedy płynność finansowa pozwalała, w trakcie studiów (uwielbiam trafiać przypadkowo na takie machiny czasu :-) przywołujące miłe wspomnienia). Podkreślam, że to zapach i posmak bardzo subtelne i nie mdlące, więc pomadka może się spodobać nawet Osobom nie szalejącym za akordami gourmand.
I kolejna zaleta – w odróżnieniu od "kulko-jajek" o balsamie dość zbitym, twardym, nie zapewniającym lekkiego poślizgu, i o matowym wykończeniu na ustach, ten kremowy sztyfcik – na bazie wybitnie odżywczego masła shea – lekko się aplikuje, dając efekt subtelnego blasku lekko wilgotnych ust. Przyjemnie, naturalnie i zmysłowo.
A teraz clue opinii, i clue - jestestwa sztyftu, gdyż do tej pory skupiałam się zaledwie na powierzchownych, marketingowych chwytach.
Wspomniany efekt nawilżenia ust nie jest niestety ani dogłębny, ani skuteczny, a co się z tym wiąże, nie trwa długo, i pomadkę należy stosować wielokrotnie w ciągu dnia, żeby usta "napoić" i odżywić.
Szkoda. A powtarzam, że regularna cena pomadki nie jest aż tak przystępna. Za to jedynie dostateczna ocena, choć wspomniane "marketingowe" walory pomadki nieco ową "trójczynę" podciągają, więc za wspomnienie cudownych ciastek – daję cztery gwiazdki.
Zalety:
- efekt – subtelnie przyjemnie wilgotne, lśniące, pełne usta (niestety na krótko),
- konsystencja – miękki, ale nie rozmazujący się sztyft, z lekkim, dobrym poślizgiem,
- zapach i smak – bardzo przyjemne, subtelne – słodkie, ale nie mdlące, inspirowane zapieczoną waniliową pianką,
- opakowanie – bardzo dobre – zgrabna i poręczna oprawka podłużnego sztyftu, z dobrym zamknięciem, w ładnym kolorze, o gładkiej, zmatowionej, nie śliskiej fakturze, dzięki której stabilnie leży w palcach
Wady:
- słabe nawilżenie ust,
- krótkotrwałość efektu nawilżonych, lśniących ust,
- cena – balsamy do ust Marki wcale nie należą do niedrogich – swój kupiłam dopiero w trakcie wyprzedaży
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie