Mam cerę skłonną do trądziku, coraz bardziej wyregulowaną, choć dalej tłustą. Zawsze używałam mojego niezastąpionego toniku z serii snail bee, ale miałam ochotę na zmianę i sięgnęłam po różową wersję, dedykowaną osobom młodym z trądzikiem. No nawet nie wiem, czy w tej chwili ten tonik nie jest lepszy!
Tonik jest bardziej wodnisty i mniej lepki niż ten ślimakowy. Można spokojnie go warstwować. Uwielbiam nakładać parę warstw toników, zwykle moim standardem jest około 4. Widzę, że porządne nawodnienie cery dobrze jej służy, zarówno pod makijażem (mniej i wolniej się przetłuszczam, a makijaż wygląda dłużej świeżo) jak i wieczorem (rano budzę się i nie moja twarz nie wygląda, jakbym spała we frytkach). Niestety przy snail bee to mogło być trochę za dużo i przez jego okluzyjność, moja skóra czuła się za ciężko. W tym przypadku tak w ogóle nie jest! Jako pierwszą warstwę używam zwykły hydrolat, bez żadnych dodatków, aby tylko dodać nawilżenia. Potem spokojnie mogę dodawać różowy tonik do 4 razy, a moja skóra pije :)
DZIAŁANIE:
Tonik niesamowicie nawadnia skórę, a ta robi się przyjemnie chłodna i żywotna. Moje zmiany są wyciszone, a skóra jest miękka. W sumie spełnia wszystko to, czego wymagam od toniku: turbo nawodnienia i przygotowania skóry na następne aktywne składniki.
INNE:
Jedynym minusem moim zdaniem jest to, że to prześliczne opakowanie (no zdecydowanie najśliczniejsza seria bentona <3) nie ma pompki. Produkt nie trudno wydobyć z opakowania, ale ta wersja snail bee już mnie do pompki przyzwyczaiła...
Co do ceny, moje drogie, to ja zamówiłam toner za 10,40$ z yesstyle, więc można jak najbardziej go dostać w mniej szalonej cenie, niż ta narzucona przez polskich dystrybutorów.
PODSUMOWANIE:
Ogólnie produkt jest świetny i działa doskonale na moją cerę. Chyba też z użyciem tego tonera najszybciej zauważyłam efekty działania. Normalnie przy bentonie muszę trochę na efekty poczekać, a tu były natychmiastowe.
Uważam, że tonik snail bee jest lepszym tonikiem, który jest bardziej zintensyfikowany, a składniki mają jasne funkcje. W przypadku cacao moist składnik-gwiazda, czyli ekstrakt z kakao nie ma jakiejś porażającej dokumentacji jeśli chodzi o działanie na cerę. Na skincarisma widnieje na szaro, czyli jako składnik nieaktywny. Jest to więc ryzykowne posunięcie bentona przy innych, świetnie sprawdzonych składnikach-gwiazdach (ślimak, zielona herbata, aloes, kwasy...). Natomiast dla mojej cery mimo wszystko lepiej sprawdza się na ten moment cacao moist. Wskazuje na to to uczucie chłodu po aplikacji, lepsza współpraca z moją cerą i brak jakichkolwiek niepokojących objawów (tonik ślimakowy mógł mnie delikatnie zapiec jak miałam podrażnioną cerę, tu takie rzeczy nie mają miejsca).
Zalety:
- turbo nawilżenie
- dość wodnisty, aby można było nakładać warstwowo
- dość nasycony składnikami, by 4 warstwy to już było więcej niż wystarczająco
- po aplikacji skóra jest chłodna i uspokojona
- prześliczne opakowanie (choć mógł mieć pompkę)
- świetnie współgra z cerą tłustą trądzikową, uspokaja cerę, wycisza, nie powoduje nawet najmniejszego szczypania i nie ma agresywnych składników, które robiłyby problemy z dalszą częścią pielęgnacji
- produkt bezzapachowy
Wady:
- cena w Polsce ( polecam zamawiać ze stron takich jak yesstyle, jolse czy iherb-tu akurat warto czekać na promocję)
- ekstrakt z kakao wymaga dokładniejszych badań, bo teoretycznie nie ma takich, które wskazywałyby na jego skuteczność w żadnym problemie skóry trądzikowej
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie