Serum zakupiłam, gdy testowałam na sobie działanie kwasu hialuronowego, który teoretycznie powinien dobrze wpływać na nawilżenie mojej odwodnionej cery. Ale po wielu produktach, łącznie z „czystym” kwasem hialuronowym o różnych stężeniach stwierdziłam, że w moim przypadku nie odczuwam żadnego działania, nic, kompletnie zero…
Serum ultranawilżający posiada ciekawy skład, bo poza wspomnianym kwasem, w tym małocząsteczkowa forma soli kwasu hialuronowego, która posiada zdolność przenikania, mamy też mocznik, kwas mlekowy (który moja skóra lubi), pantenol oraz dwa łagodne konserwanty. W sumie jest obiecująco. Ale skład to nie wszystko. Skóra ma swoje wymagania i nawet najcudowniej wyglądająca formulacja może nie sprostać wymaganiom. Dlatego ważniejsze dla mnie jest działanie, niż super ekstra czysty skład, ale to nie miejsce na rozgadywanie się na ten temat. Są osoby, które się ze mną nie zgodzą, ale każda skóra jest inna i uważam, że wolę kupić kosmetyk, który działa, choć oczywiście w granicach rozsądku, bo nie chcę nakładać sobie na skórę tablicy Mendelejewa….
- OPAKOWANIE: kosmetyk zamknięty jest w typowej dla rodzaju kosmetyków buteleczce wykonanej z ciemnobrązowego szkła (super, minimalizujemy plastikowe odpady!), do którego dołączona jest pipetka, która niezawodnie aplikuje kosmetyk.
Szata graficzna jest prosta, w moim stylu, nic nie krzyczy, nie wprowadza chaosu, jest czytelnie i estetycznie.
- KONSYSTENCJA: preparat posiada lekko żelową, bezbarwną formułę, która szybko się wchłania i nie pozostawia na powierzchni skóry żadnej warstwy.
- ZAPACH: nie wyczuwam
- DZIAŁANIE: raczej nie mam o czym pisać. Kosmetyk po szybkim wchłonięciu daje uczucie….. no żadne, nawet lekkiego nawilżenia, serio, nawet nie czuję tego mocznika czy kwasu mlekowego. I tyle mam do powiedzenia.
Ogólnie rzecz biorąc dla mnie kwas hialuronowy niewiele robi i kosmetyki głównie oparte na tym składniku nie wpływają na polepszenie nawilżenia mojej cery. Owszem, może gdzieś tam być w składzie , ale jako główny element preparatu jest nie dla mnie. Ale przynajmniej nie szkodzi.
Po wielu produktach, które głównie skupiały się na kwasie hialuronowym przekonałam się, że nie jest to składnik dla mnie, po prostu. Serum Melo zużyłam, bo nie lubię wyrzucać kosmetyków, które nie szkodzą mojej skórze, ale oczywiście nie wrócę.
Zalety:
- szybko się wchłania
- nie wywołuje podrażnień
- nie zapycha
- wegańska formuła
- szklane opakowanie minimalizujące plastikowy odpad
Wady:
- brak działania nawilżającego (o ultra już nie wspominając)
- produkt nie ma żadnego wpływu na polepszenie stanu skóry
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie