Anastasia Beverly Hills Amrezy Eyeshadow Palette Paleta 16 cieni do powiek

Ta paleta jest cudowna! 16 cieni które znajdują się w palecie są rewelacyjne. Można tworzyć cuda na powiekach. Cienie łatwo się nakładają, blendują więc można tworzyć piękne smokey eye. Codziennie z tą paletą tworzę inny makijaż. Nie żałuje wydanych pieniędzy bo myśle że naprawdę warto. Jakość i trwałość cieni adekwatna do ceny. Naprawdę polecam i szykuje się do zakupu kolejnej palety od Anastasii.

Gdy pierwszy raz zobaczyłam ją w Sephorze to prawie zaśliniłam całą witrynę :D Po prostu od razu wiedziałam, że musi być moja. Ma kilka małych minusów, których zwyczajnie w świecie nie rozumiem dlaczego w ogóle się zdarzają, ale do rzeczy... + Kolorystyka bardzo do mnie przemawia- są brąziki, którymi można wyczarować prosty makijaż, piękny niebieski odcień do akcentów i oczywiście piękne fioleto- róże. + ABH ma zdecydowanie moją ulubioną jakość cieni. Zarówno maty jak i błyski są jak masełko. Maty są niesamowicie intensywne a błyski wielowymiarowe i cudownie wyglądają na oczach (najlepiej na bazie i nałożone palcem) + Pigmentacja jest taka jak we wszystkich paletach ABH czyli obłedna, ale dość niebezpieczna (szczególnie dla pędzli, bo mogą się odbarwiać). + Wszystko świetnie się blenduje i utrzymuje na oczach cały dzień. + Anastasia i Barb to najbardziej unikatowe cienie z całej gromadki. Mam naprawdę dużo palet w swojej kolekcji, ale nigdzie nie mam czegoś co byłoby podobne do tych dwóch cieni. - Brokatów nie użyłam jeszcze ani razu- jakoś zupełnie mi z nimi nie po drodze. Są oczywiście piękne, ale osobiście w to miejsce wolałabym jakieś ładne metaliki. - New Yawker i OG są zupełnie bez sensu- na powiekach wyglądają identycznie, ale nie mogę być o to bardzo zła, bo to właśnie tych cieni używam najczęściej. - Opakowania bardzo nie lubię. Brokat strasznie irytuje- jest chropowaty przez co gdy się zabrudzi nie da się tego w żaden sposób wyczyścić no i oczywiście wszędzie się osypuje. - Cena jest wysoka. Ja akurat ją dostałam, więc mój portfel nie ucierpiał, ale myślę, że w ostateczności polowałabym na jakąś promocję, bo jednak warto.

Jakiś czas temu stałam się posiadaczką tej oto palety. Jestem nią zachwycona. Maty są mocno napigmentowane, a błyski pięknie się mienią. Błyski mają taką "masełkowatą formę" więc świetnie się z nimi pracuje i równomiernie rozprowadzają się na powiece. Kolory są przepiękne i można zrobić nimi zarówno makijaż delikatny, do pracy jak i również bardziej odważny, na wyjście. Efekt utrzymuje się długi czas, cienie nie tracą swojej intensywności. Wygodny pędzelek pozwala na precyzyjne wykonanie makijażu. Opakowanie jest prześliczne i brokatowe - takie jak uwielbiam, jest też wygodne w użyciu. Cienie są bardzo wydajne bo już nie duża ilość może być bardzo intensywna, wszystko zależy od tego jak intensywny makijaż chcemy zrobić.

To jest paletka która powinna mieć każe a kobieta w swojej kolekcji. Wyczaruje się nią makijaże dzienne jak i wieczorowe. Maty są super napigmentowane a blaski nawet bez bazy wyglądaja na oku cudownie. Nie osypują się nie ścierają i robią plam. Idealna i polecam z całego serca! Warto zainwestować.

Jest to moja pierwsza paleta marki Anastasia Beverly Hills, skusiła mnie doborem kolorów, wielkością i uniwersalnością. Mam do niej wybitnie mieszane uczucia, już mówię dlaczego. Cena jest wysoka, owszem, ale tak jak za wszystkie palety ABH, więc nie uważam tego za wadę. Paleta ma natomiast szereg innych minusów. Pierwszym jest opakowanie. Producent zdecydował się pokryć je brokatem, co było strzałem nie w dziesiątkę, a w kolano. Brokat odpada i zostaje na ubraniach i otoczeniu. Kolejną wadą jest innowacja wprowadzona do palety: brokaty. Są ich dwa, jeden posiada miedziano-różowe drobiny, drugi złoto-srebrne. Nie są to te cudowne, miękkie brokaty, które przyklejają się do skóry bez wysiłku. To raczej te sypiące, luźno sprasowane brokaty, które wymagają kleju. Kolejna rzecz: cienie New Yawker i OG. Na zdjęciach palety można zauważyć że trochę się od siebie różnią, lekko inny ton, jeden jest odrobinę ciemniejszy. Różnica jest na tyle subtelna, że na oku wyglądają identycznie. Cień w prawym dolnym rogu (Yugo) to najsłabszy punkt całości, jest suchy, nie nakłada się równomiernie, tworzy plamy i ciężko się blenduje. Niezbywalnym plusem palety są na pewno metaliczne błyski. Miękkie, masełkowate, gładkie i nieziemsko błyszczące, nawet bez kleju do brokatów czy specjalnej bazy. Dla nich warto zgrzeszyć. Do tego maty, równie gładkie, łatwe w rozcieraniu i budowaniu koloru. Nie umiem jednoznacznie odpowiedzieć czy lubię tą paletę, czy raczej nie. Definitywnie ma swoje mocne i słabsze strony. Każdy musi odpowiedzieć sobie sam czy warto ją kupić.

Zaczniemy od cudownego brokatowego opakowania,które było strzałem w "10". Zamiana łapiącego kurz weluru dodało eleganckiego wyglądu i funkcjonalności. Nadal jest to opakowanie kartonowe, które strach zabrać że sobą w podróż. Przechodzimy do środka, pierwsze co rzuca się w oczy to 16 cienii, a nie 14 , jak w poprzedniczkach . Jeśli chodzi o błyski są nieziemnskie , bogate ,dobrze się trzymają i nie osypują. Porównując je do błysków w Soft glam to amrezy to zupełnie inny poziom, widać nowszą bogatszą formułę (jakby porównywać satyny do brokatów). Maty w palecie nie porywają, są fajne ,gładkie, miękkie i jedwabiste, dobrze napigmentowane i dobrze się blendują . Nie polecam tej palety dla początkujących gdyż z tą pigmentacją nie nauczysz się blendować. Wszystkie cienie utrzymują się bez zarzutu. Polecam szczególnie fanom amrezy,palet anastazji.