Opis producenta Wazamby jest zbyt górnolotny, co nie oznacza, że, przynajmniej, gdy idzie o składniki - przesadny, ponieważ wszystkie podane przez firmę Parfum dEmpire są w kompozycji wyczuwalne. Inna rzecz jaką filozofię się do nich dorobi...Ja nie czuję mistycznego, duchowego wymiaru Wazamby,mimo obecności "pogańskiego",bo "pogańskiego", ale w końcu kadzidła, która to ingrediencja w perfumach była mi dotąd nieznośna, a w Wazambie uwiodła, gdyż nie przypomina mszy, katedr itp., lecz kojarzy się z dymem palonych jesienią liści.Właśnie - paradoksalnie to dla mnie zapach późnej, ale radosnej, optymistycznej jesieni.
Jakby Black Cashmere odarto z ciemnych tonów, dodano koloru, blasku, ruchu. Jakby z Jungle Elephant zabrano garść cynamonu i posypano pieczone jabłko, które kreator umieścił w Wazambie, co uważam za pomysł wyśmienity.Jakby podebrano ciepło Obsession...Sporo w Wazambie jest zapożyczeń, które w efekcie dały kreację bardzo oryginalną, charakterystyczną, piękną, ciekawą, na blogach rodzimych i innych, bardzo słusznie mającą bardzo "dobrą prasę"
I ma Wazamba jeszcze jedną ważną cechę, wyróżniającą wszystkie kompozycje domu Parfum dEmpire - jest bardzo silna i bardzo długo trwa, czyli krótko mówiąc wiadomo za co płacę, a ściślej zapłacę, bowiem tymczasem zużywam próbki.
Nie zakochałam się w Wazambie od razu - początkowo raziła mnie swego rodzaju zamierzonym prymitywizmem, ciężkością, aperfumeryjnością, aż po któreś próbie, nagle wpadłam po uszy, nos i serce.
Używam tego produktu od: ok. miesiąca
Ilość zużytych opakowań: 2 próbki