Chopard Love EDP 

Love od Choparda to propozycja dla wielbicielek Królowej Kwiatów, czyli róży. Lubię tę nutę w perfumach, ale musi być ona podana w naprawdę intrygujący sposób, bym zapragnęła mieć dla siebie flakonik. Chopardowi się tym razem udało i to bardzo - Love to prawdziwa gratka dla fanów róży! Otwarcie to róża ogrodowa, nieco surowa i majestatyczna, wręcz drapiąca nozdrza. Nie trwa to jednak długo, bowiem już po chwili do tej ogrodowej damy dołącza róża konfiturowa, słodsza i bardziej przystępna, nieco drzewna, podsypana kakao i cynamonem - robi się wówczas bardziej jadalnie. Gdzieś w tle majaczy dodatkowo zapach rodem z najlepszych kosmetycznych hydrolatów, podbity delikatnie nutami zielonymi.Te akordy przeplatają się w sposób płynny, nie dominuje żaden z nich, co intryguje i naprawdę mnie zachwyca - Chopard mógłby śmiało iść w konkury z niejednym niszowcem! Love to taki perfumowy '50 Shades of Rose', róża na milion sposobów, róża o wielu twarzach i w wielu odsłonach - coś niesamowitego! Love jest trwały, ogoniasty i moim zdaniem, wybitnie jesienno - zimowy. Mój flakon (który jest przepiękny, swoją drogą) nabyłam latem ubiegłego roku, ale ostatecznie zużyłam go na przełomie jesieni i zimy. Nosiłam go do grubych, otulających golfów, towarzyszył mi w jesienne, słoneczne i przesycone zapachem dymu i wiatru dni, ogrzewał w zamiecie i mrozy i z tym szczególnym czasem kojarzy mi się on najbardziej. Kocham tę różę i z pewnością powrócę do niej tej jesieni - Love Chopard na to zasługuje, jak żaden inny♥️

Zapach różany, ale w takiej starej postaci. Pachnie jak bułgarska róża z nutą marmolady, plus trochę kurzu z babcinego strychu. Zapach jest ładny, ale ja wolę róże w stylu Chloe. Ten kojarzy mi się z babcią, choć zapach jest dobrze skomponowany. Moja teściowa zanim przepada, może dlatego, że jest koło 60. Mój mąż kręci nosem, gdy czuje na mnie ten zapach. Wręcz pyta co tak śmierdzi. To zapach dla tych, którzy wspominają wakacje w Bułgarii.

Pierwsza faza to roza z bardzo tlustym, rozanym olejkiem. Zapach jest mocno oleisty i nawet juz nie babciny, ale prababciny w klimacie. Zero seksownosci. W tym rozanym olejku chodzi sie przez jakas godzine czy dwie - w koncu jednak tlusty filtr sie powoli ulatnia i zostaje roza, calkiem ladna, z minimalna iloscia owocow i miodowej slodyczy. Calosc nie podoba mi sie, chociaz nie mozna odmowic zapachowi oryginalnosc (a tworcom odwagi - nie kazdy by sie odwazyl wypuscic takiego tlustawca ;-)) ).

Zaczne od tego, ze butelka Chopard Love jest po prostu przepiekna. Solidne, grube szklo (rowniez naretki), piekny zloty emblemat przy szyjce. Uwielbiam taka estetyke. A przechodzac do zapachu, pierwsze nuty to olejek rozany. Wrecze wyczwa sie oleistosc i botanicznosc bez cienia slodyczy. Czysta esencja pelnej, pysznej czerwonej (nie zadnego innego koloru) rozy. Po kilku minutach poawiaja sie nutki wanilli i przypraw, zapach wysladza sie. Jedna roza wciaz w nim dominuje. Zapach elegancki, raczej dla dojrzalej i swiadomej swych zalet kobiety niz dla niesmialej studentki ...Raczej do kaszmirowego swetra niz letniej sukienki.