Ciekawe rozwiązanie na szybką metamorfozę.
Moje początki z henną rozpoczęłam od poznania (wcześniej przeze mnie opisanej) Venity. Do tej konkretnej też będę się odnosić. O ile byłam zadowolona z jej działania, tak była to dla mnie nowość i teraz mając porównanie, mogę stwierdzić ze Cameleo (należy do firmy Delia Cosmetics) wypada korzystniej.
Włosy poddawałam trwałej koloryzacji od wielu wielu lat. Regularnie co 1 – 2 miesiące podtrzymywałam kolor lub zmieniałam całkowicie. Zabiegi wykonywałam w domowych warunkach lub od czasu do czasu wpadałam z wizytą do salonu fryzjerskiego. Uczesanie jak i długość fryzury także poddawałam wielu metamorfozom.
Postanowiłam zapuścić włosy, więc wybieram łagodniejsze środki koloryzujące. Naturalnie moja czupryna jest delikatna i pozbawiona objętości w szaro – mysim odcieniu z siwymi refleksami. W okresie poprzedzającym decyzję o zapuszczaniu, traktowałam włosy mocnymi platynowymi blondami. Zaowocowało to pogorszeniem się ich kondycji. Stały się łamliwe, suche, a końce dość mocno wytrawione. Pozwoliłam im spokojnie rosnąć, zmieniłam pielęgnację i na pojawiający się odrost wybrałam inne metody odżywienia koloru. Najpierw w ruch poszły farby bez amoniaku, a następnie henny. W przypadku Venity eksperymentowałam z prawie wszystkimi ciemnymi kolorami, a z Cameleo postawiłam na jeden. Mój wybór padł na Chocolate Brown nr. 3.3 i tak przypadł mi do gustu, że często do niego wracałam.
OPAKOWANIE I WNĘTRZE
Cameleo posiada trochę większe opakowanie od Venity. Szata kolorystyczna jest bardziej stonowana. Produkt polecany jest dla osób ze skórą delikatną i skłonną do alergii oraz został przebadany dermatologicznie. Na bocznych ściankach znajduje się obrazkowa instrukcja oraz tłumaczenie na język angielski. Na tylnej ściance: dokładny opis, praktyczne porady, środki ostrożności oraz wskazówki jak przeprowadzić test uczuleniowy.
W środku (podobnie jak Venita) umieszczono tubkę z gotowym kremem i parę rękawiczek ochronnych. Zapach jest charakterystyczny, lekko ziołowy. Chociaż dość intensywny, to nie był dla mnie nieprzyjemny. Tubkę bez problemu daje się wycisnąć do samego końca.
DZIAŁANIE I SKŁAD
Mocno wsiąkam w temat włosomaniactwa i systematycznie poszerzam swoją wiedzę w tym zakresie. Wielu specjalistów może się wypowiedzieć, że to nie jest prawdziwa henna, a jej chemiczny odpowiednik. Mają rację, nie będę polemizować. Od czegoś trzeba było zacząć przygodę i kilka rzeczy przetestować na własnej skórze, tak by wyrobić swoją opinię. Sądzę, że jest to szybka i łatwa alternatywa dla trwałej koloryzacji.
Stylizację i kolory, jak to już wielokrotnie powtarzałam, zawsze lubiłam zmieniać. Do tego tak nie do końca jestem zadowolona z mojego naturalnego koloru, obecnie też wzbogaconego o siwe włosy. Bywało że hennę stosowałam bardziej systematycznie (2-3 w miesiącu) ale także były takie momenty kiedy pozwalałam się jej całkowicie wypłukać. Ogromny plus dla Cameleo, ponieważ wykazuje się większą trwałością od Venity. Dodatkowo daje bardziej naturalny efekt. Co prawda początkowo jest lekka śliwkowo/fioletowa łuna, jednak tylko do pierwszego mycia. Następnie kolor pięknie zmienia tony i mam wrażenie, że wolniej od Venity wypłukuje się z farbowanych pasemek. Będzie to dobrze widoczne na załączonych zdjęciach.
Dla lepszego zobrazowania wrzucam te przed koloryzacją, na których widać mój znaczny, naturalny odrost oraz żółte pasma. Ten pseudo blond jest schedą po zeszłorocznym utlenianiu. Henna, złapała prawie tak samo mocno farbowane jak i naturalne włosy. W zależności od światła mieni się i daje efekt pasemek, w moim odczuciu dodają uroku. Według producenta powinna stopniowo wypłukiwać się do 8 myć. Faktycznie całkiem nieźle się trzyma i nie daje takiego mocnego przejścia jak przy Venita'cie. Tam zdecydowanie szybciej schodził pigment z utlenionych włosów. Przy Cameleo nie ma takiej dysproporcji między naturalnym odrostem, a resztą włosów. Przypadkowo wychodzi ombre, dając złudzenie zamierzonego efektu. Siwe włosy są znacznie dłużej ukryte.
O sposobie aplikacji nie będę się rozpisywać, jest bliźniaczo podobny do wcześniej opisywanej przeze mnie Venity. Czyli dziecinnie prosty, z tą różnicą, że tutaj pigment mocniej łapie skórę. Bardziej zwracałam uwagę na plamy na skroniach/uszach i ratowałam się poprzez wycieranie ich (waciki nasączałam tonikiem). Cena nawet ta normalna jest korzystna, na promocji kupowałam kilka opakowań na zapas (ok.8zł/szt). Jedna tubka w zupełności wystarczyła na pokrycie cienkich włosów o długości za ramiona.
Dobór szamponu wpływa na żywotność koloru, te silniej oczyszczające mocniej go wypłukują. Mam wrażenie że Venita dawała mi większą objętość, włosy sprawiały wrażenie bardziej puszystych. Z kolei przy Cameleo są bardziej wygładzone i błyszczące. Biorąc skład pod lupę dokładnie widać, że jest tu więcej chemii niż ziółek. Zaraz po wodzie mamy syntetyczny emolient i substancję konsystencjotwórczą. Następnie barwnik i składnik antystatyczny, a dopiero potem wyczekany ekstrakt z lawsonii /Lawsonia Inermis Extract/ i olej arganowy /Argania Spinosa Kernel Oil/.
Końcówka to już same dodatkowe barwniki i mniej lub bardziej kontrowersyjne konserwanty i stabilizatory, odradzane wrażliwej skórze i kobietom w ciąży. W tym parabeny, fenoksyetanol, DMDM Hydantoin czy Disodium EDTA.
PODSUMOWANIE
Henno podobne produkty mogą być ciekawym rozwiązaniem na początkowe eksperymenty. Sprawdzą się też świetnie w roli diametralnego zmienienia koloru, np. w przypadku gdy nie wiemy czy polubimy się w „ciemnych włosach”, a boimy się zaryzykować trwałej koloryzacji. Chociaż Cameleo polecany jest wrażliwcom, warto przed aplikacją wykonać próbę uczuleniową.
Dla mnie propozycja Cameleo się sprawdziła. Od czasu do czasu do niej wracam, obecnie raz na miesiąc lub rzadziej. Odradzam taki zestaw jak: jasne ubranie i mokre, świeżo wymalowane włosy. Mogą powstać nieestetyczne zacieki.
Zalety:
- Równomiernie wypłukiwanie koloru
- Wygładza włosy i nadaję im miękkość
- Łatwa aplikacja
- Dobre pokrycie siwych włosów
- Po czasie praktycznie całkowicie się wypłucze
Wady:
- Dużo różnych konserwantów
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie