Laura Conti Botanical, Balsam do ust z bursztynem 

Recenzowany balsam wraz z dwoma innymi kosmetykami otrzymałam jakiś czas temu za recenzje tygodnia, za co bardzo dziękuję:) Z jednej strony naturalny skład, eco papierowe opakowanie, ale co z tego skoro nie sprawdza się w roli do jakiej została stworzona. Sztyft nie wykręca się jak tradycyjne tego typu specyfiki. Od dołu trzeba więc wypchnąć go palcem. Aby wrócił na swoje miejsce trzeba zrobić to samo, tyle ,że już od góry wepchnąć go znowu paluchem do środka, co do najhigieniczniejszych rzeczy na świecie nie należy. Pół biedy w domu, kiedy mam czyste dłonie. Gorzej kiedy trzeba jej użyć gdzieś na mieście i bawić się we wciskanie jej do środka. Wspomniana wcześniej papierowa zakrętka nie zawsze chce współpracować, zniekształca się i czasem trudno ją włożyć, więc nie polecam brać ją ze sobą do torebki, szkoda nerwów po prostu... ;P Samo jej działanie , również do przyjemnych nie należy. Produkt jest twardy, zbity, cięzko sunie po ustach i mam wrażenie ,że wysusza wargi. Nie nawilża ich, nie natłuszcza i generalnie nic pożytecznego dla nich nie robi , a na domiar złego jest niezwykle wydajny. Nie ma więc szans abym kiedykolwiek zużyła go do końca.:)

Przede wszystkim ukłon w stronę producenta za: - poszanowanie środowiska naturalnego - składniki pochodzenia naturalnego - w 100% biodegradowalne opakowania - papier pozyskiwany z odpowiedzialnych źródeł spełniających międzynarodowe wymogi odnowy lasów Ekologiczne opakowania wcale nie muszą być nudne. Lubię matowe wykończenia, więc tym bardziej szata graficzna balsamów przypadła mi do gustu. Ze względu na papierowe opakowanie balsam nie wykręca się jak klasyczne pomadki. Pomadkę należy wysunąć popychając ją delikatnie palcem od spodu. Konsystencja balsamu jest twarda, dlatego tez podczas aplikacji należy przytrzymać pomadkę przy ustach i poczekać chwile aż się ogrzeje. Dzięki temu możemy delektować się rytuałem odżywiania ust. Podczas aplikacji da się wyczuć świeży zapach lasu iglastego. Jestem fanką obcowania z naturą, spacery po lesie to jedna z moich ulubionych form spędzania wolnego czasu, dlatego mi zapach odpowiada. Pomadka świetni sprawdzi się także jako ochrona przed działaniem promieni słonecznych. Koi podrażnienia, działa przeciwzapalnie, przyśpiesza gojenie, regeneruję delikatną skórę ust.

Jak w opinii, szukam plusów i znaleźć nie mogę... Jedynie to, że jest super wydajna, ale wynika to z tego, że jest tak twarda, że strasznie trudno nałożyć ją na usta. Poza efektem maski po nałożeniu, nie odczułam długotrwałego nawilżenia czy poprawy kondycji ust. Wyczekiwałam jej skończenia się. :(

Jeśli chodzi o skład i działanie to naprawdę nie ma się do czego przyczepić: sama natura. Produkt spełnia oczekiwania. Stosuję go pod matowe pomadki i dzięki temu usta mi się nie wysuszają. Aplikacja pomadki do najłatwiejszych nie należy, gdyż rozprowadza się dość "tępo" na ustach. Brakuje takiego przyjemnego natłuszczenia, jakie to zwykle u pomadek ochronnych występuje. Nie nakładam jej przez to solo. Opakowanie to już w ogóle dramat. Jest papierowe. Noszę tę pomadkę w kosmetyczce i wygląda jakbym je sobie z 4 liter wyjęła :D Ponadto pomadka wciska się do środka podczas malowania ust i trzeba ją wypychać od dołu palcem. Nie kupię ponownie.

Balsam, kupiłam przez wzgląd na promocje oraz to, że potrzebowałam jakiejś ulgi dla moich spierzchniętych ust. Niestety niewiele podziałało, ale zacznijmy od początku... Balsam zamknięty jest w poręcznym opakowaniu biodegradowalnym. Ma kształt balsamu - pomadki do ust. Jest to wygodnie, bo nie lubię wściubiać palców do pojemnika i w nim merdać w poszukiwaniu jakiegoś mazidła. Pomadkę należy wysunąć palcem od dołu, co dla mnie jest zaskoczeniem i trzeba się do tego przyzwyczaić. Samo opakowanie jest bardziej elastyczne, niż mogłoby się wydawać. Zatyczka od balsamu dość szybko się ''wyrabia'' i czasem ciężko za nią nagonić, gdy się gdzieś schowa w czeluściach torebki czy kieszeni. Pomadka ma mocno zbitą formułę, niestety dla mnie nieco za zbitą - mogłaby być nieco bardziej elastyczna, choć oczywiście pod wpływem ciepła nieco się zmiękcza. Po nałożeniu balsamu efekt ulgi odczuwany jest ''na chwilę''. Niestety produkt nałożony na usta nie ratuje na długo, dość szybko znika. Tak samo jest z nawilżeniem - po kilkunastu minutach nie jest już odczuwalne. Owszem pomadkę nieco ratuje jej ładny zapach i oczywiście opakowanie, jednak ja szczególnie zimą potrzebuje czegoś więcej, co zostanie na dłużej. Balsam będę stosować do innych części ciała np. na łokcie szczególnie podczas przesuszenia przy aktualnej pogodzie.

Jestem posiadaczką suchych ust, dlatego wybrałam ten balsam w sztyfcie do ich pielęgnacji i nie żałuję! Moja skóra mocno się odżywiła, jest taka gładka i nawilżona. Lubię również stosować balsam do suchych łokci, kolan i kostek, w tych miejscach również sprawdza się bardzo dobrze. Szczerze polecam, nawilży każde suche miejsce! :) Dobra cena i dobra jakość jak i skład.

Regeneruje skórę ust, Chroni przed szkodliwymi czynnikami zewnętrznymi, Wygodny sposób aplikacji, Zgodny produkt ze środowiskiem, Wydajny, Nawilża

To na pewno będzie gratka dla ekomaniaczek bo opakowanie wykonane jest z papieru ;) 100% biodegradowalne, papier pozyskany z odpowiednich źródeł, spełniających międzynarodowe wymogi odnowy lasów. Balsam trzeba wysunąć palcem od spodu, po aplikacji wcisnąć z powrotem - ja to robiłam ustami ;) Skład jest bardzo dobry, naturalny. Znajdziemy w nim ekstrakt z bursztynu, wyciąg z rozmarynu, olej kokosowy, masło kakaowe, witamine E. Ma bardzo zbitą formułę. Balsam otula usta tłustą warstwą. To bardzo fajna ochrona, zwłaszcza zimą. Jego twarda formuła mięknie pod wpływem ciepła ust. Dosyć długo utrzymuje się na ustach. Bardzo podoba mi się jego zapach i posmak, to chyba bursztyn :) Przyjemnie nawilża i odżywia. Opakowanie super, że jest ekologiczne ale nie jest zbyt trwałe. Miło go wspominam. Plusem jest nie wysoka cena, a często można go kupić w promocji. Jest też bardzo wydajny.

Na wstępie muszę się przyznać, że w kwestii balsamów i pomadek do ust jestem prawdziwym ekspertem. Miałam przyjemność testowania już naprawę pokaźne ilości kosmetyków pielęgnacyjnych, ponieważ moje usta są często suche, spierzchnięte i potrzebują dogłębnego nawilżenia. Balsam zwraca na siebie uwagę poprzez ładne, ekologiczne opakowanie wykonane z papieru. Minimalna grafika i ilość treści bardzo mi odpowiada. Kosmetyk zamknięty jest w formie sztyftu, jednakże trzeba go wysunąć palcem od spodu. Balsam zawiera organiczny skład m.in bursztyn i olejek kokosowy. Zapach oceniłabym jako neutralny. Powiem szczerze, że wiązałam ogromne nadzieje ze skutecznością działania tego kosmetyku, jednakże w moim mniemaniu jest on średni. Minimalnie nawilża i koi usta. Przed nałożeniem balsamu radzę wykonać porządny piling ust, wtedy działanie jest bardziej efektywne. Jednocześnie trzeba zaznaczyć, że kosmetyk nie jest trwały i szybko znika z ust, także wielokrotne nakładanie sprawia, że jest on mało ekonomiczny. Według mnie jest to balsam dla ust mało wymagających. Niestety, moje do takich nie należą.

Używam balsam od tygodnia i mam mieszane uczucia. Znalazłam w Rossmannie na promocji, cena wyjściowa jest dla mnie za wysoka. Do kupna zachęciało mnie less waste opakowanie bez plastiku - jest całe zrobione z papieru. Podoba mi się zapach - jest piękny, konsytencja tez w porządku. Jednak najwięszą wadą jest działanie - a raczej jego brak. Po godzinie balsam już znika z ust. Nie nawilża dobrze, nakładałam grubą warstwę na noc, a rano budziłam się z suchymi ustami. Może wrócę do niego w lato, ale na zimę absoultnie mi nie pomaga.

Balsam kupiłam w parze z jego miodowym bratem. Zachęciła mnie szata graficzna i ciekawe tekturowe opakowanie. Niestety na samym sztyfcie nie ma praktycznie żadnych informacji, wszystko jest na efektownym kartoniku, które trudno by przechowywać. Sam balsam jest twardy i udaje się go rozprowadzić mocno i długo przyciskając. Jest na tyle szeroki, że obejmuje całą szerokość warg i można go aplikować bez patrzenia w lusterko. Jednak brzydko wychodzi poza obręb ust w okolicy łuku Kupidyna. Tworzy tępą tłustą warstwę okluzyjną, która długo się utrzymuje. Na pewno jest to dobra ochrona zimowa. Ciężko jest nałożyć grubszą warstwę, zwyczajnie się nie da :) balsam nie wybacza żadnych niedoskonałości warg - będzie rolował każdą suchą skórkę. Czasami potrafi się przez to grudkować. Przewagą wersji bursztynowej nad miodową jest trochę bardziej miękka konsystencja i niezrównany zapach i smak, który niezwykle umila nieprzyjemną aplikację oraz noszenie balsamu na ustach. Opakowanie jest ciekawe, rzeczywiście całe kartonowe. Ja używam balsamu jedynie w domu, ale nie wyobrażam sobie noszenia tej pomadki na zewnątrz. Myślę, że może się szybko zniszczyć. Tym bardziej, że balsam jest bardzo wydajny i starczy na długo. Podejrzewam że długo poza PAO - której to informacji już nie posiadam. Reasumując, niezrównany zapach i smak rehabilituje wersję bursztynową - za to dodaję jedną gwiazdkę. Zużyję jako balsam ochronny, ale już do niego nie wrócę.

Mój hit. Dla mnie jest niesamowicie wydajna. zużywa się wolniej niż inne pomadki. Jest twardsza. Owszem, ale zupełnie mi to nie przeszkadza, a nawet jest to dla mnie całkiem przyjemne kiedy tym mocniejszym dociskiem ratuję sobie spierzchniete usta. Eko opakowanie jest bardzo solidne. Nie spodziewałam się, ze bedzie takie stabilne. Nie wykreca się pomadki a podsuwa do góry. Nic nie opada. Nie wyjeżdża. I nie niszczy się. Mój hit. Wracam do niej po wielu nieudanych innych próbach.

Skuszona nowością, opakowaniem bio kupiłam wszystkie z serii. Niestety wielkie rozczarowanie. Pomadka wysuszała usta, które i tak potrzebowały pomocy. Opakowanie się otwiera, przez co balsam był cały w paproszkach znajdujących się w torebce, kieszeni. Mało trwałe opakowanie, szybko się brudzi i odkształca. Końcówka balsamu wypada z opakowania.

Nic nie daje, twarda, zbita, ciężko rozprowadza się po ustach, zero efektu. Najgorsza jaką miałam. Opakowanie szybko się zużywa, jeśli przez przypadek dotknie wody

Kupiona zupełnie przypadkiem, okazała się strzałem w przysłowiową 10. Balsam ma twardą i zbitą konsystencję, ale gładko sunie po ustach. Dzięki temu nie mięknie i nie rozpływa się poza kontur ust. Nie znoszę takich balsamów, które z ust rozpływają się aż po nos. Dla niektórych ta konsystencja może wydawać się tępa (czytałam takie opinie), ale uważam że tak nie jest. Balsam pozostaje na usta tworząc przez dłuższą chwilę warstwę ochronną. Nie zjada się łatwo, nie ściera się. Ma bardzo przyjemny zapach, charakterystyczny na produktów z bursztynem. Wydajność jest bardzo dobra. Balsam ma większą średnicę niż standardowe pomadki, więc łatwo jednym pociągnięciem posmarować całe usta. Jedyne co mi nie odpowiada to opakowanie. Ja wiem że jest super eco, bo tekturowe, ale w przypadku pomadki i mimo wszystko produktu lekko tłustego, który styka się z ustami nie bardzo mi to pasuje. Tekturka mięknie podczas używania i łatwo się niszczy. Nie do końca mi to odpowiada.

Od pomadki / balsamu do ust oczekuję przede wszystkim nawilżenia/ odżywienia To „cudo” - wysusza usta - pachnie a raczej śmierdzi i smakuje tanim mydłem - tępa tekstura jest okropna , nie można rozsmarować tego produktu na ustach Nie znajduję żadnego pozytywy. Dałabym zero gwiazdek ale nie można wiec 1. Ah i opakowanie jest strasznie tandetne, niby eko ale wogole nie przemawia.

Opakowanie balsamu jest kartownowe, beżowe z zielonym paskiem - prezentuje się całkiem przyjemnie. Ogromnym plusem jest to ono w 100% biodegradowalne. Jednocześnie nie zacina się (wysuwa się go poprzez wciśnięcie spodu opakowania), ani nie otwiera samo i jest względnie odporne na ocieranie/upadki. Dodatkowo jest ono małe i kompaktowe przez co idealnie mieści się nie tylko do torebki ale i do mniejszej kieszonki. Sam sztyft ma żółtą barwę i delikatny zapach. Konsystencja jest dość twarda natomiast ogrzewa się pod wpływem ciepła ust i jej rozprowadzenie nie sprawia większych kłopotów. Osobiście lubię właśnie takie pomadki, ponieważ zazwyczaj nie są one tłuste i nie wylewają się poza kontur ust - również w tym przypadku nie ma takowego problemu. Jeśli chodzi natomiast o działanie produktu spowija on wargi przyjemną, lekko błyszczącą warstwą , która naprawdę dobrze odżywia i nawilża usta (produkt sprawidził się u mnie nawet przy większym przesuszeniu podczas terapii retinoidami). Nie trzeba dokładać go przy tym co 5 min. co sprawia, że jest jeszcze bardziej wydajny. Produkt jest bardzo przyjemny, naturalny i na pewno zakupię go ponownie (z chęcią przetestuję również inne jego wersje), zdecydowanie polecam wypróbować na swoich ustach.

Laura Conti to polska marka posiadająca ofertę kosmetyków do ust,paznokci,twarzy oraz pielęgnacji stóp i dłoni. Możemy kupić jej produkty w najpopularniejszych drogeriach - w Hebe, Rossmannie czy Naturze,a także w sklepach internetowych. Marka również zainspirowała się modą na ochronę środowiska i stworzyła balsamy do ust w papierowych opakowaniach. Mamy do wyboru 3 propozycje : - z propolisem, - konopią - bursztynem. Na ten ostatni zdecydowałam się podczas ostatnich zakupów i podzielę się teraz swoją opinią. Balsam zapakowany jest w kartonowe opakowanie z okienkiem z przodu w 100% biodegradowalne według koncepcji zero waste Osobiście jak najbardziej popieram takie rozwiązania i kibicuję, aby ten trend się szerzył. Kartonik posiada najważniejsze informacje o produkcie i jest zachowany w kolorystyce, która jest połączeniem zieleni i brązu (kolory ziemi, kolejne nawiązanie do natury). Dodatkowo posiada ozdobną grafikę z przodu i z tyłu nawiązującą do jednego ze składników w tym przypadku bursztynu.Całość prezentuje się ładnie i schludnie. Sam kosmetyk ma formę papierowego sztyftu, który zachowany jest w identycznym designie jak kartonik. Takie opakowanie może się wydawać mało wytrzymałe, ale tak nie jest. Sztyft jest solidnie wykonany, a zawartość jest dobrze chroniona. Produkt otwiera się nietypowo, ponieważ nie wykręca się go jak standardowe pomadki, ale wypycha palcem od spodu W składzie znajdziemy olej rycynowy, wosk pszczeli, olej kokosowy, masło kakaowe, olej ze słonecznika, ekstrakt z bursztynu, ekstrakt z rozmarynu,emolienty,substancje zapachowe,wit.E. Kosmetyk przyjemnie i delikatnie pachnie. Ma twardą postać przez co jak zaleca producent najlepiej przyłożyć go na chwilę do ust, aby pod wpływem ciepła troszkę lepiej się rozprowadzał. Jego barwa jest jasnopomarańczowa, ale nie pozostawia koloru na wargach tylko lekko tłustą poświatę, która odrazu koi spierzchnięty naskórek.Ponadto balsam świetnie zabezpiecza usta przed zmianami atmosferycznymi, więc sprawdzi się cały rok.Wyraźnie wygładza, regeneruje i odżywia je.Efekt zadbanych ust długo się utrzymuje, a jak wiadomo są jednym z atrybutów kobiecości. Pomimo małej pojemności specyfik nie kończy się za szybko.Cena nie odstrasza,a naprawdę warto mieć go w swojej kosmetyczce.Mały format zmieści się w każdej torebce. Mój HIT!