Schwarzkopf Professional Fibre Clinix, Tribond Hydrate Treatment Maska nawilżająca

Dostałam w prezencie pięć miniaturowych opakowań tego kosmetyku, w sumie 150 ml, co pozwoliło mi na sensowne przetestowanie i wyrobienie sobie opinii na temat tego produktu. I tak jak w tytule - to nie jest maska. Bardzo podoba mi się dizajn tej serii - jeden kolor odpowiada konkretnej linii, opakowania są zgrabne, wszystko jest dopracowane i dopieszczone. Spodziewałam się, że skoro to maska, to będzie treściwa, gęsta, ciężka. Jednak tak nie jest - maska ta przypomina bardziej odżywkę, i to taką lekką, którą można by nakładać na włosy wysoko porowate bez spłukiwania. Więc trochę mi się oczekiwania z rzeczywistością rozjechały. Sam kosmetyk ma bardzo ładny zapach, równomiernie się rozprowadza na wilgotnych włosach. A działanie? Do włosów normalnych jest okej. Do włosów suchych jest za słaba. Ja sama mam włosy gdzieś tak pomiędzy, nie są jakoś bardzo suche, ale jednak delikatnie przesuszone, wobec czego nie mogę ich nazwać normalnymi. Na codzień używam treściwych masek emolientowych na proteinowym podkładzie. Tutaj, żeby nie zaburzać sobie odbioru, nie używałam niego, poza zwyczajowym szamponem (fioletowa Joanna i chelatujący HTC). Maska działa bardzo delikatnie, niby nawilża ale jakoś tak nie do końca, muszę poprawiać czymś b/s, żeby moje włosy wyglądały dobrze. I teraz nie wiem, jak podsumować moją recenzję. Bo nie tego się spodziewałam przed pierwszym użyciem, ale też i tego się spodziewałam, gdy wycisnęłam maskę z tubki. Za takie pieniądze chciałam pielęgnacji salonowej, robiącej efekt wow. A mam ledwo pielęgnację drogeryjną, i tot taką z dolnej półki, byle jaką. Czy kupiłabym opakowanie pełnowymiarowe? Hell no. Za tę cenę mam Kerastase, które jest na pierwszym miejscu mojej salonowej pielęgnacji. Podsumowując: przyjemna odżywka, którą nożna stosować też jako ostatni krok, bez spłukiwania. Nie jest to pod żadnym względem maska do suchych włosów. Na normalnych może i spisałaby się dobrze, ale tez nie jako maska.