Polny Warkocz Regulujący koncentrat z olejem konopnym, olejek emulgujący do mycia twarzy 

Koncentrat ma fajną, gęstą konsystencję, dzięki czemu nie przecieka przez palce i dobrze się rozprowadza. Pachnie delikatnie, nawet przyjemnie. Podczas mycia trochę szczypie w twarz, co jest irytujące i niepokojące. Na szczęście nie powoduje uczulenia. Domywa makijaż, nie powoduje ściągnięcia, nie wysusza, jednak nie używałam go z przyjemnością. Ciężko wydobyć z opakowania resztę produktu, kiedy zostaje 1/4 buteleczki.

Osobliwe mazidło. Trochę jakby ktoś zapragnął pożenić serum z olejkiem myjącym. Tak jak zauważyła poniżej Staria, trudno znaleźć dla niego miejsce w rutynie pielęgnacyjnej. Nie unicestwimy nim makijażu oczu (szczypie – pewnie z powodu dodatku olejku bergamotkowego) i według zaleceń Producenta powinnyśmy nakładać go na już umytą i suchą skórę. Chyba więc najlepiej dogadają się z nim te z nas, które oczyszczają twarz dwuetapowo wyłącznie olejami i płynami micelarnymi. Sama machnęłam ręką na zdanie Producenta i stosowałam olejek tuż po demakijażu oczu, na pierwszym etapie oczyszczania twarzy (cera mieszana). Co mi tam! Efekty były dobre: dobre oczyszczenie, lekkie zmatowienie, wrażenie świeżości i promienności. Podobało mi się, że nie zostawiał tłustej warstwy. Mimo zawartości oleju konopnego i wyciągu z rozmarynu nie okazał się jednak aż tak dobrym sprzymierzeńcem w walce z niedoskonałościami, jak na to liczyłam. Może znaliśmy się zbyt krótko – olejek skończył mi się błyskawicznie, choć jest bardzo gęsty (prawie jak szarozielona pasta) i wystarczy jedna „pompka”, żeby oczyścić nim twarz. Plus za ładną butelkę z ciemnego szkła chroniącą zawartość przed światłem. I za sprawny dozownik (w wersji 150 ml). Choć wyciśnięcie z nich resztek olejku było prawdziwym wyzwaniem!

Piecze!Szczypie! NIE! Niestety z bólem i smutkiem, kosmetyk okropny. Ja która mam skórę mieszaną oraz moja mama mająca skórę suchą - PIEKĄ NAS POLICZKI Smutek! Nie polecam, niestety i odradzam. Produkt bardzo gęsty, opakowanie jest tragiczne! Pompka nie dozuje wcale produktu, produkt sam z opakowania nie wychodzi, nawet nie ma zamiaru się z niego wydostać, muszę wkładać tam coś by wyszedł, jest tępy w rozprowadzeniu a po kontakcie z wodą DRAMAT szczypanie i pieczenie. Nie polecam serio. Ale ciesze się że kupiłam tą małą wersję, uff... Nie Nie nie nie nie! Rozczarowanie.

Produkt świetnie sobie radzi z demakijażem oraz oczyszczeniem cery ze wszelkich zanieczyszczeń. Pachnie delikatnie, jak olej lniany. Jego złota, gęsta konsystencja pod wpływem wody zmienia się w mleczną emulsję. Olejek łatwo się zmywa, nie pozostawia tłustego filmu na skórze i nie podrażnia oczu. Moja cera po jego użyciu zawsze była miękka, ukojona i nawilżona. Jest to zdecydowanie dobry, naturalny i delikatny produkt oczyszczający dla każdego typu cery. Myślę, że dla skóry suchej i wrażliwej jest wręcz idealny. Gdy męczyłam się z podrażniem i uczuleniem na mojej twarzy to bardzo za nim zatęskniłam. ♥️ Jedynym mankamentem w tym produkcie jest jego pompka, która pracuje bardzo wolno. Musiałam się trochę z nią namęczyć, żeby nabrać odpowiednią ilość olejku. Ostatecznie odkręcałam buteleczkę i nalewałam koncentrat na dłoń. Nie wiem jak wygląda sprawa z pompką w wersji 150 ml. Mam nadzieję, że jest lepsza, bo sam produkt jest naprawdę świetny.

Produkt kupiłam przez internet, sugerowałam się nazwą, myślałam że będzie idealny do demakijażu, jako pierwszy etap oczyszczania. Niestety kiedy poczytałam opis na butelce, okazało się że tak nie jest... Moja skóra mieszana z niedoskonałościami oraz pierwszymi zmarszczkami. OPAKOWANIE Szklana butelka z pompką. Mam zastrzeżenia co do sposobu dozowania, zawartość jest bardzo gęsta, nie da się wycisnąć szybko kilku doz, musimy nacisnąć raz, odczekać jak przycisk odskoczy i dopiero wtedy można dozować ponownie. Na zdjęciu pokazałam wielkość jednej dozy. WNĘTRZE Żółtozielonkawa emulsja o przyjemnym, ziołowo-cytusowym zapachu. SKŁAD Zapach wyjaśnia dodatek olejku bergamotowego. Bazą jest olej ze słodkich migdałów, ponadto mamy m.in. glicerynę, tytułowy olej konopny i ziemię okrzemkową. Konserwantem jest witamina E i zapewne dodatek olejków eterycznych. Ogólnie na moje oko to mamy tutaj 100% składników pochodzenia naturalnego, więc naprawę super. DZIAŁANIE/EFEKT No właśnie. Po pierwsze kosmetyk stosujemy na oczyszczoną skórę, mimo że sam ma za zadanie oczyszczać (i przy okazji regulować wydzielanie sebum). Po drugie należy omijać okolice oczu, co jest nawet zrozumiałe ze względu na zawartość olejku z rodziny cytrusów. Z tego wynika że do pierwszego etapu oczyszczania i demakijażu- odpada. Jako drugi etap, trochę mi dziwnie domywać olej olejem... wolę raczej żele lub pianki. Kosmetyk mam z jakieś pół roku i niezliczoną liczbę podejść. Finalnie używam okazjonalnie, przed lub po piance. Olejek rzeczywiście zamienia się w mleczną emulsję, należy go dokładnie zmyć. Skóra po jest naprawdę przyjemnie wygładzona, czuć że produkcja sebum jest wyciszona. Nie zaobserwowałam zapychania porów czy podrażnień. Podsumowując: kosmetyk skład ma bardzo dobry, nie jest jednak zbyt funkcjonalny. Doczytałam się w nim dwóch działań, które spokojnie możemy uzyskać za pomocą innych, bardziej wszechstronnych produktów. Spróbuję jeszcze wtedy, gdy do demakijażu będzie mi służył płyn micelarny, zobaczymy. Chętnie też poczytam opinii innych Wizażanek (będę tu zaglądać). Może któraś z Was znajdzie fajny sposób na włączenie tego kosmetyku do pielęgnacyjnej rutyny?