Neutrea Bio-Tech Rich Protect, Krem kojąco-regenerujący 

Bardzo wydajny i solidny krem, mój niezbędnik przy kuracjach retinoidami. To już drugi krem marki Neutrea. Poprzednik „Skin Repair” tak dobrze się sprawdził, że chętnie sięgnęłam po recenzowany „Rich Protect”. Jest to gęsty, nieperfumowany i minimalistyczny w składzie kosmetyk. Konsystencja jest treściwa, dobrze się rozprowadza. Zostawia na twarzy solidną warstwę okluzyjną. Sam w sobie nie nawilża jakoś szczególnie. Ale jest idealny przy przesuszonej, podrażnionej skórze. Moja cera jest typem normalnej w stronę tłustej, naczyniowej. Krem nie jest jej dedykowany i nie byłby moim oczywistym wyborem. Lubię lekkie, ale jednocześnie mocno nawilżające konsystencje. Jednak przy kuracji retinalem, a szczególnie przy budowaniu tolerancji na ten składnik, tego typu produkt jest niezbędnikiem w wieczornej pielęgnacji jako ostatni etap. Nawilżenie buduję sobie lekkim serum nawilżającym, które nadaje się również na dzień pod krem z filtrem spf. Plusem tego kremu jest również brak zapychania, co było moim częstym problemem przy gęstszych konsystencjach. Jest bardzo wydajny - ma aż 75ml i spokojnie starcza mi na pół roku. Zużycie jest codzienne, ale nie nakładam go w ogromnych ilościach. Dobrze się też sprawdził przy popękanych od zimna dłoniach. Mimo, że nie jest perfumowany to posiada zapach. Jest technologiczny, trochę ziemisty przypominający surowe masło shea. Nie przeszkadza mi to, ulatnia się on zaraz po nałożeniu, ale wrażliwe nosy mogą narzekać, bo jest to dość charakterystyczny zapach. W porównywaniu z „Skin Repair” jest trochę cięższy, chyba na przyszłość wrócę do poprzedniego wyboru. Ale poza tym te kremy niewiele się różnią. Zapach również jest identyczny. Opakowanie to standardowa tuba, z której się wyciska produkt. Trochę się zbiera na nakrętce i co jakiś czas muszę go doczyszczać wacikiem. Moim zdaniem do tego typu produkt opakowanie jest ok. Cena jest kolejnym plusem, zapłaciłam 45zł. Za tę pojemność na prawdę się opłaca. Dobre serum z retinalem mocno obciąża mój budżet, także ten kremik trochę naprawia ogólny rozrachunek. Krem idealnie wpasował się w moją rutynę pielęgnajcyjną. Gdyby nie kuracja retinalem na pewno nie byłby mi potrzebny. Byłby za ciężki dla mojej skory. Ale jako produkt sos na podrażnienia jest idealny.

Zawsze, kiedy zmienię ten krem, jednak do niego wracam. Bardzo dobrze funkcjonuje z moją warstwową pielęgnacją, nie roluje się :) bardzo ładnie się wchłania i dość szybko, niezależnie na co go nakładam. A warstw mam sporo: rano serum z wit C, serum nawilżające, lekki krem, okluzja, (w tej roli krem z Neutrea) spf. wieczorem: olej, raz w tygodniu serum aktywne zamias oleju, + okluzja (krem Neutrea). Przy tak częstym używaniu (na noc i na dzień) wystarcza mi na kilka miesięcy, więc uważam, że to poziom godny podziwu.

Używam juz kolejną tubkę tego kremu i jestem bardzo zadowolona. Pomimo zapachu, który raczej nie zachęca z czasem jednak można się przyzwyczaić. Krem super załagodził mi stany zapalne. Dobrze się sprawdza zarówno na dzień jak i na noc. Używam codziennie. Wydajny, niedrogi.

Krem kupiłam ze względu na to, że jest polskiego pochodzenia oraz mało kosztuje. Krem jest raczej dość gęstej konsystencji, trzeba uważać, żeby nie przesadzić. Najlepiej stosować na noc. Skóra staje się faktycznie bardzo przyjemna i miękka, jak skóra niemowlaka. Wszystko było pięknie i cudownie gdyby nie... zapach! Nie polecam go na romantyczne wieczory, ponieważ może się to skończyć nieustannym marudzeniem partnera, że twarz śmierdzi. Ponadto wydaje mi się, że krem powoduje zapychanie skóry, więc raczej nakładam go raz na jakiś czas, żeby nie przesadzić. Czy kupię go ponownie? Raczej nie.

Krem podobnie jak pozostałe z rodziny Neutrea, nie jest raczej produktem pielęgnacyjnym. Podobnie jak krem-maska wspiera regenerację uszkodzonej zabiegami lub niewłaściwą pielęgnacją skóry. Może być stosowany zarówno po kuracji retinolem czy kwasami jak i jako zwykły bogaty krem na noc. Sprawdzi się też np. podczas wypadu na narty czy jako ochrona twarzy podczas spaceru w siarczysty mróz. Swoją funkcją bazową przypomina mi nieco kultowe już kremy do twarzy z BasicLab, choć tutaj przesłanie jest bardziej czytelne. Krem ma specyficzny, niezbyt ładny zapach, wynikający ze składników. Trzeba się przyzwyczaić. Jest na tyle bogaty, że nie wchłania się szybko. Trzeba mocno wmasować lub dać mu kilka minut. Na początku bieli. Daje jednak tak niesamowitą dawkę ukojenia, że warto. Nie jest niestety zbyt wydajny, ale cena jest adekwatna do jakości. Miękka tuba pozwala na wydobycie produktu do końca. Trochę się ściera, wygląda jakby miała się kruszyć, ale wytrzymuje do końca. Na plus prosty, czytelny skład. Polecam jako krem ratunek - do zadań specjalnych. Szkoda, że jest mało dostępny i nie rozreklamowany. Marka powinna zainwestować więcej w kanały dystrybucji i marketing.

Od pewnego czasu nie wyobrażam sobie nie posiadać tego kremu w kosmetyczce. Taki krem bazowy, świetny dla towarzystwa składników aktywnych, potencjalnie drażniących. Uważam, że w szczególności przy stosowaniu retinolu (i jego pochodnych) jest to element obowiązkowy dla mojej skóry. W przeciwieństwie do innych regenerujących, bogatych kremów, produkt Neutrea jest przy swoim "Rich Protect" zaskakująco lekki i nie posiada tłustego, ciężkiego wykończenia. Często używam go jako okluzyjnej części pielęgnacji mojej problematycznej skóry. Świetnie sprawdza się nałożony na retinal/tretinoinę na noc. Zdarza mi się również stosowac go rano po toniku z ceramidami lub VitC. Krem nie jest perfumowany, nalezy mieć to na uwadze bo pachnie tak, jak mieszanka składników kosmetycznych, bez żadnych zbędnych upiększaczy. W czasie rozprowadzania lubi lekko bielić. Warto dać mu się wchłonąć, lekko wklepać i dopiero po kilku minutach ocenić wykończenie na skórze, mnie zawsze pozytywnie zaskakuje. To juz kolejna perełka tej marki, która posiada kosmetyki o niezwykle prostych, ale efektywnych składach i w niezwykle przyjaznych cenach.

Kremu używam nieco ponad miesiąc, właśnie kończę pierwsze opakowanie i zamawiam kolejne. Sprawdziłam go w różnych konfiguracjach. Sam w sobie nie działa cudów, ale umówmy się - to nie zadanie wyłącznie dla kremu. Jest to bezpieczny wybór - nie podrażnia, nie uczula, nie zapycha (co zdarza mi się często), wg mnie nie ma opcji by zaszkodził w jakikolwiek sposób, a to już uważam za duży atut i dla mnie tym już bije na głowę wiele nawet kilkakrotnie droższych opcji. Używałam go m.in. podczas stosowania retinolu, nakładając sam krem z retinolem nawet przy niskich stężeniach zdarzały się podrażnienia, natomiast zgodnie z sugestia z opakowania spróbowałam po wchłonięciu się retinolu (min. 20 min) nałożyć również Neutrea Rich Protect i faktycznie kondycja skory była lepsza, lepiej znosiła przyzwyczajanie do retinolu, podrażnień było mniej lub wcale. Świetnie współpracuje z serum czy olejem i w takim połączeniu już przyniósł u mnie fajne efekty. Konsystencja jest nieco gęstsza, ale nie aż tak, by po wyciśnięciu z tubki trzymać kształt. Ładnie się rozprowadza i jest wydajny (choć mimo to lubię go sobie na buzi nie żałować, do czego niska cena tylko zachęca). Niemniej przynajmniej dla mojej cery jest to rozwiązanie raczej nocne. Za dnia wspomagałam się nim ewentualnie w trudniejszych dla mojej cery dniach (jak po wspomnianym retinolu), gdyż u mnie makijaż na nim trzymał się nieco gorzej (na dzień polecam wersje Hydratin). Zdarzyło mi się na chwilę o nim zapomnieć, kiedy w przypływie kosmetycznej ciekawości połasiłam się na próby, których skutki zaburzyłyby mi warstwę hydrolipidową i... cóż, żałuję, ale pewnie nie ostatni raz... i tu z pomocą przyszedł Rich Protect :) przeprosiłam go bardzo i zaangażowałam w odbudowywanie warstwy hydrolipidowej. Robię to zgodnie z poradami Skin Eksperta (YT), czyli po oczyszczeniu buzi nakładam dobrany olej sugerowany do tych celów (u mnie konopny lub -naj- z ogórecznika) i zamykam to kremem (tak dokładnie i nie odwrotnie!). I w tej roli krem Neutrea Rich Protect został moim hitem. Już po pierwszej nocy od zastosowania tego duetu była poprawa - cera rano była w wyraźnie lepszej kondycji, bardziej odżywiona, mniej suchych skórek, podrażnienia i ślady po niedoskonałościach wyraźnie zrobiły swój pierwszy krok ku ozdrowieniu. Kontynuuję i wiem, że u mnie zostanie, jako przyjaciel na dłużej. Rozpoczynam tez testy na chłopaku :) Naprawdę godny wypróbowania i polecenia.

Krem kupiłam zachęcona jego arcykrotkim, niekomedogennym składem - miałam zamiar użyć go po terapii lekkimi kwasami, na kwasy jednak się nie zdecydowałam w tym sezonie i krem leżał. Niespodziewanie na mojej twarzy zrobiła się jesień średniowiecza (nagły wysyp surowiczych krostek, strupiejacych, trudno się gojących) i odstawilam wszystkie podejrzane kosmetyki (czyli pianka do mycia, dwa kremy, serum). Zrobiłam sobie enzymatyczny peeling, skórę traktowałam serum z ceramidami z Biosomy i właśnie ten krem znalazł swój czas i miejsce (aby nawilżył, ukoić, nie zaszkodzić). Strzał w 10! Krem jest w plastikowej tubie, naprawdę niewielka ilosc wystarcza na pokrycie twarzy i szyi. Jest to produkt mocno wydajny. W połączeniu ze wspomnianym wyzej serum, pozostawia twarz miłą w dotyku, niepodraznioną, nawilżoną (ale nie jakoś spektakularnie). Nie pojawiają się żadne nowe niespodzianki, skóra szybko wraca do normy. Można dalej sprawdzac, co zaszkodzilo. Dla mnie nie jest to wystarczający produkt do codziennej pielęgnację ale jako SOS w takich nagłych przypadkach spisuje się świetnie. Mam jedną uwagę, której nie uwzględniam przy ocenie samego produktu - wszystkie kosmetyki kupuję przez internet i przyzwyczajona do zazwyczaj pieknie, ekologicznie zapakowanych przesyłek, doznałam szoku gdy zamówione ze strony producenta kremy Neutrea przybyły do mnie rzucone niedbale w kopercie bąbelkowej... Niby drobnostka ale poczułam się jakbym kupowała używany balsam na allegro...