Stworzony do mieszanej skóry.
Posiadam cerę typu mieszanego, aktualnie bardziej zmierzającą w kierunku suchym. Nadal skłonną do przetłuszczania w okolicy brody i nosa. W tych miejscach potrafi być kapryśna i skora do zapychania. Pielęgnację stosuję wieloetapową. Regularnie i dokładnie oczyszczam oraz złuszczam. Naturalne, minimalne składy zawsze były dla mnie trafione. Oleje uwielbiam, pod każdą postacią i znajduje na nie wiele zastosowań.
Od dawna znałam ich różne klasyfikacje, w tym: rafinowane lub nierafinowane, naturalne lub mineralne pochodzenie, płynny lub stały stan skupienia. Jednak podział na schnące, półschnące i nieschnące poznałam stosunkowo niedawno. Określa się to na podstawie zawartości wielonienasyconych kwasów tłuszczowych i czysto teoretycznie ma wspomagać dobranie konkretnego oleju (jego właściwości) do odpowiedniego rodzaju cery, a przy okazji pomaga w określeniu jego terminu przydatności. Oleje schnące – zawierają powyżej 50% wielonienasyconych kwasów tłuszczowych, nie pozostawiają tłustej warstwy na powierzchni skóry, są najmniej trwałe i stosunkowo szybko jełczeją (krótki termin przydatności – ok. 4 miesięcy). Przykłady: olej z wiesiołka, lniany, ogórecznika. Oleje półschnące – zawierają 20 – 50% wielonienasyconych kwasów tłuszczowych, pozostawiają odczuwalną warstwę okluzyjną na skórze i mają dłuższy termin przydatności ok. pól roku. Przykłady: olej morelowy, słonecznikowy. Oleje nieschnące – zawierają poniżej 20% wielonienasyconych kwasów tłuszczowych, a tym samym są trwalsze (1rok – 2 lata). Przykłady: olej z pestek brzoskwini, rzepakowy, z orzechów laskowych.
Tak jak wspomniałam powyżej, można dość ogólnikowo przypisać: schnące do cer tłustych, półschnące do normalnych i mieszanych, a nieschnące do suchych. Im bardziej „wgryzam” się w temat, tym mocniej uświadamiam sobie, że prawie wszystkie oleje są dobre dla każdej cery. Sekret tkwi w proporcjach oraz składnikach aktywnych. Za przykład wezmę olej z orzechów laskowych. Jest nieschnący czyli polecany skórze suchej, a jednak świetnie sprawdza się w kompozycjach dla cer trądzikowych, ponieważ posiada właściwości stabilizujące i ściągające :) Skład kwasów tłuszczowych w danym oleju odpowiada dodatkowo za jego komedogenność (zaskórnikotwórczość). Przyjęło się, że najbardziej zapychające będą te z największą ilością: oleinowego, stearynowego, arachidowego, palmitynowego i laurynowego. Najmniej komedogenne to takie z dużą ilością kwasów: linolowego (LA, omega-6), alfa-linolenowego (ALA, omega-3) i gamma – linolenowego (GLA, omega-6).
OPAKOWANIE I WNĘTRZE
Olej zamknięty jest w ciemnej, szklanej butelce o pojemności 50 ml. Nie znajdziemy tu zbędnego celofanu czy kartonu. Jedynym plastikiem jest sprawnie działająca pompka i zabezpieczająca ją od góry – pseudo nakrętka. Olej jest półprzezroczysty, żółto – zielony o charakterystycznym zapachu. Przez chwilę potrafi utrzymać się na skórze. Chociaż już przy pierwszych zakupach miałam świadomość, że nie będzie miał nic wspólnego z aromatem parzonej kawy, to jednak liczyłam na to, że trochę bardziej przypadnie mi do gustu. No nie …. zapach mnie trochę odrzuca, przypomina mi lekki miks orzechów z zieloną, jakby trawiastą nutą. Pomimo tego używam i używać będę, ponieważ ma zbawienny wpływ na moją skórę.
DZIAŁANIE I SKŁAD
A teraz najważniejsze, czyli to czemu moja skóra tak bardzo się z tym olejem lubi.
Jest lekki, silnie nawilża (robi to lepiej od oleju jojoba czy ze słodkich migdałów), zmiękcza i wygładza. Pozyskiwany jest w wyniku tłoczenia na zimno zielonych, niedojrzałych nasion kawy /Coffea Arabica Seed Oil/. Posiada dużą zawartość fitosteroli i kwasu linolowego.
Fitosterole zwiększają barierę naskórkową poprzez hamowanie utraty wody w skórze. Działają przeciwzapalnie, przeciwalergicznie, regenerująco, łagodzą podrażnienia, przyśpieszają gojenie naskórka. Wykazują działanie przeciwzmarszczkowe, poprzez poprawę elastyczności i jędrności skóry. Zwłaszcza wysoka zawartość beta-sitosterolu, działa korzystnie na cerę tłustą, hamuje nadmierne przetłuszczanie skóry, poprzez regulację gruczołów, przeciwdziała tworzeniu się zaskórników. Kwas linolowy jest składnikiem cementu międzykomórkowego, wpływa na prawidłowe nawilżenie skóry i odpowiada za jej regenerację, zmniejsza przebarwienia skórne. Jest jednym z głównych składników sebum.
Olej z ziaren zielonej kawy zawiera jeszcze kofeinę, witaminę E, kwas chlorogenowy, kafestol i kaweol. Więc wykazuje właściwości antyoksydacyjne, przeciwdziała fotostarzeniu się skóry chroniąc ją przed promieniowaniem słonecznym, a także sprzyja gojeniu i łagodzi rumień posłoneczny. Wyjątkowo dobrze sprawdza się w przypadku blizn, rozstępów i cellulitu.
PODSUMOWANIE
Najlepiej działają mieszaniny olejów ale gdy decyduje się na ten jeden konkretny, to często wybieram z ziaren zielonej kawy, pomimo tego że bardzo nie lubię jego zapachu. Najczęściej używam wieczorową porą jako ostatni etap pielęgnacji. Uwielbiam wykorzystywać go do masażu twarzy, klasycznego lub przy pomocy płytki Gua Sha. Dla mnie jest idealny. Nie zapycha, a jednocześnie szybko i mocno nawilża. Jak na olej, jest wyjątkowo lekki i nie pozostawia na skórze ciężkiej warstwy.
Także wykorzystuję jego właściwości antycellulitowe. Po tzw. suchym szczotkowaniu i relaksującej kąpieli, na lekko wilgotną skórę aplikuję kilka kropel i rozprowadzam przy pomocy masażera. Nie używałam jedynie do olejowania włosów, chociaż (według rekomendacji włosomaniaczek) powinien świetnie nadawać się do włosów średnioporowatych, niektórych wysokoporowatych, wypadających oraz dla skóry głowy z łupieżem.
Zalety:
- Lekki jak na olej.
- Silnie nawilża, zmiękcza i wygładza.
- Działanie: przeciwzapalne i łagodzące.
- Przeciwdziała tworzeniu się zaskórników.
- Polecany na blizny, rozstępy i cellulit.
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie