Serum to dorwałam jako dodatek do jednej z gazet. Wyszło o wiele taniej, bo jego regularna cena to 49 złotych, a ja zapłaciłam kilkanaście. Nie mogłam ominąć takiej okazji, tym bardziej, że składniki tego produktu były i są mi zdecydowanie potrzebne.
Mam cerę mieszaną, wrażliwą i trądzikową. Twarz przetłuszcza się na strefie T, a boki bywają na zmianę normalne i suche. Często mam takie dni, kiedy nie mogę patrzeć na swoją skórę w lusterku. A to za sprawą pryszczy, które czasami pojawiają się masowo (częściej pojedynczo). Niektóre są hormonalne, inne zaś niezidentyfikowane. Ale jedno jest pewne - chcę się ich szybko pozbyć. Wówczas sięgam po przeciwtrądzikowe produkty, a tym razem było to serum od FeedSkin. W składzie znajdziemy niacynamid, z którym miałam już do czynienia choćby w serum od The Ordinary; azeloglicynę, czyli nowoczesną i syntetyczną pochodną kwasu azelainowego, lecz lepiej przyswajalną i skuteczniejszą w działaniu; kwas szikimowy - delikatnie złuszczający, rozjaśniający, przeciwzapalny, bakteriobójczy i regulujący sebum; inulinę, czyli substancję nawilżającą, natłuszczającą, przeciwzapalną, łagodzącą oraz betulinę regulującą produkcję sebum i zatrzymującą rozwój bakterii odpowiedzialnych za trądzik. Można by rzec - skład marzeń. Jak to jednak było w praktyce? Otóż bez zaskoczeń... Bardzo dobrze. Swoją konsystencją w żadnym stopniu nie przypomina serum, a klasyczny krem. Nic więc dziwnego, że producent zalecił używanie 2-3 razy w tygodniu zamiast kremu na noc. Nie trzymałam się tego, używałam tak, jak chciałam. Żadnych negatywnych konsekwencji z tego miałam, wręcz przeciwnie. Same pozytywne efekty. Jednym z nich było szybsze gojenie się aktywnych wyprysków. Dwa dni i aktywny stawał się wygasłym, a potem kolejne dni i praktycznie nie było po nim śladu. Zauważyłam też ogólną poprawę wyglądu twarzy, jakby miała w sobie więcej koloru i była ''uspokojona''. Serum dodatkowo świetnie nawilżało, dosłownie jak krem, i dawało satynową poświatę, która w dotyku była sucha, matowa. Przez te satynowe wykończenie nabrałam ochoty na nakładanie go pod makijaż i tak też kilka razy było. Podkład świetnie na nim leżał. Tylko pamiętajcie - stosowanie inne, niż zalecane, tylko na własną odpowiedzialność :D. Myślę, że dla cer tłustych będzie zbyt gęsty i nawilżający pod makijaż, ale na noc jak najbardziej. Każdy rodzaj cery potrzebuje dobrego nawilżenia, nawet ta najbardziej tłusta. Cóż więcej mogę dodać? Jeśli lubicie delikatne kosmetyki, które nie dają drastycznych efektów i nie trzeba być z nimi ostrożnym, to takie kremo-serum będzie dobrym wyborem. Efekty są naprawdę zauważalne, ale nie kosztem np. przesuszonej skóry. Polecam!
Zapach jest, ale delikatny, kremowy, jakby lekko przyprawowy (?). Kojarzy mi się też trochę z czymś, czego raczej nikt nie chcę wąchać, a mianowicie z kurzem :D. W pozytywnym tego słowa znaczeniu :D. Trudno to wyjaśnić. Ale naprawdę jest super delikatny i nawet, jeśli się komuś nie spodoba, to nie będzie go czuł wyraźnie i długo.
Opakowanie to szklana, matowa buteleczka z plastikową pompką. Szata graficzna jest w kolorze turkusowym i minimalistyczna do granic możliwości. Wygląda to dobrze, bo nie ma zbędnych napisów, które psują estetykę. Całość, wraz z pompką, ma dobrą jakość. Jedynie przy końcu pompka ma troszkę problem z ''zassaniem'' produktu, ale wystarczy zamieszać rurką w środku i jakoś sobie radzi. Pojemność to 30ml.
Zalety:
- Bardzo dobrze nawilża, pozostawiając satynową poświatę
- Daje wrażenie ''uspokojonej'' skóry i poprawia jej ogólny wygląd
- Szybko goi aktywne wypryski
- Nie podrażnia i nie zapycha
- Przez swoją kremową konsystencję może zastąpić krem
- Delikatny zapach
- Dobra wydajność
- Ładne i dobrej jakości opakowanie
Wady:
- Nie zauważyłam jakiegokolwiek wpływu na sebum
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie