To co miało być główną zaletą produktu, finalnie okazało się jego największą wadą.
Olejek do demakijażu kupiłam już dawno temu w drogerii stacjonarnej (teraz można kupić go w Hebe). Bardzo lubię ten typ produktu, a w tym przypadku zaintrygowały mnie kawałki róż w środku. Dodatkowo produkt Onlybio poleciła mi koleżanka, dlatego długo się nie wahałam. Jestem posiadaczką wrażliwej i trądzikowej skóry, dlatego właściwe czyszczenie jest jednym z filarów mojej pielęgnacji.
Olejek zamknięto w szklanej butelce o pojemności 150 ml. Butelka okazała się wyjątkowo ciężka, dlatego nie zabierałam jej w podróż. Produkt mogłam wydobyć za pomocą pompki, która działała bez zarzutu. Olejek wystarczył mi na przynajmniej 2 miesiące codziennego stosowania (ciężko mi to dokładnie określić z powodu różnych wyjazdów), więc jego wydajność oceniam jako standardową. PAO wynosiło 6 miesięcy.
Produkt składał się z wielu olejków: przede wszystkim tym ze słodkich migdałów, z pestek brzoskwiń, z nasion bawełny czy orzechów makadamia. W składzie możemy wypatrzeć również wodę z róży Damaszku, ale też (na końcu składu) parfum oraz substancje zapachowe. Dodatkowo w olejku zatopiono kawałki róży. No i właśnie… człowiek spodziewał się, że olejek będzie pięknie pachniał. Tymczasem mój egzemplarz posiadał aromat starego zielska. Nie wiem, czym zostało to spowodowane, ale na pewno nie był to zapach róży. Zaznaczę jeszcze, iż produkt na pewno nie był przeterminowany! Uważam też, iż zatopione kawałki kwiatów okazały się nietrafionym pomysłem. Niby dodawały uroku, ale w konsekwencji pompka, po zużyciu większości olejku, nie mogła zaciągnąć produktu do samego końca, ponieważ kwiatki to uniemożliwiały, a ich wydobycie okazało się nieprzyjemne i czasochłonne. Pompka zaczęła podawać olejek wraz z kawałkami płatków, co nie zdało egzaminu, ponieważ paprochy przeklejały mi się do twarzy. W konsekwencji, po raz pierwszy od dawna, nie zużyłam kosmetyku do samiuśkiego końca i zostawiłam jakieś resztki. A to bardzo, bardzo mi się nie spodobało.
Jeżeli zaś chodzi o sam olejek – miał typową konsystencję o jasnej barwie. Nie był za ciężki, łatwo (do czasu oczywiście) mogłam wydobyć go z opakowania i wmasować w twarz, czy zmyć żelem lub pianką. Olejek rozpuszczał makijaż, radził sobie dobrze z podkładem, pudrem czy tuszem. Nie zapychał mojej cery, nie podrażniał ani nie powodował uczulenia. Po tym względem nie mam zastrzeżeń.
Od razu zostawię tutaj przypominajkę dla osób noszących soczewki - najpierw je wyciągamy, a następnie robimy demakijaż oczu olejkiem. Przez odwrotną kolejność zmarnowałam jedną parę nowo otwartych soczewek :(
Muszę przyznać, iż ze względów ekologicznych cieszę się z każdego kosmetyku zamkniętego w szkle. Produkt od Onlybio rozpuszczał makijaż i miał przyjemną konsystencję, ale przez wzgląd na zapach i te nieszczęsne kawałki róży nie kupię go ponownie. Co prawda, moja koleżanka również stosowała ten olejek i nie miała takich problemów jak ja, ale nie będę ryzykować ponownie. Nie wiem, czy mogłabym go polecić dalej, ponieważ to co miało być główną zaletą produktu, finalnie okazało się jego największą wadą.
Zalety:
- szklane, ekologiczne opakowanie,
- działająca pompka,
- rozpuszczał makijaż,
- nie podrażniał i nie zapychał cery,
- łatwo można było go zmyć za pomocą żelu lub pianki,
Wady:
- nieładny zapach,
- zatopione płatki róż nie pozwalały zużyć olejku do końca, zapychały pompkę,
- regularna cena nie należy do najniższych.
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie