Rimmel Wonder'Cloud All-day-wear Soft Shadow (Matowy cień do powiek w płynie) 

Z jednej strony szkoda, że te cienie są już wycofane, a z drugiej rozumiem dlaczego. Ja miałam 4 kolory i każdy zepsuł się w tempie błyskawicznym, zaczal brzydko pachnieć i babelkowac w środku, mimo dobrego przechowywania w warunkach domowych. Kolory są super i szkoda mi było je wyrzucić, ale zapach był jakby gorzkiej pleśni więc niestety z żalem je wyrzuciłam. Po pół roku te cienie są już zastygnięte w środku, da się oczywiście wykrzesać coś na powiekach, ale przy tak rzadkim otwieraniu produktu nie powinno się coś takiego wydarzyć. Żałuję, że nie było mi dane dłużej się nimi nacieszyć, odcienie były super dopasowane do karnacji 'przecietnej' Słowianki. Opakowania też bardzo nowoczesne, podobały mi się. Cienie troszkę zbierały się w załamaniach, ale mam tłuste powieki więc przymykałam na to oko.

Używałam jasnego odcienia 002 Foggy Beige, który na oku był praktycznie niewidoczny. Nakładal się ciężko, jest taki tępy, może dlatego, że matowy. Musiałam nakładać kilka warstw, by chociaż trochę był widoczny. Podobał mi się matowy efekt, trzymał się cały dzień, natomiast bez koloru - trochę bez sensu. Wydajność też średnia, trochę się cieszę, że szybko się skończył. Opakowanie wygodne, trochę jak pomadka do ust. Za taką cenę nie warto.

Cień kupiłam w drogerii Rossmann za 5 zł. Posiadam odcień 005 - chilled peach. Myślę, że jest to uniwersalny kolor. Na początku może sprawiać problemy z używaniem ze względu na inną formę cienia. Efekt jaki można uzyskać za pomocą tego produktu jest delikatny, ale można go budować . Na plus jest to, że można łatwo wykonać makijaż oka, używając palca do roztarcia tego cienia. Należy szybko z nim pracować, ponieważ zastyga. Najlepiej zachowuje się nałożony za pomocą palca, chociaż pędzel też daje radę :) Zapach określiłabym jako chemiczny, średnio przyjemny.

Odkryłam ten cień miesiąc temu i to jeszcze na promocji za 4.99 zł w Rossmanie, kolorek 006 Misty Mauve. Kupiłam tylko 1 sztukę i jak gdzieś jeszcze go upoluję to kupię inne kolory. Użytkuje go już miesiąc i widzę same zalety tego matowego cienia w płynie. Po pierwsze kolor- piękny, ni to brudny róż ni to brudny fiolet w barwie bardziej pastelowej . Po drugie praca z nim - można palcem, można pędzelkiem ,można dokładać , fakt zasycha szybko ,ale po nałożeniu drugiej warstwy nie ma skorupy na powiece. Ja najczęściej nakładam pacynką a rozcieram palcem, konsystencja jesy musu więc rozciera się super. Trzecia zaleta - trwałość, jak zaschnie się trzyma bez tracenia pigmentu, rolowania się czy ścierania. Ja nakładam go najczęściej na bazę do cieni matowych z Pierre Rene albo korektor. Nawet jak nałożymy na niego błysk to z cieniem nic się nie dzieje. Najczęściej używam go solo i kreska i zaznaczę odrazu ze eyeliner sunie po cieniu super czy to w pisaku czy w pędzelku, ale już przy kresce z cienia trzeba trochę poczekać aż porządnie wyschnie cień bo jak nie zaczekamy to czujemy lekki opór pedzla-przy ciągnięciu kreski cieniem jednym ruchem, przy wklepywaniu jest ok. Przy zmywaniu trzeba się uzbroić w cierpliwość ja najpierw trochę trzymam nasączony wacik płynem micelarny na oku, zmywam a potem pianka. Można zaliczyć do minusików zapach - jest trochę chemiczny, ale czujemy go tylko jak przyłożymy nos do opakowania. Kupie go jeszcze czy to stacjonarnie czy też przez drogerię internetową, jestem ciekawa czy inne kolory zachowują się tak samo jak ten mój numerek 006.

Kupiłam 2 kolory, miętowy i złamany-fioletowawo-brązowo-szarawy (trudno opisać), z zamiarem używania ich do szybkiego makijażu dziennego, w sensie ,,maźnąć po powiece, doklepać krawędzie i gotowe". Niestety, w przypadku tego produktu nie jest to takie proste. Nakłada się dość niejednolicie, robi prześwity, dzięki bogu te 2 kolory są jasne, więc tak mocno tego nie widać. Jak napisałam w tytule - ma konsystencję podobną do pasztetu, minimalnie rzadszego, i jakby zmieszanego z pudrem. Pewnie ta pudrowość ma związek z tym, że produkt za szybko zastyga, trzeba się śpieszyć z rozkładaniem go po powiece, a i tak wygląda kiepsko. Wygląda dość dziurawo, więc człowiek się wkurza, dokłada więcej, ale wtedy może się albo odkleić, albo wyglądać ciężko. Niby nie jest aż tak tragiczny jak te linerocienie Wonderswipe, ale i tak nie polecam, i tak zawsze na szybko nakładałam jakiś błysk paluchem, żeby zakryć prześwity. No i wiadomo - jest bardzo drogi, 45 zł za takie byle co?

Cień w kremie, właściwie nazwałabym go cieniem w piance, bo konsystencja przypomina lekki mus/piankę właśnie, który sprawdzi się zarówno solo jako delikatny kolor na powiece na dzień, jak również jako kolorowa baza pod inne cienie. Efekt jaki uzyskamy z użyciem tego produktu jest delikatny, nie jest to pełna pigmentacja, ale jest widoczny. Może sprawić problemy na początku używania. Najlepiej zachowuje się lekko wklepywany palcem na gołą powiekę, szybko zastyga, więc trzeba go szybko wpracować. Jeśli uznamy że pigment jest za słaby, można spokojnie dołożyć drugą cienką warstwę. Trzecia warstwa już może zbierać się w nieestetyczne grudki. Produkt jest niesamowicie trwały, nie roluje się w ciągu dnia, nie zbiera w załamaniach (nawet na tłustych powiekach), nie zmienia koloru, jest wodoodporny. Polecam szczególnie osobom lubiącym robić makijaż szybko bez użycia wielu pędzli, lub takim które lubią jedynie lekkie muśnięcie koloru na powiece.

Cienie w opakowaniu z aplikatorem, mają kremową, puszystą formułę. Posiadam trzy kolory: 006 - chłodny fiolecik, 007- miętowy i 002 - jasny, neutralny brąz. Są to cienie matowe i taki efekt dają, trzeba lubić matowe wykończenie cieni, bez tego lepiej po nie nie sięgać aczkolwiek nic nie stoi na przeszkodzie aby nałożyć na nie jakiś błysk :) Aplikacja polega u mnie na nakładaniu ich palcami i delikatne rozblendowanie pędzelkiem brzegów. Szybko zastygają i trzeba się spieszyć. Kiedy już zastygną są bardzo trwałe zarówno na ścieranie jak i wodoodporne, spokojnie przetrwają basen i kontakt z wodą i za to cenię je najbardziej. Kolory nie są intensywne, bardziej pastelowe ale dzięki temu uniwersalne i będą pasować praktycznie każdemu. Najlepiej nakładać je na gołą , niczym nie pokrytą i przypudrowaną powiekę - mam wrażenie, że wtedy są najtrwalsze i nie zbierają się w załamaniach. Nie można też przesadzić z ilością jeśli nie chcemy mieć "skorupki" - tutaj mniej znaczy więcej. U mnie sprawdziły się super kiedy potrzebowałam trwałych i wodoodpornych cieni, świetna opcja też kiedy trzeba wykombinować jakiegoś dzienniaczka "na szybko". :)