Kosmetyki do makijażu polskiej marki Pixie Cosmetics mile mnie zaskoczyły - zrecenzowałam już tusz do rzęs, korektor pod oczy oraz sprasowany cień do powiek. Jako wisienkę na torcie, a więc na samym końcu postanowiłam ocenić puder utrwalająco-wygładzający Beauty and the Blur, ponieważ najdłużej mu się przyglądałam. Jestem w tej kwestii wymagająca - a puder zdecydowanie nie powinien wyglądać sztucznie, podkreślać suchych skórek czy też bielić skóry. Jak spisał się puder od Pixie? O tym poniżej.
Opakowanie kosmetyku jest nie tylko śliczne, ale i naprawdę bardzo solidne - gruby plastik świetnie chroni puder. Przezroczysty słoiczek umożliwia sprawdzenie odcienia pudru. Wewnątrz z kolei znajdziemy zasuwkę, dzięki której puder nie migruje po całym opakowaniu i nie wysypuje się - super! Ogólnie moje pierwsze wrażenia były bardzo pozytywne, bo kto nie lubi ładnych, a przede wszystkim funkcjonalnych opakowań? :)
W składzie pudru wyróżnić możemy między innymi: mikę, wosk karnauba, skrobię kukurydzianą, krzemian wapnia, piasek wulkaniczny, a nawet dwa emolienty. Jest bezpieczny i bardzo naturalny, co szczerze mi w nim odpowiada. To chyba pierwszy mineralny puder, z jakim w ogóle mam styczność. Jak się okazuje, skład pudru ma jednak ogromne znaczenie.
Puder Pixie ma postać drobniutko, wręcz idealnie zmielonego pyłku, dzięki czemu pięknie wtapia się w skórę. Jego odcień jest jasny, blisko mu do transparentnego i świetnie współgra z jasnym odcieniem mojej karnacji. Jest bezzapachowy, bardzo delikatny dla skóry. Nie powoduje przesuszenia, nie podkreśla suchych skórek, nie zapycha porów.
Puder stosowałam do wykończenia oraz utrwalenia makijażu, delikatnie wklepując go w skórę dużym pędzlem o syntetycznym włosiu (Sephora - ale wersja z US). Bardzo ładnie trzyma się pędzla i nadmiernie nie pyli. Już po kilku użyciach zauważyłam, że bardzo dobrze łączy się z każdym płynnym i kremowym podkładem (sypkich nie posiadam). Na buzi prezentuje się naprawdę pięknie, bardzo lekko i naturalnie, zdecydowanie nie odznacza się. Cudownie wygładza skórę oraz lekko ją rozświetla, nadając jej satynowe wykończenie. Przy okazji też dość dobrze matuje, a moja mieszana cera nie wyświeca się w okolicach strefy T przez około 5-6 godzin - a to naprawdę długo. Po zastosowaniu pudru makijaż jest utrwalony, a poprawki nie są potrzebne tak naprawdę przez długi czas. Na duży plus zasługuje również wydajność kosmetyku - mamy tu aż 4,5 g, po prawie miesiącu stosowania ubytek jest minimalny.
Podsumowując, puder szczerze mnie zachwycił i z przyjemnością nadaję mu miano mojego kosmetycznego ulubieńca - już nie wyobrażam sobie utrwalenia makijażu przy użyciu innego produktu. Do tej pory chętnie sięgałam po pudry bambusowe, ale widzę kolosalną różnicę, przede wszystkim w trwałości pudru Pixie oraz tego, jak naturalnie i lekko wygląda na buzi. Cena pudru to 54 zł za refill (można nim uzupełnić dotychczas używane opakowanie - świetny pomysł!) lub 69 zł za opakowanie w formie plastikowego słoiczka. Biorąc pod uwagę wydajność, to dobry zakup który bardzo Wam polecam <3
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Trwałość
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie