Byredo Parfums Young Rose EDP 

Przygodę z tym zapachem zaczęłam od próbek, które dostałam w drogerii w której robię zakupy. Po pierwszym psiku przyszło mi na myśl, że ktoś chciał podrobić moje ukochane perfumy A la rose Kurkdjiana jednak perfumy Young Rose prawie od razu transformowały do czegoś innego i osiadły. Kocham róże. Mam na ich punkcie bzika. Mam pełen ogród róż i kącik irysowy więc w przypadku perfum Young Rose po prostu przepadałam. Czuć tu przede wszystkim zapach kwiatów róży. Jest on podbity zapachem kwiatów irysa, a po bardzo szybkim drydownie wyczuwalne jest też piżmo jakby na górze tej kombinacji zapachowej. Mieć na sobie te perfumy to jakby przebywać w różanym ogrodzie w jasny, słoneczny dzień. Nie ma tu nic syntetycznego. Żadnych owoców w składzie. Żadnych zakłóceń różanego zapachu. To zapach wybitnie kwiatowy. Nienachalny. Łatwy i przyjemny w noszeniu. Chce się go wąchać i czuć. Zarówno wspomniany A la rose jak i Young Rose to zapachy bardzo zbliżone do tych jakie róże mają w rzeczywistości i jeśli ktoś poszukuje właśnie takich nut zapachowych to ten zakup jest pozycją niemal obowiązkową. Perfumy są dostępne również w wersji 50 ml. Wg mnie to typowo kobiecy zapach i daleko mu do unisex. Wadą za którą odejmuję jedną gwiazdkę jest trwałość. Na skórze do 5-6 godzin. Na ubraniach pachnie dłużej. Za tę cenę człowiek oczekuje czegoś bardziej trwałego. Czy kupię ten produkt ponownie? Nie wiem. Zakochałam się w zapachu i prawdopodobnie wygrają emocje przy zakupie następnej butelki i go kupię, bo zapach jest bajecznie piękny. Jednak ta trwałość …..