Adopt Midnight for her EDP 

Jakoś tak brzmiał szkolny wierszyk, którego uczyłam się jako dziecko. Nie bez powodu go wspominam. Moim skromnym zdaniem oceniany tutaj zapach to wspaniały otulacz na jesienne dni, kiedy za szybą dzwoni deszcz, kiedy zimna aura potrafi popsuć humor. Warto też wspomnieć, że to szalenie kobiecy otulacz. Sprawdzi się więc również i do małej czarnej na niezobowiązujące popołudniowe jesienne wyjście. Otwarcie to moim zdaniem czarna porzeczka z bergamotką. Nie zawsze przepadam za nutą porzeczki w perfumach, jednak tutaj wybrzmiewa ona nieco kojąco, niczym ciepła herbatka z sokiem z porzeczek. Później zaś robi się bardziej kobieco i słodko. Możemy więc poczuć różę, malinę i pralinki. Na końcu zaś otula nas, niczym miękki sweterek, ciepłą wanilią doprawiona zmysłową nutą piżma. Jak na tę półkę cenową, zapach jest zadziwiająco trwały. Zgadzam się z opinią Poprzedniczki, że bazę można wyczuć jeszcze po wielu godzinach. Flakonik jest typowy dla marki Adopt i jak najbardziej pasuje do damskiej torebki. Mały , zgrabny i poreczny- czego chcieć więcej? Dostępność to oczywiście Rossmann. I choć do marki Adopt początkowo podchodziłam sceptycznie, jest to już moje drugie bardzo udane spotkanie z ich zapachami. Kto wie, może skuszę się na kolejne? Za takie śmieszne pieniądze warto

Jest to perfumetka o pojemności 30ml. Etykieta ładna, spójna z zapachem, który znajdziemy w środku. To bardzo proste opakowanie. Idealne na wyjścia, do wrzucenia do torebki. Zmieści się nawet do małej. Świetnie sprawdzi się na randkę, na wyjście, na imprezę. Gdzie tylko będziecie potrzebowali ją zabrać. Pojemność dla mnie jest w sam raz. 30 ml, to też wcale nie tak mało. Starczy na dłuższy czas. Atomizer w moim produkcie działa sprawnie, nie zacina się, tworzy dość szeroką chmurkę perfum. Jak dla mnie, dwa psiknięcia są zdecydowanie wystarczające. Warto napomknąć już teraz, że zapach jest dość mocny i zbyt wielka jego ilość może przytłoczyć. Należy go używać z głową, a można się zakochać. Nie ukrywam, mam słabość do zapachów z tymi nutami. Szczególnie że w podstawie mamy wanilię, drzewo sandałowe i piżmo, które po rozwinięciu całego zapachu, będzie ciepło nas otulać. To, co dla mnie jest dużym zaskoczeniem w tym produkcie to fakt, że zapach ten rozwija się z czasem noszenia. Z początku, mamy tu słodycz, która jednak jest złamana. Bardzo ciekawy, niejednoznaczny zapach, który wciąga. Złapałam się na tym, że po psiknięciu nim na rękę, co jakiś czas sprawdzałam, jak pachnie i za każdym razem wyczuwałam coś innego, ale wszystko to jest spójne, harmonijne i idealnie zgrane. To bardzo fajna kompozycja, która wciąga. Mamy tu więc owocową słodycz, a także przebijać się nuty drzewne. Na sam koniec zostaje nam piżmo i wanilia. Zapach ten dość długo utrzymuje się na skórze, na ubraniach jeszcze dłużej. Sweter spryskany tym zapachem, pachniał na drugi dzień wyjątkowo ładnie, choć zostały już na nim same nuty podstawy. Z chęcią poznam inne zapachy Adopt. Bardzo miłe zaskoczenie.