Wczoraj nałożyłam ostatnią porcję tego kosmetyku, więc po zużyciu całego opakowania przyszedł czas na recenzję. Sprawdziłam w necie, czy da się go jeszcze kupić i wychodzi na to, że można, ale w większości sklepów jest na jakiejś obniżce, a w niektórych, gdzie wcześniej był już go nie ma, więc wnioskuję, że jest to kosmetyk wycofywany, bądź już wycofany i po prostu sklepy starają się wyprzedać zapasy.
Ja kupiłam swój egzemplarz już dawno temu, używałam sporadycznie, ale właśnie ostatnio stwierdziłam, że już chyba to opakowanie robi się dość wiekowe i zaczęłam używać codziennie.
Wnioski moje są następujące:
Opakowanie mi się podoba, standardowe takie, mamy pompkę, która działa bez zarzutu, chociaż zatyczka do tej pompki mogłaby być trochę większa, jakoś wizualnie by to lepiej wyglądało. Jednak jest, jak jest, żaden problem, że jest mniejsza. Spełnia swoje zadanie w ochronie pompki przed przypadkowym naciśnięciem, więc jest ok.
Kolor, jaki miałam to numer 1 Warm Ivory, od razu zaznaczę, że był dla mnie nieco za ciemny, ale odcień 0 był za różowy, a 0.75 który niby miał być neutralny też był różowy jak świnka (pomimo opisu producenta, że jest niby neutralny - nie, nie jest neutralny). Przeważnie po nałożeniu tego 1 przybrązowiałam sobie też szyję, żeby to nieco wyrównać. Różnica w kolorze jednak między moją twarzą z tym podkładem a szyją nie była mocno rażąca, podejrzewam, że dla niewprawnego oka mało widoczna, ale ja nie chciałam, żeby w ogóle była widoczna, stąd ta 'akcja' z bronzerem na szyji.
Sam podkład był dość lejący, o bardzo przyjemnym dla mojego nosa zapachu, aczkolwiek wyczuwalnym tylko podczas nakładania, potem już nic nie czułam.
Do pokrycia całej twarzy wystarczyły mi 2 takie mniejsze pompki.
Podkład nie ma dużego krycia, powiedziałabym, że delikatne w stronę średniego. Budować go się za bardzo nie da, ale ja nie chciałam go budować, bowiem kupując go przeczytałam obietnice producenta, że to jest po prostu 'skin foundation', który ma imitować skórę, a nie dawać szpachlę jak Double Wear. Ja szpachli nie cierpię, więc ten Bobbi wpisał się idealnie w moje potrzeby.
Wykończenie powiedziałabym że było lekko świetliste, mogłoby być trochę bardziej świetliste, ale wciąż ok. Rozprowadzał się beauty blenderem bardzo ładnie na skórze. Czasem nie lubił się z jakimś SPF, który miałam pod spodem, ale to bardziej wina spf, bo czasem nie nakładałam spf i wtedy Skin Foundation wyglądał dobrze.
Krycie jak wspomniałam jest maks średnie, wielkich niedoskonałości nie zakrył, ślady po zagojonych wypryskach lekko zakrył, ale oczywiście trzeba korektora. Mi to jego krycie bardzo pasowało, wyglądało jak druga skóra, bez zbędnego przeciążenia.
Nie zauważyłam, żeby podczas nakladania czy noszenia zmieniał kolor, oksydował czy pomarańczowiał. Do trwałości mogłabym się trochę przyczepić, bo jednak tego mu ciut brakowało, bo kilku godzinach dosyć się wyświecał, ale też miało znaczenie, jaki puder z nim użyłam. Rozumiem jednak, że taki rozswietlający i nie zastygający podkład nie będzie super mega hiper trwały, byle się dość dobrze utrzymał. Ten po kilku godzinach stawał się już nieco nieświeży, ale jednak wciąż nie wyglądałam jak karykatura człowieka :D
Nie był to podkład taki na miarę KWC dla mnie, ale naprawdę przyjemnie mi się go używało. Gdyby były inne odcienie, w sensie jaśniejszy ale z lekką domieszką żółci, to pewnie bym go odkupiła, jednak nie ma takiego odcienia, a do tego wszystko wskazuje na to, że jest to kosmetyk wycofywany, więc po prostu zachowam go w pamięci jako fajny lekki podkład, który lubiłam, ale jednak który nie był idealny. Po prostu był dobry.
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Trwałość
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie