Głośno było (i jest) o Hyaluron Plump od Elseve. Wizaż też któregoś razu zorganizował rozdanie wielkich zestawów z trzech linii wywodzących się z hasła "Szampon to za mało". W reklamie produktów brała udział jedna z guru włosomaniaczek, a ponieważ kojarzę tę rudowłosą piękność, to tym bardziej skupiłam moją uwagę. Moje zgłoszenie najwidoczniej nikogo nie przekonało, skoro wybrany przeze mnie zestaw (to nie był Hyaluron) nie został mi przesłany. Z tej serii znam tylko to serum nawilżająco-wypełniające i... zachwycona nie jestem. Powiedziałabym nawet, że ten produkt zniechęca mnie do testowania reszty... dlatego spośród trzech propozycji od Wizażu, zastanawiałam się pomiędzy dwoma, a tego nie brałam pod uwagę. :( Niektóre panie oceniają to serum jako "najgorszy produkt z serii", więc być może skuszę się na jakąś maskę... (moje przesuszone włosy bezwzględnie potrzebują nawilżenia), z drugiej zaś strony słyszę głosy, że to "najlepszy produkt z serii"... no więc jak? Komu ufać? :D
Serum kupiłam w Rossmannie. Akurat "Hyalurony" były objęte promocją. Pomyślałam: "szampon - ponoć dobry, ale przecież mam czym myć włosy, maskę też mam; odżywka? po co mi kolejna odżywka? to coś z dzióbkiem nie wygląda na coś, czego bym bardzo potrzebowała..." więc zdecydowałam się na serum w mgiełce - prosta forma podania daje szansę, że będę stosować produkt regularnie. Fiolet ma niezwykłą moc przyciągania mojej uwagi - to jeden z moich ulubionych kolorów, jest ciężki i trudny, ale odcień przypisany rodzinie Hyaluron Plump sprawia wrażenie sennej lekkości przez to rozwodnienie. Bajka! <3 Złapałam smukłą buteleczkę i poszłam z nią do kasy.
Buteleczka, jak mówiłam, wygląda ładnie, ale nie mówiłam, że pochodzi z recyklingu. Napisy są krzykliwe - jak to w Elsevach, ale delikatny kolor z perłowym połyskiem łagodzi odbiór. Całość dopełnia srebrny atomizer schowany pod srebrną zatyczką. Jeśli jesteśmy przy tym, to od razu mówię, że działa bez zarzutu, lekko i sprawnie rozpyla idealną ilość mgiełki. A pachnie obłędnie! Dlaczego nikt nie zwrócił uwagi na to, że pachnie zielonym jabłkiem?! :D Chociaż z moich włosów zapachy odżywek czy masek z reguły szybko ulatują, ten tu trzyma się ich jak rzep psiego ogona! Intensywnie, długotrwale i... nie przesadziłabym, gdybym powiedziała, że można go potraktować jak perfumy do włosów, bo dokładnie tak się zachowuje, pozostawiając za sobą ogon. Gdybym miała kupić produkt jeszcze raz to za ten genialny jabłuszkowy zapach (to możliwe). No bo z działaniem jest... średniawo...
Moje włosy są wymagające: dosyć gęste (dosyć - bo trochę ich ostatnio powypadało), ale cienkie, delikatne i lekkie, łatwo je zatem obciążyć. Ponadto są suche, wysoko porowate, niestety zniszczone koloryzacjami i dekoloryzacją. To serum potrafi je obciążyć. Aplikuję je tylko na umyte, wilgotne włosy, tuż przed suszeniem - i to w niewielkich dawkach, bo jest bardzo wydajne. Ułatwia rozczesywanie. Nie polecam spryskiwać suchych włosów, wbrew poleceniom producenta, bo formuła skleja i strączkuje włosy. W nadmiernej ilości, zamiast wygładzać, to je puszy. Źle użyte pogarsza stan włosów - stają się spuszone, twarde, sztywne, nieprzyjemne w dotyku... Fe! A dobrze użyte? Nie powala - ot, pięknie pachnie, a zapach utrzymuje się przez cały dzień, no i jest przydatne przy rozczesywaniu włosów na mokro.
Reasumując: prawdopodobnie jeszcze kupię to serum, gdy będzie w promocji - ale w charakterze mgiełki zapachowej. I rozczesywacza. Nie zauważyłam poprawy kondycji moich włosów... powiedziałabym nawet, że pielęgnacja z tym serum nie należy do udanych... Stąd te dwie gwiazdki.
OCENY:
Wydajność: ★★★★★
Zapach: ★★★★★
Opakowanie: ★★★★
Stosunek ceny do jakości: ★
Zgodność opisu producenta: ★★
PRODUKT: ★★