Pax Moly Real Lavender Mask Pack Oczyszczająca maska w płachcie

To kolejna maska Pax Moly którą miałam okazję stosować, a sporo ich już przewinęło się na mojej twarzy i jest to kolejna propozycja tej marki która zadowoliła moją skórę pod względem pielęgnacji. Jak zwykle mamy tu charakterystyczny eleganckie opakowanie w czarnym kolorze w tym przypadku nawiązując do wersji z lawendą mamy fioletowe dodatki, dużą ilość kwiatów kwitnącej lawendy, dokładny opis kosmetyku i graficzny schemat zastosowania maski.Saszetka posiada boczne nacięcia dzięki czemu nie ma problemu z wydobyciem płachty. Płat jest biały materiałowy, mięciutki i bardzo delikatny dla skóry. Jest dobrze skrojony wszystkie otwory są w odpowiednich miejscach, a po dopasowaniu do twarzy nic się nie przesuwa i nie odkleja. Nie ogranicza nam ruchów, swobodnie można wykonywać wszystkie czynności z nałożoną maską. Płat jest bardzo dobrze nasączony żelowym serum o przyjemnym zapachu z mocno wyczuwalna nutą lawendową. Zapach wyczuwałam przez cały czas trzymania maski na twarzy i działał on na mnie mocno relaksująco uprzyjemniając mi czas. Maska nie pozostawia lepkiej warstwy, po ściągnięciu płata bardzo szybko wchłania się pozostała wilgotna warstwą. Skóra jest odświeżona, pachnąca lawendą, wygładzona i przyjemna w dotyku. Cera jest promienna i ładnie napięta, nie występują na niej żadne podrażnienia, nie ma uczucia ściągnięcia. Skóra jest zadbana, nawilżona i odżywiona, wszelkie zmiany skórne są wyciszone i ukojone. W składzie znajdziemy glicerynę, olej lawendowy, ekstrakt mięty pieprzowej, ekstraklasa z drzewa herbacianego, olejek rumiankowy, ekstrakt z liści rozmarynu, wyciąg z trawy cytrynowej, ekstrakt z kwiatów lawendy, ekstrakt ze złocienia indyjskiego, ekstrakt z miodu, ekstrakt z mleka, kit pszczeli, ekstrakt z mleczka pszczelego, proteiny mleczne. Minus - wysoko na liście mamy zarówno edtę jak i fenoksyetanol. Podsumowując to kolejna fajna propozycja maski tej marki. Zapach jest super, uprzyjemnia czas stosowania dodatkowo działa relaksacyjnie a same efekt stosowania maski pokrywa się z deklaracjami producenta. Zastosowałam ją z przyjemnością i chętnie powrócę do niej ponownie.

Byłam pozytywnie zaskoczona tą maską! Zapach lawendy jest po prostu obłędny i działa bardzo relaksująco. Skóra po użyciu jest miękka, nawilżona i odżywiona. To świetna opcja dla osób szukających niedrogiej, ale skutecznej maski. Maska mogła by być jednak trochę lepiej nasączona, więc oceniam na 4 gwiazdki.

Marka Pax Moly skradła moje serce pięknym, eleganckim opakowaniem. Wszystkie warianty krzyczały do mnie z półki "Kup mnie!". Lawenda jest ostatnią wersją, którą posiadam i specjalnie zostawiłam ją sobie na jesień. Sprawdziła się rewelacyjnie, czas spędzony z nią był dla mnie błogą chwilą relaksu. Opakowanie standardowo - piękna szata graficzna. Czerń z błyszczącymi akcentami, tutaj mamy odcienie fioletu. Do tego łatwe do rozpracowania bez nożyczek. Maseczka cudnie pachnie - to delikatny, chłodny zapach lawendy i mięty. Uwielbiam go, relaksuje i uprzyjemnia pielęgnację. Maska jest dobrze wykrojona, przez cały czas elegancko przypegała do twarzy. Optymalnie nasączona esencją, której zawsze zostawało mi na potem. Kosmetyk cudownie chłodzi, koi, łagodzi obrzęki. Położenie jej na zmęczoną i opuchniętą twarz po nieprzespanej nocce to coś cudownego ;) Nie piecze, nie powoduje dyskomfortu. Po zdjęciu cera jest przyjemnie napięta, wygładzona, elastyczna i zrelaksowana. Myślę, że warto wprowadzić ją do codziennej pielęgnacji, jest niedroga, a daje przyjemne rezultaty. Z pewnością kupię ją ponownie :)

Kosmetyki od marki Pax Moly zaczarowały mnie już jakiś czas temu. Producent ten słynie z produkcji naprawdę interesujących maseczek do twarzy w formie płachty, Z racji tego, iż ja z wielką chęcią sięgam do testowania wszelakich nowości czy nieznanych przeze mnie produktów z tej kategorii, to z ogromną ciekawością zaopatrzyłam się od razu w kilka masek od tej marki. Tym razem zdecydowałam się na wersję lawendową, która nie ma co ukrywać, trochę przeleżałam w moich kosmetycznych zbiorach i oczekiwała cierpliwie na swoją kolej. Bardzo lubię kosmetyki z dodatkiem tego składnika, zazwyczaj sprawdza mi się on bardzo dobrze ze względu na przyjemne działanie pielęgnacyjne, ale także w związku ze swoim relaksującym zapachem. Maseczka została zamknięta w opakowaniu w formie sporych rozmiarów płachty. Nie ukrywam, że design produktu od tego producenta zawsze robi na mnie duże wrażenie. Opakowanie ma czarne tło i znajdziemy na nim grafikę lawendy zarówno na dole, jak i na górze z dodatkiem pereł. W centralnej części umieszczono logo producenta i nazwę kosmetyku. Z drugiej strony rzecz jasna znajdziemy wszelkie, najważniejsze informacje o maseczce, takie jak zalecany sposób użytku, bardziej szczegółowe informacje na jej temat czy skład. Cena regularna produktu nie jest duża, bo w swojej regularnej formie wynosi niecałe sześć złotych. Kosmetyk posiada formę cienkiej płachty, która moim zdaniem jest najlepiej wyciętym materiałem, z jakim miałam okazję pracować w przypadku tego typu produktu. Bardzo łatwo dopasowuje się do skóry, po za tym ma idealny kształt oraz rozmiar. Płachta ma mleczną barwę i przepięknie, chodź nie za intensywnie pachnie lawendą. W składzie esencji umieszczono między innymi wyciąg z mięty czy lawendy, olejek z drzewa herbacianego czy alantoinę. Produkt zaaplikowałam na oczyszczoną buzię, po wcześniejszym zastosowaniu peelingu oraz toniku kojąco - normalizującego. Producent zaleca, żeby trzymać go na skórze przez około dziesięć do dwudziestu minut, ja zdecydowałam się na piętnaście. Po tym czasie na twarzy zostaje sporo esencji, która wchłania się po około dwóch minutach i śmiało może posłużyć nam jako serum. Kosmetyk posiada wspaniałe właściwości niwelujące nadmiar sebum. Jednocześnie pozostawia skórę bardzo miękką, gładką i elastyczną. Działa kojąco, ale nieściągająco. Dość dobrze odżywia i wzmacnia. Lawendowa maseczka będzie bardzo dobrym wyborem dla skóry mieszanej czy nawet tłustej. Posiada działanie odświeżające, nawilżające oraz kojące. Jest przystępna cenowo i ma przepiękne opakowanie. Jak najbardziej polecam.

Kupiłam kilka maseczek w płachcie w Lidlu skuszona nowością i opakowaniem. Szata graficzna utrzymana jest w kolorze czarnym z błyszczącymi napisami i odpowiednim rysunkiem składnika głównego maseczki w tym wypadku lawendy. Saszetka jest poręczna, lekka z łatwością się otwiera. Pojemność 25 ml i korzystna cena. Z tyłu opakowania znajdują się wszystkie czytelne informacje dotyczące produktu oraz instrukcją obsługi ;) Po otwarciu opakowania wyraźnie czuć zapach lawendy ale suszonej. Osobiście mi to nie przeszkadza. Płachta w kolorze białym jest dobrze skrojona, a nacięcia po bokach dopasowują się do twarzy. Jak w przypadku wszystkich rodzajów masek z serii dużo esencji jest w opakowaniu oraz na płachcie. Wystarczy rozłożyć równomiernie na oczyszczoną skórę twarzy i zostawić na 10-20 minut. Bez problemu płachta przylega do twarzy. Wyraźnie czuć ukojenie, chłodzenie i delikatny prawie niewyczuwalny zapach. Producent spełnia swoje obietnice, maska ma na celu działać kojąco i ochronnie. Po wymaganym czasie aplikacji, skóra była zregenerowana, a pozostałości esencji wklepałam i nie czułam braku jakiegokolwiek dyskomfortu. Wcześniejsze zaczerwienienia skóry wrażliwej zostały zniwelowane. Skład esencji wygląda dobrze: alantoina, adenozyna, betaina, niacynamid, ekstrakty z: mięty, drzewa herbacianego, rumianku, rozmarynu, miodu, złocienia, mleczka pszczelego, propolisu oraz protein mlecznych.

Po pierwsze: producent ją nazwał kojąco-ochronną a nie oczyszczającą. Ktoś się pomylił w opisie :-) Bardzo fajny skład i piękne opakowanie. Robi to, co każda maska na tkaninie - czyli... nic :D Taka tam lepka woda, która delikatnie nawilża skórę. Ot co. Niestety ciężko po maskach w płachcie widzieć realną różnicę od razu - to po prostu produkt, którego używanie wzmacnia naszą pielęgnację i wychodzi to po latach :-) Jest to chyba względnie nowy produkt (?), bo wyczaiłem te maseczki niedawno a mają duży wybór. Cena jest niestety chyba trochę za bardzo wygórowana (na promocji 4.80zł, NA PROMOCJI!) co mnie odrzuca. Sama maseczka była przyjemna, pachnie lawendą (uwielbiam) z dodatkami perfum. Bogaty, odżywczy skład. Nie można się do niej przyczepić poza ceną, no ale wiadomo. Kupiłem ją tylko raz, stąd nazwę to "próbką" bo to było jednorazowe użycie :D