Charlotte Tilbury Magic Vanish Concealer Korektor

Korektor kupiłam jak tylko kosmetyki Charlotte weszły do polskich perfumerii. Wiązałam z nim spore nadzieje, zwłaszcza, że mam bardzo problematyczne okolice pod oczami i dużo do zakrycia. Mam go w odcieniu Medium, jest to kolor pomarańczowo-brzoskwiniowy. Konsystencja jest kremowo-masełkowata, nie jest to produkt do samodzielnego stosowania, wymaga duetu z jeszcze innym korektorem. Podczas makijażu nakładam najpierw cienką warstwę podkładu, później ten korektor, a na końcu jeszcze inny, już w standardowym kolorze. Kolor jest ciemny ale nie przebija, po nałożeniu na niego korektora i cienkiej watstwy pudru. Problemem u mnie jest to, że on nie robi praktycznie nic. Nie maskuje cieni, worków, ani żyłek. Używając go po prostu mam wrażenie niepotrzebnej i zbędnej warstwy makijażu w okolicy oka, która jak wiadomo tego nie lubi. Próbowałam go używać też bezpośrednio na krem, jeszcze przed nałożeniem podkładu i drugiego korektora i też nic nie robił. Nie odbija światła, nie maskuje. Oglądałam różne tutoriale, gdzie jest pokazane jak i gdzie nakładać taki pomarańczowy korektor ale u mnie nic się nie sprawdza. Plusem jest piękne, złote opakowanie, produkt jest też bardzo wydajny, wystarczy niewielka ilośc. U mnie w ogóle nie zdał egzaminu. Nie widzę że sensu, żeby płacić tyle za ten korektor, ani dokładać sobie kolejne warstwy pod oczy.

Posiadam najjaśniejszy odcień 01 Fair. Nie jest on wcale jasny. Nie ma mowy o używaniu go pod oko solo, jeśli ktoś nie ma co najmniej lekko opalonej cery (a nawet jeśli ma, to odcień jest i tak zbyt mało naturalny, by używać go samodzielnie). Dzięki brzoskwioniowo-pomarańczowemu zabarwieniu nadaje się do neutralizowanie cieni pod oczami. Po zaaplikowaniu go nakładamy na niego korektor w odpowiednim dla nas kolorze i w ten sposób łatwiej nam ukryć cienie cieńszą warstwą korektora. Ma gęstą masełkowatą formułę, nie obciąża jednak skóry, ani nie wchodzi w zmarszczki. Opakowanie złote, charakterystyczne dla marki. Ma sprawiać wrażenie luksusowego, ale średnio to wychodzi, bo plastik nie należy do tych porządnych, grubych. Raczej robi wrażenie taniego. Gramatura jest bardzo mała, a produkt nie wchodzi na promocje typu -20%. Czy odmienia on makijaż na tyle, by warto było tyle za niego płacić? Moim zdaniem nie. Bez niego po prostu używam grubszej warstwy zwykłego korektora i przy odpowiednio dobranym korektorze i kremie pod oczy, nie wygląda to wcale gorzej. Jak w przypadku wielu produktów Charlotte nie widzę tu żadnej rewolucji.