Baroness Cherry Blossom Flower Mask Sheet Rozświetlająca maseczka w płachcie z ekstraktem z kwiatu wiśni.

Tę maseczkę kupiłam podczas zakupów w Biedronce, bo moją uwagę przykuło bardzo estetyczne i minimalistyczne opakowanie. Cena też mnie nie zniechęciła, mimo że nie było promocji. Ogólnie maseczka ma delikatny, całkiem przyjemny zapach oraz dużą ilość esencji. Natomiast kształt płachty nie do końca mi przypasował np. za mało materiału na nosie. Co do działania, to skóra faktycznie była lekko rozświetlona, choć efekt nie był ani spektakularny, ani długotrwały. Raczej dla osób, które nie oczekują zbyt wiele, ale chcą zrelaksować się w domowym spa.

Coraz częściej zwracam uwagę na dział kosmetyczny w biedronce i co jakiś czas pozwalam sobie na kupno jakiejś drobnostki. Przy okazji zakupów w oczy wpadła mi właśnie ta maska. Pierwszy raz widzę firmę Baroness, a że maska była tania to stwierdziłam, że to wprost idealna okazja do poznania nowego kosmetyku! Mam cerę przesuszającą się, potrzebującą zastrzyku energii, orzeźwienia. Właśnie dlatego zdecydowałam się na ten wariant maski. Maska ma prostą szatę graficzną, ograniczającą się do delikatnego motywu botanicznego. Motyw łososiowego różu i gałązki z kwiatami wiśni jest na tyle uroczy, że więcej nie potrzeba ! Maska ma wprost idealną płachtę, a uwierzcie mi, że rzadko się zdarza abym nie doczepiła się czegoś w płachcie. Jest ona delikatna, elastyczna, ale też trwała i nie rwie się. Otwory, wcięcia i nacięcia są tak idealnie rozmieszczone, że nie muszę samodzielnie niczego docinać. Maska idealnie i szybko dopasowuje się do twarzy. Esencji jest dużo, ma ładny, kwiatowy zapach i nie podrażnia. Co do składu, to niestety daleko mu do ideału! Dostrzegam sporo zbędnych składników, między innymi PEGI i alkohol. Maskę nakładałam z rana, gdy moja cera rozpaczliwie potrzebowała orzeźwienia i takiego zastrzyku energii. Niestety działanie jest raczej słabe, nie powala na kolana. Testowanie maseczek jest dla mnie prawdziwą przyjemnością, jednak do tej już nie wrócę.