R.E.M. Beauty by Ariana Grande Essential Drip Lip Oil Nawilżający olejek do ust z kolorem

Kupilam ten olejek bo chcialam w koncu jakis przetestowac. Po milosci do cieni od R.E.M. porwalam sie na zakup tego olejku i wielka klapa. Mam kolor raspberry drip, na ustach wydaje sie byc zupelnie przezroczysty. Jedyny plus, olejek ma ladny zapach i ciekawy aplikator. Zupelnie nie nawilza ust, po jego uzytkowaniu mam wrazenie ze jeszcze tylko bardziej moje usta potrzebuja nawilzajacej pomadki. Smak rowniez fatalny. Cena zdecydowanie za wysoka za to co dostajemy. Produkt wydaje sie rowniez malo wydajny.

Pod wpływem impulsu wrzuciłam do koszyka, olejek do ust za 79zl... No cóż... czasem można zaszaleć... Bardzo ładne opakowanie, wygodny aplikator inny niż w standardowych blyszczykach i pomadkach. Produkt aplikuje się nim bardzo dobrze. Konsystencja faktycznie olejowa, nie rozlewa się, nie lepi się za bardzo. Co do zapachu.... Czy on jest przyjemny... średnio, szczególnie jakiś czas po otwarciu zaczyna specyficznie pachnieć. Nie zauważyłam nawilżenia, zwykła najtansza pomadka z rossmanna nawilża bardziej niż ten olejek. Prócz ładnego opakowania i oryginalnego aplikatora w produkcie nie ma nic fajnego, tym bardziej że olejek kosztuje 79! Zł. Szczerze? Nie polecam, szkoda pieniędzy. 2 gwiazdki tylko za opakowanie i aplikator.

Oceniam odcień Raspberry Drip Opakowanie cudowne, aplikator- innowacyjny, także sama aplikacja jest bardzo przyjemna, metalowa kuleczka bardzo przyjemnie sunie po ustach, chłodząc je, no i to tyle jeśli chodzi o plusy… Zapach jest ok, nie powiedziałabym, że jest piękny, słodki i soczysty, jest po prostu poprawny. Nie zauważyłam, żeby błyszczyk jakoś specjalnie barwił usta, natomiast dla mnie nie jest to minus. Sama formuła pozostawia wiele do życzenia. Okropnie podkreśla suche skórki. Jest bardzo tłusty, łatwo można przez to poczuć jego nie za dobry smak. Szybko się wchłania, bardzo słabo się błyszczy, i co najgorsze- wysusza usta. Miałam po nim okropne przesuszenie, a nawet matowe pomadki nie pozostawiają moich ust w takim stanie. Próbowałam nakładać pod niego nawilżające pomadki, z humektantami w składzie, ale nie pomagało. Nie spotkałam się jeszcze z tak okropnym produktem do ust. Nie polecam!

Uwielbiam wszelkie olejki do ust. Cenię sobie ich działanie nawilżające i efekt soczystych, połyskujących ust z lekkim kolorem. Dlatego też właśnie Essential Drip Lip Oil od Ariany Grande zainteresował mnie na tyle, aby wydać 79 złotych. Czy było warto? Działanie: Producent obiecuje nieklejącą formułę z lekkim kolorem, która łączy w sobie działanie błyszczyka i dobroczynnego olejku. Podkreśla również zapach, który różni się w zależności od koloru. Plusem olejku R.E.M. Beauty jest dość lekka i nieklejąca konsystencja, którą można często zarzucić tradycyjnym błyszczykom do ust. Nie spotkałam się jednak jak dotąd z klejącym olejkiem. Kolor w wersji Lavender Kiss nie jest zauważalny ani na skórze, ani nałożony bezpośrednio na usta (szukałam go, naprawdę!), być może w wersji różowej byłoby to bardziej widoczne. No i najważniejsze, działanie. Według mnie jest co najwyżej natłuszczające - moje usta po kilku godzinach noszenia i dokładania w razie potrzeby produktu nie były ani bardziej miękkie, ani bardziej nawilżone. Przesuszenie spowodowane noszeniem poprzedniego dnia matowej pomadki było dalej wyczuwalne pod warstewką olejku i dopiero późniejsza zmiana na zaufany produkt poprawiła kondycję ust. Dla mnie jest to największy zawód. Późniejsze testy nie przyniosły niestety lepszych efektów. Formuła i wykończenie: Produkt ma typową dla olejków, lekko gęstą formułę. Nie rozlewa się poza kontur ust jeśli nakładamy go w odpowiedniej ilości. Nadaje ustom subtelny i raczej krótkotrwały połysk, któremu daleko do nawet najzwyklejszego błyszczyka. Pozostawione uczucie „tłustości” na ustach mi przynajmniej nie do końca odpowiada. Trwałość: Nie spodziewałam się efektu długotrwałej tafli na ustach - w końcu to produkt pielęgnacyjny. Mam jednak porównanie z innymi olejkami do ust, których trwałość jest lepsza. Essential Drip Lip Oil wytrzymuje mniej więcej 20-30 minut jeśli nic przez ten czas nie spożywamy, a to co zostaje później to tłustawa, nieklejąca warstewka przez którą czuć nadal suche i ściągnięte usta. Zapach: No i tu pojawia się pewien problem. Producent nie pisze nic o poszczególnych zapachach, a mój lawendowy olejek po niecałym miesiącu pachnie niezbyt świeżym olejem kokosowym. I to nie tym o podrasowanym perfumem składzie, a tym pozbawionym egzotycznego zapachu. Nie chciałabym użyć słowa zjełczałym, ale coś w tym jest. Na ustach szybko znika, ale wąchając produkt bezpośrednio w opakowaniu nie czeka na nas nic dobrego. Świeżo otwarte opakowanie również nie wyróżniało się konkretnym zapachem. Szkoda. Opakowanie: Bardzo podoba mi się nowoczesny design R.E.M. Beauty. Kosmiczne opakowania są na tyle oryginalne i rozpoznawalne, że od razu kojarzą się z marką. Nawilżający olejek do ust zamknięty jest w przezroczystym, obłym i przyjemnym w dotyku nieco grubszym plastiku, przez który widać lawendowy kolor produktu, jego aplikator jak i - co ważne - poziom zużycia. Zakrętka jest szczelna, nic nie wylewa się z opakowania i można bezpiecznie nosić produkt w kosmetyczce. Kupując produkt otrzymacie również estetyczny kartonik z podstawowymi informacjami. Aplikator: To chyba najbardziej innowacyjne rozwiązanie charakterystyczne dla olejku Ariany Grande. Metalowa kuleczka umieszczona w przypominającym kielich kwiatowy aplikatorze przyjemnie masuje usta, dodatkowo je chłodząc. Na aplikatorze znajduje się dość niewielka, choć wystarczająca ilość produktu. Bez problemu można też dołożyć kolejną warstwę, jeśli odczuwacie taką potrzebę. Wrażenia końcowe: Niestety nie będą pozytywne. Na rynku jest wiele tańszych i lepszych olejków, które przede wszystkim mają działanie pielęgnacyjne. Według mnie podstawowe obietnice producenta nie zostały spełnione i dlatego moja ocena jest tak niska.