AA Caring Lip Oil 'Wildberry' Upiększający olejek do ust

Olejek Aa caring lip oil to polaczenie regeneracyjnych olejkow, koloru i owocowego aromatu. Ma on olejowo-zelowa konsystencje. Juz po jednej aplikacji mozna bylo zauwazyc poprawe. Zapewnia ochrone zwlaszcza podczas zimy kiedy nasze wargi sa suche i sie luszcza. Sprawdzil sie,gdyz po suchych skorkach nie bylo śladu. Stosowalam go minimum raz dziennie. Mimo ze olejek jest tlustawy i lepki nie skleja zbytnio warg. Za to sa one blyszczace, maja lekki kolor i kusza soczystoscia. Plus dla aplikatora, ktory jest mega miekki, w ksztalcie "jezyczka"ktory naklada produkt bez rozmazywania.

Olejek jest mocno klejący, nadaje soczystego koloru i ładnie pachnie. Działa ochronnie i nawilżająco ale nie jest to formuła która przypadła mi do gustu. Nie nadaje się pod pomadkę, czasem spływa poza usta, rozmazuje się i nie wygląda to dobrze. Ciekawy ale dla mnie mało praktyczny i użytkowy olejek.

Olejek do ust ma konsystencję raczej tłustawego żelu niż olejku. Pachnie delikatnie owocowo, nadaje ustom lekko różowego zabarwienia. Dobrze zmiękcza i chroni usta przed przesuszeniem, ale raczej ich nie nawilża. Sprawdzi się jako ostatni element pielęgnacji. Aplikator standardowy, ale w tym przypadku nabiera zbyt dużo produktu (wg mnie), mimo to dość wydajny. Na początku użytkowania, kiedy opakowanie jest pełne, potrafi wyłazić i brudzić wszystko dookoła, ale w miarę ubytku produktu ten problem znika.

Z marką AA mam zawsze problem, muszę niestety podchodzić do niej ostrożnie, bo parę produktów, które stosowałam, początkowo były ok, a później zmieniały się w tragedię. Z tym olejkiem jednak jest inaczej - rzeczywiście nawilża usta i to tak, że nie są później nadal spierzchnięte, nawet po wszelkiej maści pomadkach matowych. Olejek ma lepką konsystencję, ale nie skleja ust, pachnie trochę chemiczną wiśnią, ale nie nachalnie, zapach nie jest wyczuwalny na ustach. Po nałożeniu produktu usta się błyszczą dość długo, jednak nie ma w sobie żadnych drobinek, a jedynie połysk. Ten ''blask'' potrafi się utrzymywać nawet 4 - 5 godzin, a samo nawilżenie ust jeszcze dłużej. W składzie widoczne są olejki, choć nie w początkowym wersie. Aplikator dość popularny wśród błyszczyków, nieco stożkowaty, spełnia bardzo dobrze swoją rolę. Czasem przy nałożeniu może wyjść poza obręb ust, ale jest to jednak rzadkość. Olejek świetnie się sprawdza również jako baza pod pomadki, szczególnie matowe.

Olejek kupiłam w atrakcyjnej promocji, poniżej 10 zł i uważam, że jak na taką cenę jest rewelacyjny. Olejek ma formę bardzo przyjemnie pachnącego mocno "olejkowego" błyszczyku do ust o ładnej, wiśniowej barwie. Zapach jest piękny, generalnie do tej pory nie lubiłam kosmetyków o zapachu wiśni bo we wszystkich znanych mi przypadkach zapach ten było nieprzyjemnie sztuczny i mnie odrzucał, ten jest wyjątkiem. Zapach jest bardzo przyjemny, nie czuć chemii, taka wiśnia przełamana czereśnią. Błyszczyk dobrze nawilża i odżywia skórę ust nadając jej ładny połysk i zdrowy kolor. Ma tendencję (zwłaszcza przy mniej wprawnej ręce) do delikatnej migracji poza obręb ust. Nie skleja ust . Efekt kolorystyczny jest krótkotrwały natomiast sama pielęgnacja trwa dłużej - usta przez kilka godzin są przyjemnie miękkie, odżywione, nawilżone.

Jak na produkt za ok. 20 zł jest naprawdę świetny. Nie ma się co oszukiwać, że produkt za 20 zł dorówna olejkowi np z Clarins, który kosztuje ponad 80 zł, niemniej mam je obydwa i szczerze mówiąc ten AA naprawdę nie jest zły, a wręcz pokuszę się że używanie go jest całkiem przyjemne i pokuszę się również na inną wersję zapachową jak go wykończę. Ma bardzo ciekawy, wygodny, miękki aplikator. Zazwyczaj używam go na noc, grubą warstwą na usta, rano wstaje ze zregenerowanymi ustami gotowymi na przyjęcie matowej pomadki (moje ukochane Maybelline Matt Ink). Nadaje ustom piękny, wiśniowy kolor.

Z czystym sumieniem mogę polecić ten olejek. Zawsze miałam problem z pękającymi i za suchymi ustami. Produkty mające zregenerować skórę ust nie działały, dopóki nie przetestowałam AA caring Lip Oil. Już po jednym użyciu widziałam dużą różnice. Dałam parę minut by się wchłonął i nałożyłam szminkę jak zawsze. Makijaż ust wyglądał lepiej i szminka dłużej się trzymała. Usta z czasem nie robiły się suche i nie pękały. Na pewno kupię następny, gdy zużyję ten. Tylko następnym razem przetestuję inny zapach (ten jest śliczny). Polecam!

Nie trawię firmy AA, ponieważ chociaż jest to linia antyalergiczna, niestety na moją cerę działa wręcz odwrotnie. Mam duuuży problem z ustami. Cały rok są wyschnięte i popękane, aż bolą. Do tej pory wszystko pomagało mi na chwilę albo w ogóle. O olejku czytałam właśnie tu, na wizażu i się trochę nakręciłam. Posiadaczka podobnego problemu zachwalała ten produkt i nawet pokazała zdjęcia przed i po kuracji. Powiem tylko jedno. Bomba

Kupiłam ten olejek w rossmannie, uwielbiam różnego rodzaju balsamy do ust i inne pielęgnacyjne kosmetyki. Niestety się trochę rozczarowałam, ponieważ kiedy kupiłam ten moje usta były lekko wysuszone, a ten olejek sobie z nimi kompletnie nie poradził. Nawilża, to fakt, ale kolor to jest totalna porażka, ponieważ o wiele bardziej farbują się suche części ust, więc nie wygląda to zbyt estetycznie. +zapach jest cudowy +sam odcień (wild berry) bardzo ładny +lekki, słodki smak +/- całkiem przyjemny na ustach, ale stosowałam już lepsze kosmetyki - nierówny kolor na suchych ustach, - okropny aplikator, za długi w kształcie ostro zakończonej łezki (może sprzawdził by się przy motowych, mocnych pomadkach w płynie, ale konsystencja olejku i mocne barwienie (jak na taki kosmetyk) i taki aplikator sprawiają, że łatwo sobie zrobić krzywdę - trzeba uważać przy nakładaniu, na poczatku używania najlepiej zaprzyjaźnić sie z lusterkiem - cena - byłabym naprawdę wściekła, gdybym nie kupiła go na promocji (cena regularna to ok 23-25 zł) Mój sposób na to: rozsmarowywanie olejku palcem, wtedy prezentuje się nawet ładnie, nakłada się równo i kolor nie jest zbyt intensywny, ale nie jestem zadowolona z tego, że musze brudzić swój palec i nie zawsze czystymi dłońmi dotykać ust.

Robiłam przymiarki do tego olejku kilka razy, aż kupiłam na promocjach w Superpharmie za 9,99. Zacznę od plusów: + Piękny zapach, pyszny i owocowy (chyba poziomkowy), ani trochę chemiczny. Mogłabym wąchać cały czas. + Dobra w smaku, jak się czasem niechcący (lub specjalnie) zliże :) + Nadaje ustom piękny kolor, który delikatnie widać nawet po starciu lub zjedzeniu olejku z ust. + Usta ładnie się błyszczą i wyglądają na troszkę większe. + Od razu nawilża i odżywia. Miałam kilka dni temu problem z suchymi i spierzchniętymi ustami. Blistex na noc w miarę dał radę, ale ten olejek używany w ciągu dnia dopiero ogarnął moje usta. + Wygodne, przezroczyste opakowanie. Widzimy, czy produkt już się kończy, czy już trzeba gnać po drugi ;) Martwię się nieco, czy w przyszłości nie zetrą się napisy, chociaż od tygodnia noszę ten produkt w ciasnej kieszeni i na razie nic się im nie stało. + Bardzo wygodny aplikator, w kształcie łezki. Życzyłabym sobie takiego aplikatora w każdym błyszczyku, bo umożliwia dokładne, wygodne i szybkie pomalowanie ust. + Produkt ma żelową konsystencję, nie spływa z ust, nie skleja ich, gdy się na nich znajduje są miękkie, aksamitne i lekko śliskie. Minusy są na prawdę niewielkie: - Regularna cena to ok 20 zł. Trochę dużo, ale działanie jest znakomite, więc przeboleję. - Krótka data ważności- tylko 3 miesiące od otwarcia. Ale jestem w stanie to wybaczyć, bo ma w składzie naturalne olejki. Miałam już kilka takich naturalnych mazideł z krótką datą, więc może to ich cecha charakterystyczna. Jedna z moich pomadek z olejkami zaczęła brzydko śmierdzieć po przekroczeniu daty. - Jeśli chodzi o skład, to olejki są chyba dopiero gdzieś koło połowy składu, więc stosunkowo nisko. Na pierwszym lub wysokim miejscu jest parafina. Co do wydajności, nie wypowiem się na razie, bo mam produkt od tygodnia, ale martwię się czy zużyję go w 3 miesiące, bo póki co, nie widzę żadnego zużycia w opakowaniu, a smaruję się kilka razy dziennie. Czy kupię ponownie- na pewno. Może spróbuję wersję malinową, bo uwielbiam malinowe kosmetyki. Polecam ten produkt z całego serca :)