Nadchodzi taki czas w życiu człowieka, gdy musi wprowadzić do swojej pielęgnacji produkty, które wesprą skórę w walce o utrzymanie młodego wyglądu. Ten czas nastał i u mnie. Stało się to ponad rok temu, gdy oprócz kosmetyków mocno nawilżających moją odwodnioną skórę zaczęłam rozglądać się i za tymi, które pomogą mi zatrzymać czas, na ile to możliwe oczywiście. Jestem osobą 35+, ale do tej pory moja skóra trzyma się dobrze, jednak lepiej zapobiegać niż leczyć.
Okolice oczu to sprawa na tyle delikatna, że to tu pojawiają się pierwsze oznaki starzenia, więc zaczęłam od tego właśnie rejonu. Nie wiem co wpłynęło na wybór akurat tego kremu Synchroline, ale stało się. Nie mogę odmówić mu skuteczności, to naprawdę godny uwagi preparat. Problem w tym, że w okolicach oczu wywołał u mnie podrażnienie, skóra od razu po aplikacji dziwnie swędziała i lekko mnie paliła, choć nie było zaczerwienienia, a oczy szczypały i łzawiły. Nie była to mocna reakcja, ale jednak pojawiała się za każdym razem, gdy stosowałam kosmetyk w okolicy oczu.
Ponieważ jednak jego działanie było widoczne już chwilę po aplikacji, nakładam go na okolice ust i w kilku miejscach na czole. Jestem z jego działania na tyle zadowolona, że wprowadziłam go na stałe do rytuału pielęgnacyjnego. Nakładam punktowo na serum, a pod krem nawilżający.
- OPAKOWANIE: smukła tubka kremu schowana jest w tekturowym pudełku. Na obu znajdują się odpowiednie napisy i skromna grafika, czyli prosto i schludnie. Taki apteczny wygląd jest dla mnie miły dla oka.
Wąska, smukła tubka wykonana jest z miękkiego plastiku, zakończona jest dzióbkiem chowanym pod zakrętką. Tubka nie zniekształca się w miarę zużywania kosmetyku, a można ją dobrze ścisnąć, bo jest na tyle elastyczna, by wydobyć resztki kremu.
- KONSYSTENCJA: krem posiada lekką formułę, która szybko się wchłania w skórę nie pozostawiając filmu, nie rolując się, więc i dobrze współgra z makijażem.
- ZAPACH: brak
- DZIAŁANIE: krem działa tak, jak obiecuje producent i to już chwilę po aplikacji, a w dłuższej perspektywie wspomaga skórę w utrzymaniu elastyczności i gładkości. Nie spowoduje, że będziemy wyprasowane w wieku 70 lat, ale pozwoli dłużej cieszyć się młodym wyglądem.
Pierwsze co czuć po nałożeniu kremu to nawilżenie i lekkie napięcie skóry, ale napięcie w pozytywnym znaczeniu, o takie właśnie na chodzi, jakby skóra się prostowała, zagęszczała. Wrażenie to utrzymuje się, a przy regularnym stosowaniu skóra nieco poprawia swoją elastyczność, utrzymuje jędrność.
Ponieważ, jak już wspominałam, w okolicach oczu, poza dobroczynnymi właściwościami, odczuwałam opisany wyżej dyskomfort, nakładałam krem w miejsca najbardziej narażone na powstawanie pierwszych zmarszczek i muszę przyznać, że i tu pozwolił by moja skóra wciąż wyglądała dobrze. Nie twierdzę, że z dnia na dzień zaczęłam się marszczyć, a kosmetyk jak magiczna różdżka wyprasował mi bruzdy. Wprowadzam do swojej pielęgnacji kosmetyki anty-age by wspomóc skórę, ale czasu nie zatrzymam, mogę jedynie za pomocą kosmetyków i diety jedynie powalczyć i cieszyć się gładką skórą nieco najdłużej.
Krem Synchroline skutecznie wspiera mnie w tym zadaniu. Nie wiem czy natura przewidziała, że w tym czasie powinny już u mnie pojawić się zmarszczki, może tak, bo w okolicach oczu mam już dwie słabe linie, ale pozostałe rejony pozostają jeszcze wciąż młodzieńcze. Może to zasługa tego kosmetyku, może jeszcze za wcześnie, nie wiem, ale efekt, jaki przynosi ten kosmetyk powoduje, że zaufałam mu i jest ze mną już od ponad roku. I jak na razie ze mną pozostanie.
Zalety:
- wygładza
- uelastycznia
- nawilża
- dobrze się wchłania
- daje uczucie ujędrnienia
- wygodne opakowanie
- NEUTRALNE CECHY:
- stosowany w okolicy oczu wywołał reakcję alergiczną lub podrażnienie, ale nie występuje ona w innych rejonach twarzy
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie