Moja ulubiona z tej serii ze względu na lekko wiśniowy kolor.
Pomadki ochronne przerabiam w ilościach hurtowych. Lubię mieć je pod ręką, więc tak na prawdę w każdej kieszeni (kurtki) czy torebce mam przynajmniej jedną sztukę. Moje usta są suche oraz bardzo wrażliwe na warunki atmosferyczne. Szkodzi im nadmiar słońca jak i mroźna pogoda. Bez względu na porę roku stawiam na solidną dawkę odżywienia. Pomimo regularnej pielęgnacji, w której skład wchodzą także peelingi, mniej lub bardziej zmagam się ze spierzchniętą skórą.
OPAKOWANIE I WNĘTRZE
Pomadkę pielęgnacyjną od Nivea Cherry Shine, kupuję okazjonalnie od wielu lat. Chociaż lubię testować nowości, to w pewnych sytuacjach wracam do sprawdzonych produktów. Tą konkretną wyjątkowo polubiłam i często ją kupuję ze względu na jej kolor. Pudełko jest klasyczne, a jego konstrukcję określiłabym jako standardową, ponieważ pasuje do drogeryjnych wieszaków. Warto wspomnieć że, w dawnych czasach, było w nim więcej plastiku. Aktualnie jest całkowicie tekturowe, dzięki czemu łatwiej też się dostać do środka.
Grafika nawiązuje do efektu jaki można uzyskać. W centralnej części opakowania umieszczono obraz soczystej wiśni, opis Ruby red tinted oraz 24h moisture. Nivea oferuje kilka tinteded'owych pomadek pielęgnacyjnych: wiśniową, truskawkową, jeżynową, arbuzową, brzoskwiniową, różaną lub perłową.
Sztyft posiada klasyczną budowę co do tego typu produktów. Jest twardy, intensywnie rubinowy, o przyjemnym wiśniowym zapachu. Wysuwa, wsuwa się bez zastrzeżeń i głośno klika podczas zamknięcia. Nie otwiera się samoistnie w kieszeni.
DZIAŁANIE I SKŁAD
Zadaniem pomadki ma być skuteczna pielęgnacja, subtelny blask, lekki kolor, 24 h nawilżenie oraz ochrona przed zimnem, wiatrem i suchym powietrzem. Prawie wszystkie obietnice producenta zostały spełnione. Sztyft jest twardy (niezależnie od pory roku/temperatury) ale i tak wyjątkowo przyjemnie/gładko sunie po ustach. Nawet nie muszą być one całkowicie suche. Pozostawia lekko błyszczący film.
Na przestrzeni lat skład dość często się zmieniał. Obecnie znajdują się w nim m.in. olej słonecznikowy (hybrydowy i ten zwykły), olejek rycynowy, olej rzepakowy, masło Shea, witaminy, aromat i pigmenty barwiące. Czyli dość klasycznie jak na kosmetyki z tej półki cenowej. Głębokie odżywienie i solidną dawkę nawilżenia, zapewniają mi jedynie pomadki na bazie wosku pszczelego np. te od Sylveco. Tutaj bardziej odczuwam działanie okluzyjne, które w średnim stopniu izoluje mnie od warunków atmosferycznych.
PODSUMOWANIE
Bardzo lubię tą pomadkę, zwłaszcza ze względu na barwienie ust na piękny rubinowy kolor. Nie jest to klasyczna jasna czerwień, a właśnie taka głębsza, ciemniejsza. Nasycenie jest raczej subtelne, a efekt końcowy może być determinowany przez nasz naturalny odcień ust oraz ilość aplikacji. Im więcej pociągnięć, tym kolor staje się mocniej widoczny. Niemniej właśnie z tego powodu, od czasu do czasu do niej wracam. Dla mnie jest to idealne połączenie LEKKIEJ pielęgnacji wraz z barwiącą szminką (lubię nosić taki kolor na ustach, chłodne ciemniejsze czerwienie). Dodatkowo ma przyjemny nienarzucający się – zapach wiśniowych cukierków. Delikatnie i łatwo się aplikuje. Ze względu na kolor, estetyczniej aplikować przy pomocy lusterka. Na skrajnie spierzchnięte usta jest za słaba, tutaj należy dobrać solidniejszą porcję odżywienia/nawilżenia. Na co dzień, przy zadbanej skórze i przy regularnym stosowaniu w miarę sobie radzi, ponieważ natłuszcza. Można powiedzieć, że działa trochę jak pielęgnacyjny błyszczyk – mi taki efekt się podoba, jako makijażowi dodatek. Chociaż jestem świadoma, że nie jest trwała, „zjada” się w ciągu dnia :) jednak jest to normalne w produktach pielęgnacyjnych.
Zalety:
- Subtelny rubinowy kolor z błyszczącym wykończeniem
- Słodki cukierkowy zapach wiśni
- Łatwa aplikacja
- Natłuszcza usta
Wady:
- Bardziej natłuszcza niż nawilża. Lepiej sprawdzi się przy mniej wymagających ustach.
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie