Swego czasu Paese zaproponowało na swojej stronie internetowej ciekawą promocję - możliwość przetestowania kilku kosmetyków w pakietach.
Mniejszy z nich zawierał puder brązująo-rozświetlający, tusz do rzęs i błyszczyk.
Większy natomiast składał się z lakieru do paznokci, błyszczyka Milky, podkład Long Cover oraz jedna z recenzowanych "paletek". Producent nie dał jednak szansy na wybór zestawu kolorystycznego, więc... stałam się posiadaczką: ulubionego błyszczyka, stanowczo za ciemnego podkładu, przeterminowanego lakieru do paznokci i... zestawu cieni Luxus o nr 112 :D
Na zestawik składa się:
1) mocno perłowy cień w kolorze ecru z baaardzo rzucającą się w oczy złotą poświatą,
2) mocno perłowy z delikatnymi drobinkami w kolorze jasnej zieleni oraz srebra,
3) mocno perłowa zgniła zieleń, która po naniesieniu na powiekę uwidacznia nagle brązowe tony...
<b>PLUSY:</b>
- odpowiednio dobrane kolory do wykonania zielono-złotego smokey eye - coś jasnego do rozświetlenia kącika oka i miejsca pod łukiem brwiowym, coś do wypełnienia obszaru całej powieki i coś do zaznaczenia zewnętrznego kącika - po odpowiednim roztarciu nawet niewprawiona ręka może stworzyć przepiękny i błyszczący makijaż,
- tandetna perła, którą uwielbiam :D już na samym początku mojej przygody z makijażem odkryłam, że maty nie są stworzone dla mnie ;) zdecydowanie bardziej wolę perłowe cienie, a brokatowe wprost uwielbiam :D im więcej migoczących punkcików na powiece, tym lepiej :D a odkąd zaczęłam nosić okulary, których soczewki pomniejszają optycznie oko, używam głównie perełek :) czyt. paletka Paese jak znalazł :D
- solidne opakowanie :) ileż to razy lądowało na kafelkach strącone przez brykającą siostrzenicę... żaden z cieni nie doznał najmniejszego uszczerbku :D
- nie ma większych problemów z łączeniem poszczególnych kolorów, jeden cień nie ściera drugiego, co w przypadku niektórych niestety mi się zdarzało, choć używam tego samego pędzelka do ich nakładania,
- mają genialną pigmentację! wystarczy delikatnie dotknąć powierzchni cienia opuszkiem palca, a pozostanie nam na nim spora ilość cienia :D
- wydajne - po wykonaniu ok. 30 makijaży ubytek jest bardzo niewielki, wątpię bym zdążyła je zużyć przed końcem terminu ważności :(
<b>MINUSY:</b>
- powiew luksusu miał zapewne dać nam zapach... nigdy wcześniej nie spotkałam się z pachnącymi cieniami do powiek :D pomysł wydaje mi się ciekawy, ale... jeśli już producent decyduje się na nadanie produktowi kosmetycznemu jakiegoś zapachu, to powinien zadbać o to, by nie drażnił tym smrodkiem swoich klientów/klientek... ten cień po prostu śmierdzi chemicznymi kwiatami, przeterminowanym pudrem znalezionym na dnie babcinej szafy, aptecznymi miksturami tworzonymi na zapleczu...
- jedyny sensowny sposób w jaki możemy okiełznać te cienie, to nakładanie ich na bazę... dlaczego?
# potwornie się osypują, niezależnie od tego czym są nakładane na powiekę, bez bazy albo wszystko znajdzie się na policzku już w trakcie aplikowania cieni, albo cień zacznie migrować w ciągu kilku chwil ich nałożenia,
# tracą kolor, po pewnym czasie zaczynają blednąć i o ile ten efekt jest znośny w przypadku jaśniejszych cieni, o tyle z khaki mam ten problem, że oko zaczyna po kilku godzinach wyglądać tak, jakbym przetarła po powiece ręką ubabraną w smarze czy węglu...
# zbierają się w załamaniu powieki i to w tempie błyskawicznym - po godzinie od nałożenia mam na powiece nieestetyczną linię. Owszem, wystarczy opuszkiem palca rozetrzeć tę granicę, ale jeśli wydaję 10zł na cień do powiek, to niech on chociaż wygląda ładnie przez kilka godzin...
- na początku utworzyła mi się na powierzchni najjaśniejszego z cieni twarda skorupka, którą musiałam zeskrobać pilniczkiem... od tamtej pory ten problem się już nie powtórzył, ale niesmak pozostał :(
Używam tego produktu od: ponad roku
Ilość zużytych opakowań: 1 zestaw, nr 212