Sephora Collection, Reveal The Real, Soft Radiant Skin Tint Podkład rozświetlający

Dostałam próbkę tego podkładu przy zakupach i zakochałam się od pierwszego użycia! Zanim zdążyłam się zastanowić, pobiegłam do Sephory kupić pełnowymiarowe opakowanie. Wybrałam odcień 130N (neutralny), który w opakowaniu wydawał się chłodny, podobnie jak na zdjęciach na stronie. W rzeczywistości jednak okazał się inny. Oksyduje - i to bardzo szybko, staje się żółty i ciepły. Muszę ratować sytuację jasnym korektorem, żeby wyrównać kolor i uniknąć odcięcia, które niestety jest widoczne. Podkład ma bardzo płynną formułę - przed użyciem koniecznie trzeba go wstrząsnąć. Słychać jak „chlupie” w środku. Opakowanie jest plastikowe, a zamiast klasycznej pompki mamy coś w stylu wyciskacza, jak w szkolnym kleju. Może to i pomysłowe, ale w praktyce bywa mniej wygodne. Nakładam podkład bezpośrednio na twarz, a potem rozprowadzam palcem i doklepuję gąbeczką. Podkład zapewnia bardzo lekkie krycie – tak lekkie, że zdarza się, że przebijają zaczerwienienia na nosie. Czasem potrzeba aż dwóch warstw, żeby ukryć drobne niedoskonałości. Nie polecam osobom z większymi niedoskonałościami. Formuła jest lekka, nie przesusza moje suchej cery i nie podkreśla skórek. Mimo obietnic rozświetlenia, dla mnie efekt bardziej przypomina delikatnie matowe wykończenie, bo podkład zastyga, ale bez efektu maski i skóra się nie świeci. Utrzymuje się na twarzy przez cały dzień, a do tego jest dość komfortowy w noszeniu. Nie czuć go na skórze, co jest dużym plusem. Ale ja też go utrwalam pudrem, więc nie wiem jak wypada solo. W sumie to go całkiem lubię, ale też nie sięgam po niego regularnie przez te jego kilka wad. Niestety, oksydacja mocno wpływa na moją opinię o tym produkcie. Z każdym użyciem muszę kombinować z korektorem, żeby ratować efekt. Dodatkowo, ze względu na lekkie krycie, zużywam więcej podkładu, co odbija się na jego wydajności. Też nie jest taki tani, nie wiem czy sięgnę po niego ponownie.